Kochany, podrzucony Kuba

Pani Beata opiekuje się niepełnosprawnym Kubą, choć nie jest z nim spokrewniona. Dziecko podrzuciła matka i zniknęła bez śladu. Nowa „mama” od pięciu lat leczy i rehabilituje chłopca. Niestety, państwo jej w tym nie pomaga. Ostatnio Kuba stracił prawo do rehabilitacji w żłobku.

- Są ciężkie chwile, wiadomo jak to z dzieckiem niepełnosprawnym, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego – mówi Beata Żabicka, która opiekuje się Kubą.

- Całą miłość przelała na to niepełnosprawne dziecko i chwała jej za to – dodaje Grzegorz Kaczmarek ze stowarzyszenia Dać Dzieciom Radość z Inowrocławia.

Pani Beata z Inowrocławia od pięciu lat opiekuje się niepełnosprawnym Kubą. Chłopca podrzuciła jej niepełnoletnia córka znajomej. Miała się wprowadzić do pani Beaty tylko na kilka dni, bo nie miała gdzie mieszkać…

- Mały leżał na wersalce, a matki już nie było. Próbowałam się z nią skontaktować, telefon nie odpowiadał. Postanowiliśmy, że nie oddamy go. Kuba do tej pory jest z nami – opowiada pani Beata.

Pani Beata, wychowująca już trójkę swoich dzieci, trzy lata temu została opiekunką prawną Kuby. Nie przeszkadzało jej to, że chłopiec urodził się z porażeniem mózgowym i wszystko wskazywało na to, że nigdy nie będzie słyszał, mówił, a nawet samodzielnie siedział.

- Miał buźkę zdeformowaną, nie wyglądał jak normalny noworodek. Kuba byłby skazany sam na siebie. Jak komuś by się przypomniało, że ma dostać jeść, to by dostał, przebrać tak samo. Wcześniej pracowałam z dziećmi niepełnosprawnymi, więc wiem jak to wygląda – mówi pani Beata.

Pani Beata rozpoczęła też walkę o przywrócenie Kubie zdrowia. Na własny koszt woziła chłopca do ośrodków rehabilitacyjnych i na spotkania ze specjalistami w całym kraju. Była między innymi w podwarszawskich Kajetanach, gdzie chłopcu wszczepiono implant - chłopiec zaczął słyszeć!

- W 2007 roku miał operację rozszczepienia podniebienia miękkiego. Według lekarzy miał nie siedzieć, być rośliną skazaną na pomoc innych, natomiast Kuba robi ogromne postępy – opowiada pani Beata.

Niestety, problemy narastały. W ubiegłym roku zmieniła się ustawa o wychowaniu przedszkolnym – Kuba nie ma już możliwości udziału w zajęciach, jakie organizowało jedno z inowrocławskich przedszkoli dla niepełnosprawnych dzieci.

- Dzieci do lat czterech mogą, powyżej już nie. Przeciągnęliśmy to kilka miesięcy, jednak prawa łamać nie możemy. W tej chwili dzieci powyżej lat czterech, które nie kwalifikują się do programu nauczania, pozostały poza opieką żłobkową – mówi Wojciech Piniewski, wiceprezydent Inowrocławia.

- Miał rehabilitację i kontakt z rówieśnikami, o co głównie zabiegałam. Izolować dziecko, to najgorsze, co może być – dodaje pani Beata.

Jak się okazuje problemem pani Beaty i osób w podobnej sytuacji jest też luka prawna: mimo iż kobieta cały swój czas poświęca dziecku, nie ma odprowadzanych składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – bo nie jest zawodową rodzina zastępczą i nie jest spokrewniona z Kubą.

- Nie ma odprowadzonych składek ani zdrowotnych, ani emerytalnych. Być może za kilka lat nie będzie miała żadnych uprawnień, na podstawie których mogłaby otrzymywać rentę czy emeryturę – mówi Mariola Pierzchalska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Inowrocławiu.

- I tutaj jest rola parlamentarzystów, żeby zwrócili na to uwagę – dodaje Grzegorz Kaczmarek ze stowarzyszenia Dać Dzieciom Radość w Inowrocławiu.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl