Wójt potęgą jest…
Urzędnik rządzi podstawówką. Wójt gminy Jastków ogłosił konkurs na dyrektora szkoły podstawowej. Gdy wygrała dotychczasowa dyrektorka, powierzył jej stanowisko tylko na rok, a nie na pięć, jak przewidują przepisy. I choć jego decyzję uchylił wojewoda oraz sąd administracyjny, to dyrektor straciła pracę.
Zaczęło się półtora roku temu, gdy wójt gminy Jastków ogłosił konkurs na stanowisko dyrektora szkoły w Płouszowicach koło Lublina. Wygrała dotychczasowa dyrektorka Beata Dzierżak. Wójt powierzył jej to stanowisko na rok, a nie na pięć, jak przewidują przepisy.
- Na rok można powołać jedynie w szczególnych przypadkach, takich jak likwidacja szkoły, czy pójście na emeryturę dyrektora. Ja się odwołałam do wojewody, a ta zarządzenie wójta uchyliła – opowiada Beata Dzierżak, była dyrektor szkoły podstawowej w Płouszowicach.
- Wójt złożył skargę na nasze rozstrzygnięcie nadzorcze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a ten 15 września ją oddalił, uznając, że jego działanie nie znajduje uzasadnienia w przepisach prawa – informuje Cezary Widomski z wydziału nadzoru i kontroli Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
Kiedy wójt przegrał w sądzie, postanowił unieważnić konkurs na stanowisko dyrektora szkoły - konkurs, który sam zorganizował rok wcześniej. Za dyrektor Beatą Dzierżak murem stanęli rodzice.
- To jest bezprawie. Wójt traktuje gminę, jak swój folwark. Uważamy, że nie ma powodu zabierać nam pani dyrektor – mówią rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej w Płouszowicach.
Dyrektorka ponownie poskarżyła się do wojewody i sądu administracyjnego. Obie instytucje nie miały wątpliwości. Uchylono decyzję wójta o nieważności konkursu.
- Konkurs unieważniłem z powodu poważnych uchybień. Nie był ogłoszony w prasie lokalnej, a jedynie w Internecie – mówi Zbigniew Samoń, wójt gminy Jastków.
Dlaczego wójt nie chce, żeby pani Beata była dyrektorem? Rodzice uważają, że stało się to od momentu, kiedy dyrektorka zaczęła kwestionować jego decyzję w sprawie przewoźnika, który woził ich dzieci do szkoły.
- Gimbus miał wypadek, wpadł do rowu. Pani dyrektor wezwała policję i od tego się zaczęło – twierdzą rodzice uczniów.
- Interweniowałam w tej sprawie kilkukrotnie, bo przewoźnik nie wywiązał się z obowiązków. Ten autobus wjechał w stertę kamieni, bo hamulce siadły. Kiedyś benzyny zabrakło. Dla mnie ważne jest dobro dzieci – przekonuje Beata Dzierżak, była dyrektor Szkoły Podstawowej w Płouszowicach.
Od szkolnych wakacji wójt powierzał Beacie Dzierżak pełnienie obowiązków dyrektora podpisując jej nominacje na miesiąc. Ostatnia wygasła 31 października. Nie przedłużył jej. Twierdzi, że działa zgodnie z prawem.
- Nie przedłużyłem, ponieważ zaistniały okoliczności, które wskazują na to, że pani dyrektor nie może pełnić roli dyrektora szkoły: to jest brak przygotowania pedagogicznego. To opinia kancelarii prawnej – mówi Zbigniew Samoń, wójt gminy Jastków.
- On podważył decyzję kuratorium władnego w tej kwestii. Ja jestem 25. rok nauczycielem dyplomowanym, a żeby być mianowanym, to trzeba mieć wykształcenie pedagogiczne – mówi Beata Dzierżak. Jej słowa potwierdza Krzysztof Babisz, Lubelski Kurator Oświaty: Nie ma żadnych przeszkód, żeby pani dyrektor nie mogła pełnić tej funkcji. Ma pełne przygotowanie.
Wbrew opiniom wojewody, kuratora oraz orzeczeniom Naczelnego Sądu Administracyjnego wójt zapowiedział, że kolejnego dyrektora wyłoni w nowym konkursie. Poprzednim się już nie przejmuje.
- Stary konkurs został już skonsumowany. Pani dostała umowę na czas krótszy, który upłynął – twierdzi Zbigniew Samoń, wójt gminy Jastków.
- Nie ma powodów ogłaszać nowego konkursu, bo konkurs odbył się rok temu. Potwierdził to nadzór wojewody i sąd administracyjny. Pani Dzierżak powinna przez 4 lata pełnić swoją funkcję – mówi Teresa Misiuk, wiceprzewodnicząca Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki