Psie szaleństwo

Pani Antonina trzyma na swojej posesji w Pomiechówku na Mazowszu ponad sto psów. Jej sąsiedzi są wściekli, bo w całej okolicy śmierdzi i słychać szczekanie. Zwierzęta są odżywione i zadbane, więc odebrać ich nie można. 75-letnia kobieta rozstawać się z nimi nie zamierza.

- Nie do wytrzymania. Szczekają w dzień, noc i śmierdzą, zwłaszcza latem – mówi pan Kazimierz, sąsiad pani Antoniny.

Mówi, że popełniłaby samobójstwo, gdyby zabrali jej pieski. Nie chce ich oddać do adopcji, bo boi się, że trafią w złe ręce. To przybłędy, podrzutki, bezdomne psy. U 75 -letniej Antoniny Jaworskiej w przytulisku w Pomiechówku znalazły serce, opiekę, wikt i opierunek. Pani Antonina przygarnia wszystkie psy. Robi to już od 30 lat.

Kobieta sama nie dałaby rady utrzymać tych psów. Pomagają jej  finansowo stowarzyszenia i dobrzy ludzie. Psy są zaszczepione, większość z nich jest wysterylizowana.

- Violetta Villas mi pomaga, Krystyna Sienkiewicz kontaktuje się ze mną, ma działkę pod Serockiem – opowiada pani Antonia.
W przytulisku w Pomiechówku psy są zadbane. Jedzenia od stowarzyszeń i osób prywatnych jest tyle, że psy pozostawiają nawet podrzucane im mięso.

- Mięso, chleb ludzie wieszają na płocie, dają nawet przysmaki dla ludzi, ciasteczka. Tak jak  psy mają u mnie, to nie mają biedne dzieci – opowiada pani Antonina.

Dobro psów stoi w sprzeczności z dobrem sąsiadów. Ci mają dość psiarni. Oskarżają panią Antoninę nawet o znęcanie się nad nimi, choć dokumenty z kontroli temu zaprzeczają.

- To już dawno powinno być skasowane. Te psy w końcu ją zjedzą, bo się znęca nad nimi – twierdzi Wiesława Przyrzycka, sąsiadka pani Antoniny.

- Nawet grilla nie mogę sobie odpalić , bo taki tu ogromny fetor – dodaje Paweł Szymański, także sąsiad pani Antoniny

A co na to gmina? W tej „smrodliwej” sprawie przytuliska umówiono nas na rozmowę z wójtem, ale wójt…

- Musiał wyjechać pilnie w sprawach służbowych – powiedział Piotr Kownacki  z Urzędu Gminy Pomiechówek.

Wyznaczony do wywiadu pracownik gminy niewiele miał do powiedzenia na temat rozwiązania problemu uciążliwej psiarni.

- Przepisy prawne ograniczają możliwość eliminowania takich przypadków. Nie wprowadzono przepisów dotyczących ilości przetrzymywanych psów na posesji, niewiele możemy zrobić – powiedział Piotr Kownacki  z Urzędu Gminy Pomiechówek.

Trzy lata temu pani Antonina zwróciła się o pomoc finansową do gminy. Gmina pomoc chce dać, ale kobieta musiałaby zgodzić się na oddawanie psów do adopcji.

- Nigdy się na to nie zgodzę. Ja mam takie szczęście, że jak wezmą do adopcji, to te zwierzaki umierają - twierdzi pani Antonia.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl