Wydłubał oczy, ofiara ucieka

Były chłopak pani Katarzyny wydłubał jej oczy za to, że się z nim rozstała. Kobieta miała wtedy 19 lat. Artur B. trafił do więzienia. Sąd nakazał mu też płacić 600 zł renty swojej ofierze, ale mężczyzna nigdy tego nie zrobił. Po wyjściu z więzienia znów zaczął nękać swoją ofiarę. Pani Katarzyna uciekła z rodziną do innego miasta. Żyją w biedzie, w wynajętym pokoju.

Minęło kilkanaście lat, a pani Katarzyna ciągle nie może zapomnieć koszmaru jaki przeżyła mając 19 lat. Nieustannie żyje w obawie o własne i rodziny życie.

- Sama nie wyjdę, bo siedzi we mnie lęk. Boję się, jak ktoś idzie za mną, to musi przejść, bo słabo mi się robi i do końca życia chyba tak zostanie – opowiada Katarzyna Tkaczyk.

Pani Katarzyna mając osiemnaście lat zaczęła spotykać się z Arturem B. W związku nie układało się, więc po ośmiu miesiącach postanowiła się z nim rozstać. Niestety, Artur B. z rozstaniem się nie pogodził. W lipcowy dzień w samo południe, kiedy pani Katarzyna wracała do domu, mężczyzna wciągnął ją na klatkę schodową i wydłubał jej widelcem oczy.

- Ja sobie tak „chlapnęłam”, że nie chce go widzieć więcej na oczy. Odpowiedział, że go nie zobaczę, ale nie zdawałam sobie sprawy, co zamierza. Żywcem wyrwał mi lewą gałkę, prawą miałam pęknięta. Zanim mnie dowieźli na okulistykę, to już płyn wyleciał – rozpacza pani Katarzyna.

Kobieta nigdy już nie będzie widzieć. Artur B. za jej okaleczenie został skazany na  dwanaście lat więzienia. Oprawca siedział w więzieniu, a pani Katarzyna zaczęła układać sobie życie. Wyszła za mąż, urodziła dwójkę dzieci.  Niestety, koszmar powrócił.  Artur B. po wyjściu z więzienia znów zaczął ją nękać. Kobieta z dziećmi i mężem uciekła do innego miasta.

- Pod blokiem czekał, bo wiedział, że na pewną odległość może się zbliżyć. Żona psychicznie wysiadała – opowiada Krzysztof Tkaczyk, mąż pani Katarzyny.

Niestety, kłopoty nie skończyły się. Pani Katarzyna i jej rodzina jest w tragicznej sytuacji. Nie mają pieniędzy, ale mieszkanie musieli wynająć. Socjalne, choć są biedni nie należy im się.  Powód: przepisy. Do niedawna lokal socjalny mogły dostać tylko te osoby, które mieszkały w mieście od kilku lat. Pani Katarzyna nie ma nawet renty, bo w momencie, kiedy oprawca ją zaatakował, nie pracowała.

- Gdy uległam wypadkowi nie pracowałam i nie uczyłam się. To jest nienormalne, u nas nie ma sytuacji wyjątkowych, przecież ja sama sobie tego nie zrobiłam, dlaczego mam cierpieć? – pyta kobieta. 

600 złotych renty od Artura B. przyznał jej sąd. Jednak mężczyzna nigdy nie zapłacił okaleczonej kobiecie nawet złotówki.

- Jeśli nie jest wypłacalny i nie jest dłużnikiem alimentacyjnym, to nie można zastosować wobec niego środków karnych. Można tylko poinformować komornika, bo może nastąpić przedawnienie po dziesięciu latach – mówi Maciej Przybylski, adwokat.

- On siedząc w zakładzie karnym nie martwił się o śniadanie, o obiad. Ja muszę dać dzieciom jeść, zapłacić czynsz – mówi okaleczona kobieta.

Maż pani Katarzyny świadomie wybiera pracę dorywczą, rezygnując z emerytury. Kolejny powód. Znów przepisy. Gdyby stała pensja pana Krzysztofa przekroczyła dochód 350 złotych na osobę, to  pani Katarzyna straciłaby zasiłek stały, niewiele powyżej 300 złotych.

- Nie opłaca się pracować oficjalnie, raczej dorywczo, na tym wychodzę lepiej – przyznaje Krzysztof Tkaczyk.

- To są chore rozwiązania systemowe, nasz system wsparcia osób niepełnosprawnych źle funkcjonuje – mówi Anna Woźniak-Szymańska, prezes Polskiego Związku Niewidomych.

Rodzina trzy miesiące temu straciła wynajęte mieszkanie. Wynajęli kolejne, niewielkie za 200 złotych, w którym piętnastoletni syn śpi na podłodze. Ale i to mogą stracić, bo jego  poprzedni lokator wynajął je niezgodnie z prawem. Jeśli nikt im nie pomoże, będą musieli wrócić w rodzinne strony. A tam na panią Katarzynę czeka już Artur B., który poprzysiągł jej zemstę i śmierć.*

* skrót materiał

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

interwencja@polsat.com.pl