„Polska w budowie”

Miejski Zarząd Dróg Kielcach zamienił myjnię samochodową pana Damiana w kupę gruzu. Obiekt stał na trasie budowanego węzła drogowego w Kielcach. Właściciel myjni twierdzi, że wszystko odbyło się bez jego wiedzy. Nie godził się na rozbiórkę, bo zaproponowano mu zbyt niskie odszkodowanie.

Przepiłowana kłódka, uszkodzone zamki, resztki ścian i trochę gruzu. Tyle zostało dziś z myjni pana Damiana Giemzy w Kielcach. Kilka dni temu na terenie nieruchomości brat pana Damiana, Rafał, zastał robotników rozbierających budynek.

- Zniszczyli kłódkę, wjechali na teren posesji i zaczęli wynosić przedmioty z budynków należących do pana Giemzy – opowiada Mariusz Małachowski, sąsiad pana Damiana, świadek zdarzenia.

Problemy pana Damiana pojawiły się wraz z budową „Węzła Żelazna” – dużej inwestycji drogowej w centrum Kielc. Ponieważ będzie on przebiegał przez teren jego myjni, na mocy specustawy drogowej pana Damiana wywłaszczono i przedstawiono operat szacunkowy jego nieruchomości. Z wyceną mężczyzna się nie zgodził.

- Nieco dalej jest do sprzedania 800-metrowa działka z domem do rozbiórki. Jej cena wywoławcza to 1 700 000 zł. Moją nieruchomość, czyli trzy działki i budynki wyceniono na 960 000 zł – opowiada Damian Giemza.

Pan Damian złożył sprzeciw od operatu do Urzędu Wojewódzkiego. Postanowił także nie opuszczać swojej nieruchomości do czasu wyjaśnienia wątpliwości związanych z wyceną. W takiej sytuacji Miejski Zarząd Dróg powinien uruchomić zapisy specustawy.

- Powinno zostać wszczęte postępowanie administracyjne, które, w przypadku braku porozumienia, powinno być zakończone tytułem wykonawczym i egzekucją komornika - mówi Przemysław Majewski, pełnomocnik pana Damiana.

Tak się jednak nie stało. Postępowania nie wszczęto, a na teren myjni wjechał ciężki sprzęt. Dlaczego? Bo Miejski Zarząd Dróg twierdzi, ku zdumieniu pana Damiana, że ten dobrowolnie oddał im nieruchomość...

- 21 września komisja przeprowadzała rekonesans na tej nieruchomości i ten pan przekazał nam klucze do nieruchomości – twierdzi Jarosław Skrzydło z Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach.

- Nie przekazywałem żadnych kluczy. Było spotkanie z Zarządem Dróg, wpuściłem ich na posesję i powiedziałem, że będziemy rozmawiać po rozprawie administracyjnej w sprawie odszkodowania. Robią ze mnie idiotę, żadnych kluczy im nie przekazywałem. Mam wszystkie zestawy kluczy, mogę pokazać, że pasują do tej rozpiłowanej kłódki. Niech MZD przyjedzie i pokaże, czy ich klucze pasują – mówi Damian Giemza.

- Jeżeli dysponowali kluczami, to dlaczego uszkodzili kłódkę przy bramie wjazdowej, czemu siłą weszli do myjni i pomieszczenia socjalnego? – pyta Przemysław Majewski, pełnomocnik pana Damiana.

Pan Damian, dzień przed naszą wizytą, próbował wyjaśnić wątpliwości co do przekazanych kluczy i terminu rozbiórki w Miejskim Zarządzie Dróg. Rozmowę nagrał. Oto fragment:

Urzędnik: Dał nam pan klucze,  rozeszliśmy się w zgodzie.
Pan Damian: Nie, nie dałem wam kluczy, bo mówiłem, że pójdę na rozprawę i dopiero wydam klucze.
Urzędnik: Naprawdę?
Pan Damian: Oczywiście, że tak.
Urzędnik: To może zrobimy tak, ja teraz te klucze odbiorę…
Pan Damian: Pan wie, że kłódki są rozwalone?
Urzędnik: Być może... I pan twierdzi, że pan kluczy nie oddał?
Pan Damian: Nie, nie oddałem kluczy.
Urzędnik: Wiecie co, zaskoczyliście mnie tym, co mówicie.

Pewne jest jedno – z myjni niewiele zostało. Pan Damian jeszcze kilka dni temu planował powołanie rzeczoznawcy do zrobienia wyceny budynku. Ale jak wycenić myjnię, której już nie ma?

- Wejście MZD na teren tej nieruchomości i podjęcie prac rozbiórkowych najprawdopodobniej skutecznie uniemożliwi ustalenie wartości rynkowej tej działki – mówi Przemysław Majewski, pełnomocnik pana Damiana.

- W tej sprawie absolutnie wszystko odbyło się zgodnie z literą prawą, zarząd dróg w tej kwestii nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia – mówi Jarosław Skrzydło z Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl