Bohater bez opieki
Uratował kolegę, dziś sam potrzebuje pomocy. Trzy lata temu Patryk skoczył do wody, by pomóc tonącemu koledze. Za swoje bohaterstwo zapłacił bardzo wysoką cenę. 18-latek jest sparaliżowany, przykuty do łóżka i wózka. Rodzina walczy, by go ratować, ale rehabilitacja jest bardzo kosztowana. Liczy się każda pomoc.
Sparaliżowany Patryk ma 18 lat. Trzy lata temu był zdrowym, wesołym chłopakiem. Niestety, jeden dzień, jedna chwila, odmieniła jego życie na zawsze. W ciepły sierpniowy dzień Patryk wraz ze swoim kolegą Krystianem poszli nad jezioro. Kiedy stali nad urwiskiem, Krystianowi poślizgnęła się noga. Chłopak wpadł do wody. Patryk nie zastanawiał się i natychmiast wskoczył za nim, by ratować kolegę. Niestety, wciągnął go wir.
- Byli tam dorośli ludzie, którzy nie kiwnęli palcem. Później znalazło się dwóch przypadkowych przechodniów, którzy ratowali chłopców – opowiada Renata Chełczyńska, matka Patryka.
Kilkanaście minut później rodzina dowiedziała się o wypadku. Pierwsza wiadomość była szokująca. Patryk utopił się.
Kiedy rodzina dotarła na miejsce, początkowo nikt nie potwierdzał ani nie zaprzeczał tragicznej wiadomości. Po kilkunastu minutach okazało się, że udało się chłopców wyłowić. Zaczęła się reanimacja Patyka, dramatyczna walka o jego życie.
- Był podobno 20 minut pod wodą. W końcu strażak podszedł do mnie i powiedział, że akcja serca wróciła – wspomina pani Renata, matka Patryka.
Krystian i Patryk przeżyli. Za bohaterski czyn jednak to Patryk zapłacił wysoką cenę. Rozległe uszkodzenia i niedotlenienie mózgu pozostawiły ślady. Chłopak jest sparaliżowany, przykuty do łóżka i wózka.
- Zaczęła się walka o jego powrót do zdrowia. Gdy wrócił do domu, nie miał praktycznie żadnych odruchów. Na tamten dzień nie miał szans na przeżycie. Modliłam się, żeby Bóg mi go nie odbierał – wspomina pani Renata, matka Patryka.
O tym, co się wydarzyło Krystian nie chce mówić przed kamerą. Patryk też o tym nie opowie, gdyż od momentu wypadku nie mówi. Mówią natomiast o trudnościach jego rodzice i znajomi. By Patryk mógł żyć, chłopak potrzebuje codziennej rehabilitacji, logopedy, rehabilitanta neurologicznego. Dzięki temu stan jego zdrowia poprawia się. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie było kontaktu z chłopakiem.
Niestety, leczenie kosztuje ponad dwa tysiące złotych miesięcznie. Prywatnie, gdyż na leczenie refundowane, jak twierdzi pani Renata, czeka się w kolejce często miesiącami. To fragment pisma, jakie otrzymaliśmy od NFZ w tej sprawie:
„Pacjent może korzystać z fizjoterapii domowej bezpłatnie w każdej poradni/gabinecie fizjoterapii ambulatoryjnej lub domowej, które mają podpisaną umowę z NFZ. Zgodnie z rozporządzeniem „koszykowym” pacjentowi przysługuje do 80 dni zabiegowych w ciągu roku.”
Niestety, o pieniądze na leczenie Patryka rodzina musi walczyć sama. A tych brakuje. Patyk ma jeszcze troje rodzeństwa. Pracuje tylko ojciec. Na pełną pomoc od państwa liczyć nie mogą. Pozostaje im tylko prosić ludzi o pomoc.
- Ja cały czas mam wyrzuty sumienia, że powinniśmy na to mieć, a nie prosić ludzi o każdą złotówkę, ale nie mamy innego wyjścia – mówi Renata Chełczyńska, matka Patryka.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk