Rodzinna obsesja

Stalker zniszczył życie rodziny Brzozów z Mszany na Śląsku. Najpierw wysyłał im obraźliwe i wulgarne anonimy, później podrzucał je sąsiadom, a następnie zostawiał w całej okolicy. Mszana to niewielka miejscowość. Rodzina Brzozów jest na skraju załamania.

- U nas od półtora roku nie ma innego tematu, jak anonimy, nie ma dnia żebyśmy razem nie popłakali sobie. Ja leżałam w szpitalu, na nerwy się leczę, razem z Karoliną korzystamy z porad psychologa – opowiada Elżbieta Brzoza, ofiara stalkingu, mama pani Karoliny.

- Jestem bardzo poniżona, bo nazwać k… albo szmatą, że chodzę bezwstydnie ubrana. Nigdy tak nie było – rozpacza pani Karolina.

Gra na organach w kościele to od lat pasja 21-letniej Karoliny Brzozy z małej miejscowości Mszana w województwie śląskim. Dzięki swoim zainteresowaniom poznała narzeczonego, jej największe szczęście. Szybko okazało się, że ich uczucie komuś przeszkadza.

- To się ciągnie od 12 marca 2010 roku, kiedy otrzymaliśmy list do domu z wulgaryzmami, oszczerstwami na naszą córkę – wspomina Karolina Brzoza. 

- Później anonimy zaczęły przychodzić do innych mieszkańców wsi. Były w nich oszczerstwa na całą naszą rodzinę. Napisano, że nasza miłość jest przeklęta, że nigdy nie będziemy szczęśliwi – dodaje Przemysław Marek, narzeczony pani Karoliny.

Tajemnicze listy nękają już całą okolicę. Kartki z wulgaryzmami rozrzucane są po posesjach sąsiadów. Cel wydaje się jeden - skłócić i wykluczyć z mszańskiej społeczności mieszkającą tam od kilku pokoleń rodzinę Brzozów.

- Młodsza córka znalazła na przystanku autobusowym porozrzucane kartki z imieniem, nazwiskiem i adresem Karoliny. Nazwano ją k… i szmatą. Dołączono brudną podpaskę z rajstopami – opowiada Elżbieta Brzoza, mama pani Karoliny.

- To skandaliczne po prostu, niezrozumiałe dla nas. Jak można tak nienawidzić osoby, która nic nikomu nie zrobiła? Spokojna, fajna dziewczyna – mówi sąsiadka pani Karoliny.

Rodzina Brzozów szuka autora listów już półtora roku. Prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie doszukała się gróźb karalnych. Brzozom pozostał sąd i oskarżenie prywatne, w którym muszą wskazać sprawcę i udowodnić jego winę. W tym celu udali się do grafologa.

- Grafolog wydał opinię, że robi to jedna z tych rodzin, z których mu dostarczyliśmy próbki pism – mówi Elżbieta Brzoza.

- Ta rodzina powinna mieć jakieś podstawy, żeby kogoś o to posądzić, a to są tylko ich przypuszczenia. Ja nie wiem z jakiego powodu, ja tej pani w ogóle nie znam. Przypuszczam, że chodzi o jakąś chorą zazdrość, że ten chłopak chodził do naszej córki – twierdzi członek rodziny, którą Brzozowie podejrzewają o starking.

- Przed poznaniem Karoliny byłem przez dwa lata związany z pewną dziewczyną. Rozstanie przebiegło w sposób normalny, bez większych konfliktów – opowiada Przemysław Marek, narzeczony pani Karoliny.

Opinie grafologów wykluczyły byłą partnerkę pana Przemka i jej rodziców, przeciwko którym toczy się postępowanie sądowe. Jednocześnie wskazano, że autorem listów jest prawdopodobnie kobieta z tej rodziny.

Z uwagi na zbyt skromny materiał dowodowy grafolog nie może wskazać konkretnej osoby. W takiej sytuacji rodzina Brzozów znowu byłaby w punkcie wyjścia, gdyby nie to, że anonimy nie ustały. Ostatni list został wysłany we wrześniu tego roku.

- Gdyby te zachowania toczyły się aktualnie, moglibyśmy je rozpoznawać pod kątem tzw. stalkingu. Przedtem nie było to możliwe, ponieważ ten przepis jeszcze nie obowiązywał – informuje Witold Janiec, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim.

Ściganie stalkingu, czyli uporczywego nękania jest możliwe od czerwca tego roku. Rodzina Brzozów ponownie złoży doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Tym razem ma nadzieję, że wymiar sprawiedliwości zakończy ich dramat.

- Chodzi o sprawiedliwość, chcemy, żeby ta osoba już przestała. My powinniśmy żyć jak rodzina, a nie ciągle wałkować tylko ten problem – mówi pani Karolina.*

* skrót materiału

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl