Celnicy niszczą firmę

Celnicy z Olsztyna niszczą prywatną firmę kurierską. Zażądali od przedsiębiorstwa prawie ćwierć miliona złotych akcyzy za paliwo, które kupiła kilka lat wcześniej. Problem w tym, że podatek powinien zapłacić nie kupujący, a sprzedający. Ten jednak majątku już nie ma.

Firma Jolanty Krzesińskiej z Olsztyna została doprowadzona na skraj bankructwa, a wszystko przez trudną do zrozumienia decyzję celników. Urząd celny zażądał od firmy niemal ćwierć miliona złotych akcyzy.

- Firma działa prawie 12 lat. Zajmujemy się dystrybucją przesyłek kurierskich – mówi Jolanta Krzesińska, właścicielka firmy kurierskiej, a jej kierownik Piotr Warzecha dodaje: Posiadamy kilkanaście pojazdów i dwudziestu kierowców. Podpisujemy umowy z dystrybutorami paliwa, posiadamy swój zbiornik paliwa i osobę odpowiedzialną za jego wydawanie. Tylko pod pełną kontrolą to może być prowadzone.

Przejrzystość dokumentacji okazała się zgubna dla firmy. Kontrola z urzędu celnego wykazała, że pani Jolanta kupowała paliwo od firm, które nie zapłaciły za nie akcyzy.

- Ponieważ organ celny nie może wyegzekwować podatku od osób zobowiązanych, to mówiąc trywialnie dopadł kogo miał pod ręką, kogo było najłatwiej. W efekcie obciążono nas niezapłaconą przez te podmioty akcyzą. Tyle że żaden przepis prawa nie umożliwia przeniesienia tego obciążenia na nabywcę – mówi Tadeusz Wojtaszek, pełnomocnik pani Jolanty.

Celnicy twierdzą coś innego. Według nich ustawa o podatku akcyzowym z 2004 roku umożliwia przerzucenie podatku na nabywcę, jeśli nie da się obciążyć nim firmy sprzedającej, a w tym przypadku to się nie udało.

- W toku postępowania nie stwierdzono, aby na wcześniejszych etapach obrotu tymże paliwem został uiszczony podatek akcyzowy. A zatem, na mocy ustawy o podatku akcyzowym, obciążyliśmy rzeczoną firmę – informuje Jarosław Kantecki, zastępca dyrektora Izby Celnej w Olsztynie.

Wobec firm sprzedających paliwo postępowanie umorzono, bo ich dawni właściciele nie mają majątku. Ich konta są puste, a oni sami nie pracują bądź wręcz zniknęli. Do rodziny jednego z nich - Roberta M. udało nam się dotrzeć.

- On się z nami pogniewał, trzasnął drzwiami i się wyprowadził – usłyszeliśmy od rodziny Roberta M.

- Oni nikogo nie ścigają, bo po co? Mamy panią Krzesińską, którą łatwo obrabować. Nazwijmy rzecz po imieniu: to jest rabunek – denerwuje się Tadeusz Wojtaszek, pełnomocnik pani Jolanty.

Celnicy obstają przy swoim. Żądane ćwierć miliona postanowili odebrać firmie tuż przed zeszłorocznymi Świętami Bożego Narodzenia.

- Ciężko mi o tym mówić. To był 23 grudnia, czyli przed samą Wigilią. Dowiedziałem się, że cała praca, którą wykonaliśmy w grudniu, a w grudniu mamy pracy ogrom, że za tę pracę pieniążków nie będzie, bo ktoś sobie je zajął – wspomina Piotr Warzecha, kierownik w firmie kurierskiej.

Sprawa trafiła do sądu administracyjnego w Olsztynie. Sędzia w postępowaniu egzekucyjnym dopatrzył się uchybień.

- Sąd uznał, że postępowanie egzekucyjne nie było prowadzone zgodnie z prawem, bowiem w toku postępowania nie był zawiadamiany pełnomocnik skarżącej – informuje Zbigniew Ślusarczyk, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie.

Kolejne sprawy sądowe się toczą, ale powstaje pytanie, czy podobna sytuacja może spotkać nas na stacji benzynowej? Czy celnicy zgłoszą się do nas po niezapłaconą akcyzę?

- Trudno mi się wypowiadać o sytuacjach hipotetycznych– mówi Jarosław Kantecki, zastępca dyrektora Izby Celnej w Olsztynie.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl