Ścigali go 20 lat

Przełom w sprawie zbrodni sprzed 20 lat. Lubelska policja zatrzymała mężczyznę podejrzanego o brutalne zabicie małżeństwa dentystów z Opola Lubelskiego i ich służącego. Zabójca zostawił na miejscu zbrodni ślady krwi. Dzięki badaniom DNA ustalono, że należą do Zdzisława F. Gdy policjanci zapukali do jego drzwi, zaniemówił.

2 sierpnia 1991 roku, Opole Lubelskie: policja odkryła w domu jednorodzinnym makabryczną zbrodnię. W centrum miasta doszło do potrójnego zabójstwa.

- Twarze ofiar były zmasakrowane. Podejrzany zadał kilkanaście ciosów każdej z nich - mówi Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Ofiarami okazali się 70-letnia Adela T., jej 74-letni mąż Mieczysław, a także ich 47-letni służący Władysław Legwant. Cała trójka została zamordowana przy pomocy siekiery, noża oraz młotka. W domu od czasów zbrodni nikt nie mieszka. Znajduje się tam sklep.

- Charakter obrażeń i to, że wszystko w mieszkaniu zostało wywrócone, wskazuje że najście miało charakter rabunkowy. Nie było tajemnicą, że było to zamożne małżeństwo. Wówczas sprzedali samochód - mówi Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

W 1991 roku w mieszkaniu odnaleziono ślady krwi nienależące do ofiar.  Okazało się, że sprawca skaleczył się, kiedy ofiary się broniły. Już wówczas wśród podejrzanych znalazł się Zdzisław F. - znajomy ofiar, który chciał kupić od nich samochód. Pobrano od niego do ekspertyzy kosmyk włosów.

Kilka miesięcy temu, używając najnowszej techniki, zbadano ponownie zabezpieczone przed laty ślady. Porównano DNA znajdujące się w odnalezionej krwi oraz DNA z zabezpieczonych włosów. Wyniki badań genetycznych nie pozostawiły żadnych wątpliwości. Ślady na miejscu zbrodni zostawił Zdzisław F. Policjanci ustalili, że podejrzany mężczyzna tuż przed zbrodnią przeniósł się na drugi koniec Polski. Wraz z rodziną zamieszkał koło Zielonej Góry w Nowej Soli. Do Opola Lubelskiego często jednak przyjeżdżał. Pod koniec października, 67-letni obecnie Zdzisław F. został aresztowany.

- O godzinie 6 rano zapukali do drzwi. Jak 67-letni mężczyzna dowiedział się, że policjanci przyjechali z Lublina, to nogi się pod nim ugięły - opowiada Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

- On nic się nie odezwał. To mnie zdziwiło, strasznie płakałam, bo nie mogłam w to uwierzyć. Żeby staruszka ciągać w kajdankach. Mam nadzieję, że to pomyłka - mówi pani Danuta, żona podejrzanego o potrójne zabójstwo.

- Prokuratura przedstawiła Zdzisławowi F. zarzut potrójnego zabójstwa i rozbój. Zginęły pieniądze, złote monety. Zdzisław F. nie przyznaje się do winy. Zasłania się niepamięcią -informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Śledczy biorą pod uwagę, że Zbigniew F. nie dokonał sam potrójnej zbrodni. Rodzina oskarżonego mężczyzny ma nadzieję, że to pomyłka. Natomiast brat zamordowanego Władysława Legwanta wierzy, że morderca wreszcie poniesie karę.

- Czuję ulgę, minął długi okres, ale czuję ulgę, że jednak sprawcy nie przejdzie to płazem. Człowiek już tracił nadzieję - mówi pan Andrzej, brat Władysława Legwanta.

- Jestem w szoku. Tyle lat się kogoś znało, mieszkało się z nim, a on miał dwie twarze. Niestety, trzeba zapłacić za to. Nieważne, czy to ojciec czy nie - dodaje pani Sylwia, córka Zdzisława F.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl