Skazani na bezdomność
Pani Anna uciekła z dwójką niepełnosprawnych dzieci od swojego konkubenta. Znalazła schronienie w ośrodku interwencji czasowej we Wrocławiu. Niestety, regulamin pozwolił jej tam zostać tylko przez pół roku. Dziś matka z dwójką dzieci jest bezdomna. Choć trudno w to uwierzyć, żaden ośrodek nie znalazł dla niej miejsca.
- Nie mam pojęcia, gdzie jutro pójdę z dziećmi – rozpacza Anna Ratajczak.
Pani Anna ma trzydzieści lat. Jest matką dwójki dzieci: siedmioletniego Huberta i sześcioletniego Oskara. Swoje dzieciństwo spędziła we Wrocławiu. To czas, o którym wolałaby zapomnieć.
- Matka przeprowadziła się z ojczymem do Wrocławia. Zaczęło się bicie nas, psychiczne znęcanie, ojczym chciał mnie wykorzystać seksualnie. Pokazywał różne filmy, zmuszał do pocałunków i próbował odbyć ze mną stosunek – mówi Anna Ratajczak.
Ojczym za molestowanie trafił do więzienia, pani Anna z rodzeństwem do domu dziecka.
- Myślę, że matka wiedziała. Może nie chciała tego widzieć, bo bała się go stracić – mówi pani Marta, siostra pani Anny.
Po opuszczeniu domu dziecka pani Anna robiła wszystko, by zapomnieć o koszmarze, który przeżyła. Poznała pana Pawła. Razem zamieszkali w małej wiosce niedaleko Nowej Soli. Urodziła im się dwójka dzieci. Chłopcy są niepełnosprawni. Niestety, od kilku lat w związku pani Anny i pana Pawła, nie układa się.
- Zaczął nadużywać alkoholu, był wybuchowy, czepiał się dzieci. Gdy stawałam w ich obronie, dochodziło do rękoczynów – opowiada kobieta.
Jak twierdzi pani Anna, częste awantury doprowadziły do tego, że postanowiła odejść od konkubenta. Starała się o mieszkanie socjalne. Niestety, do dziś go nie otrzymała. Kilka miesięcy temu postanowiła więc wrócić do Wrocławia. Trafiła do ośrodka interwencji czasowej. Znalazła pracę jako sprzedawca.
Za pobyt w ośrodku kobieta musiała płacić ponad pięćset złotych miesięcznie. Choć warunki mieszkalne nie są dobre, cieszyła się, że może rozpocząć nowe życie. Niestety, nie trwało to długo. Miesiąc temu straciła pracę, a kilka dni temu dostała wypowiedzenie z ośrodka. Powód: między innymi przepisy.
- Zgodnie z naszym regulaminem, w ośrodku można przebywać przez pół roku. Dłużej mogą zostać tylko osoby z naszego terenu, czyli z Wrocławia i okolic. Pani Anna musi jutro opuścić nasz ośrodek – mówi Grażyna Drobik z Ośrodka Interwencji Czasowej we Wrocławiu.
Pani Anna nie che wrócić do konkubenta. Próbowaliśmy więc znaleźć dla niej tymczasowe schronienie w innych ośrodkach. Niestety, bezskutecznie. Powód? Brak miejsc. Na terenie gminy, gdzie mieszkała z konkubentem na pomoc w znalezieniu ośrodka też nie może liczyć.
- U nas nie ma takiego ośrodka, jesteśmy małą gminą i jest bardzo mało lokali socjalnych – mówi kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w gminie Kolsko.
- Powrót do konkubenta oznacza dla mnie przegraną, nie chcę – rozpacza pani Anna.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk