Gra o dom

Trzy lata temu Jan Trojan postanowił sprzedać swoje dwa domy z działkami na jednym z warszawskich osiedli. Znalazł kupców, podpisał umowę przedwstępną, ale udało mu się sprzedać tylko jedną nieruchomość. Chętny na zakup drugiego budynku przeciągał sprawę i do dziś nie zrealizował transakcji. Pan Jan tonie w długach.

Jan Trojan jest ojcem piętnastoletniej Anety, trzynastoletniego Dominika i sześcioletniego Rafała. Od prawie sześciu lat mężczyzna sam wychowuje dzieci, jedno jest niepełnosprawne. Żona pana Jana postanowiła porzucić rodzinę.

- Zostawiła ich, gdy jej najmłodszy syn miał pięć miesięcy – mówi Kazimiera Trojan, babcia.

Zrozpaczony pan Jan zaczął pracować dorywczo, gdyż ma orzeczoną niepełnosprawność i nie może wykonywać ciężkich prac. Czas musiał dzielić między pracą, a opieką nad dziećmi. Niestety, zaczęło brakować pieniędzy, a długi w banku rosły. Mężczyzna postanowił więc sprzedać wraz ze swoją matką ich wspólny majątek. Dwa domy z działkami na jednym z warszawskich osiedli. Trzy lata temu znalazł kupców -pana Cezarego i pana Dariusza.

- Byli zdecydowani, zapłacili zaliczkę, więc udostępniłem im lokale. Wchodzili tam kiedy chcieli – opowiada pan Jan.

Panowie podpisali umowę przedwstępną na kupno całego majątku za milion złotych. Pan Jan otrzymał sto tysięcy złotych zaliczki, którą wydał na spłatę długów. Pewny sprzedaży czekał na realizację umowy i resztę pieniędzy. Niestety, jak twierdzi pan Jan, mijały miesiące, a decyzja o kupnie jego domów odwlekała się.

- Intencje miał dobre, chciał sprzedać nieruchomość. Nie mógł założyć, że zostanie wplątany w pewną grę – mówi Krzysztof Borowski, przyjaciel pana Jana.

- W umowie były zawarte bardzo korzystne postanowienia dla kupujących. Mogą oni nie przystąpić do umowy, jeśli nie uzyskają kredytu. Tak na prawdę nie można ich zmusić do zawarcia umowy – dodaje Kamil Keller, adwokat.

Pan Jan czekał. Po kliku miesiącach pan Dariusz kupił jeden z domów, drugi obiecał kupić pan Cezary w późniejszym terminie. Sprzedający zgodził się na te warunki, bo - jak twierdzi - nie miał pieniędzy na rozwiązanie umowy i zwrot zadatku. Pierwszy dom sprzedał po niższej cenie - za 220 tysięcy złotych. Panowie zakupiony dom zajęli, a rodzina, jak twierdzi pan Jan, nawet nie mogła zabrać swoich rzeczy.

- Ochrona stała pod bramą i nie pozwalała wejść, byłam zszokowana – wspomina Aneta Trojan, córka pana Jana.

Pan Jan jeden dom sprzedał. Wyprowadził się i zamieszkał z dziećmi w drugim, który obiecano kupić. To nieruchomość w stanie surowym. Ponieważ wkrótce miała ona zostać sprzedana, mężczyzna zaczął szukać nowego lokum dla siebie i rodziny. I znalazł. Dom rodziny Siedleckich. Jerzy Siedlecki miał kłopoty finansowe i szybko musiał sprzedać swój dom. Panowie podpisali umowę, pan Jan wpłacił sto tysięcy złotych zaliczki.

- Myślałem, że złapałem pana Boga za nogi, że wszystkie problemy zostaną rozwiązane, ale okazuje się, że nie ma dalszego finansowania – mówi Jerzy Siedlecki.

Pan Jan czekał. Dokładnie rok temu podpisał jeszcze raz umowę przedwstępną na sprzedaż drugiego domu. Nie zdawał sobie sprawy, że podpisuje na siebie wyrok. Domu zgodnie z prawem przez następny rok nie wolno mu było sprzedać. Powód? Przepisy.

- Często jest tak, że wpisuje się do księgi wieczystej roszczenia kupującego o zawarcie umowy sprzedaży i wtedy nie można zbyć tej nieruchomości innej osobie. Wpis w księdze można wykreślić dopiero po roku od zawarcia umowa przedwstępnej – informuje Kamil Keller, adwokat.

Dziś pan Jan może dom już sprzedać. Musi zrobić to jak najszybciej. Jerzemu Siedleckiemu z rodziną za kilkanaście dni grozi licytacja domu, a panu Janowi każdego dnia rosną długi w banku.*

*skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

interwencja@polsat.com.pl