Miało być za darmo, są rachunki
Afera z serwisem internetowym pobieraczek pl, z którego można ściągać filmy i muzykę. Portal wabił internautów reklamą: 10 dni pobierania plików za darmo, a później wysyłał ponaglenia do zapłaty za rok użytkowania serwisu. Warunki były zapisane w regulaminie, którego większość użytkowników nie przeczytała. Serwis wziął pod lupę UOKiK i nałożył karę 250 tys. zł.
- Wysyłali mi niezbyt miłe maile, że znają mój adres IP i na podstawie tego, mogą skierować sprawę do sądu. Według tego pisma kwota do zapłaty to 465 zł – mówi Katarzyna, licealistka, która czuje się oszukana przez serwis.
Takie wezwania do zapłaty i groźby kar finansowych otrzymało mnóstwo osób – amatorów plików muzycznych i filmowych. Ściągali je z jednego z portali.
- Uważam, że zostałam oszukana. Chciałam zrezygnować, a nie mogłam i nie wiedziałam, że podczas samej rejestracji, czyli chęci zobaczenia czegoś na tym portalu, już muszę zapłacić 94 zł – opowiada Janina Rogala, studentka, która czuje się oszukana przez serwis.
- Według ostrożnych szacunków z serwisu skorzystało około 40 tysięcy osób – mówi Hubert Osiński, redaktor naczelny portalu „pozywamy-zbiorowo.pl”.
- Z naszych statystyk wynika, że miesięcznie do urzędu dzwoniło w sprawie serwisu, około 2500 osób – dodaje Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zwabieni reklamą internauci sądzili, że pobieranie plików muzycznych lub filmowych z serwisu jest bezpłatne. Okazało się jednak, że nie przeczytali dokładnie regulaminu. Teraz tysiące internautów musi zapłacić za cały rok dostępu do strony.
- Czy może być czytelny regulamin, który jest napisany małą czcionką, zawiera 5 tysięcy znaków i jest napisany na 8 stronach? – pyta Hubert Osiński, redaktor naczelny portalu „pozywamy-zbiorowo.pl”.
- Zakwestionowaliśmy reklamy internetowe serwisu, które informowały o 10 dniach pobierania za darmo, o ogromnych zasobach filmów, gier, programów, muzyki, itp. rzeczy – mówi Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Na internetowych forach aż huczy od „delikatnych” opinii na temat pobieraczka.
- W kwietniu 2010 r. wydaliśmy decyzję, że właściciele portalu, spółka Eller Service złamała prawo. Tzn., że konsumenci zostali wprowadzeni w błąd przez reklamę zamieszczoną na stornie internetowej, która sugerowała, że usługa jest za darmo, a tymczasem konsument musiał za nią zapłacić – informuje Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Za wprowadzenie internautów w błąd, urząd nałożył na spółkę właścicieli serwisu karę – prawie 250 tys. zł. Ci odwołali się od tej decyzji. Nie chcieli komentować tego przed naszą kamerą, ale wydali oświadczenie:
„Zarzut UOKiK,iż reklama serwisu mogła wprowadzać konsumentów w błąd jest nietrafiony. Od początku działania serwisu komunikaty reklamowe stosowane przez spółkę wskazywały, iż usługa jest świadczona bezpłatnie wyłącznie przez pierwsze 10 dni od momentu zawarcia umowy. Na stronie głównej serwisu znajduje się wyraźna informacja dla klientów wskazująca na odpłatność usługi. Dodatkowo dostępny jest szczegółowy cennik usług (w zakładce „nasze pakiety”)”.
- Dopiero od 16 kwietnia 2010 r. obowiązuje już nowy regulamin. Przedsiębiorca wprowadził zapis, na mocy którego do ceny za usługę nie wlicza się tego okresu bezpłatnego testowania -mówi Małgorzata Dziekciowska, prawnik Stowarzyszenia Prawników Polskich - Centrum Porad Konsumenckich.
Internauci zaczęli otrzymywać od portalu groźne wezwania do zapłaty 94,80 zł. Kwota w przypadku nieuregulowania może urosnąć do ponad 450 zł. Niektórzy przestraszyli się więc pism z informacjami o wysokich kosztach windykacji oraz umieszczenia w Krajowym Rejestrze Długów i zapłacili.
- Uważam, że jest to celowe wprowadzanie w błąd, które prowadzi do zastraszenia wielu osób. Ludzi przestraszyli się ich maili, tych wezwań do zapłaty i zapłacili. Te pieniądze portal otrzymał za nic – uważa Mateusz Omelan, licealista, który czuje się oszukany przez serwis.
Kara nałożona przez UOKiK nie chroni indywidualnych internautów. Ci zaczęli więc szukać wsparcia w pozwie zbiorowym. Niepełnoletni klienci portalu są w najbardziej komfortowej sytuacji. Z opinii prawników wynika, że nie muszą się niczego obawiać.
- Jeżeli osoba niepełnoletnia zadeklarowała, że jest pełnoletnią, to umowa jest nieważna, bo w tym momencie nie ma takiej osoby – mówi Małgorzata Rothert, Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie.
Spółka będąca właścicielem portalu ma już kolejne kłopoty. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął wobec niej kolejne postępowanie. Zarzuca się spółce m.in. zastraszanie internautów, sugerowanie, że mogli popełnić przestępstwo, grożenie windykacją.
- Wytknęliśmy im, że nie wysyłali konsumentom danych na piśmie, które są wymagane przez prawo, czyli np. imienia, nazwiska, adresu, ceny i informacji o prawie odstąpienia od umowy w ciągu 10 dni – informuje Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- Byłam zła, bo kazali mi płacić za usługę, z której nie skorzystałam, nic nie ściągnęłam. Sama nie czytałam regulaminu. Dopiero z tatą wyczytaliśmy, że rzeczywiście trzeba zapłacić, że można się odwołać do tych 10 dni bezpłatnych tylko, że to jest zapisane gdzieś na czwartej stronie regulaminu, drobnym druczkiem – dodaje Katarzyna, licealistka, która czuje się oszukana przez serwis.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja Zakrzewski