Walczą o życie synka

U 4-letniego Oliwiera lekarze zdiagnozowali nowotwór złośliwy. Dają mu tylko 20 procent szans na pokonanie choroby. Ratunkiem dla dziecka jest terapia w niemieckiej klinice, dzięki której jego szanse na przeżycie wzrosną trzykrotnie. Niestety, terapia kosztuje 80 tysięcy euro, a NFZ zwleka z decyzją, czy ją zrefunduje.

Dom Adrianny i Remigiusza był wypełniony uśmiechem małego Oliwiera. Radość skończyła się w sierpniu ubiegłego roku. Rodzice nie przypuszczali, że ból brzucha, wtedy ich trzyletniego synka, odmieni ich rodzinne życie aż tak drastycznie.

- Do tego feralnego dnia w sierpniu ubiegłego roku był zupełnie zdrowym dzieckiem.  Pojawiły się bóle brzuszka, gorączka. Po USG doktor od razu podejrzewała, że to guz – mówi Adrianna Przybek, mama Oliwiera.

Rodzice z Oliwierem trafili do wrocławskiego szpitala onkologicznego dla dzieci. Szereg szczegółowych badań i wstrząsająca diagnoza. Nowotwór złośliwy i tylko 20 procent szans na przeżycie dziecka.

- To jest nowotwór bardzo złośliwy, ma czwarty stopień zaawansowania, w dodatku z genem, który źle rokuje – informuje prof. Alicja Chybicka z Akademii Medycznej we Wrocławiu.

- Najgorsze, co pamiętam, to moje dziecko, które nikło w oczach, które się zmieniało pod względem wyglądu, charakteru, bo jednak chemia robiła swoje,dawała mu popalić – wspomina Adrianna Przybek, mama Oliwiera.

Teraz sensem ich życia stała się walka o życie dziecka. Oliwier musi szybko zostać poddany nowemu leczeniu. Niestety, w Polsce nie ma takich możliwości. Jedyną szansą jest wyjazd do kliniki w Niemczech.

- Syn ma 20 procent szans na przeżycie. Bardzo dużo dzieci z tą chorobą umiera – mówi Remigiusz Przybek, tata Oliwiera.

- Jeżeli zastosuje się metodę, która w Polsce jest niedostępna, to szanse dziecka wzrastają do 60 procent. Problem polega na tym, że to ciało mononuklearne jest w próbach klinicznych W Niemczech i w USA i trzeba za to płacić – dodaje prof. Alicja Chybicka z Akademii Medycznej we Wrocławiu.

80 tysięcy euro - tyle kosztuje leczenie w niemieckiej klinice, która wyraziła zgodę na przyjazd Oliwiera. Jego rodzice takich pieniędzy nie mają. W dodatku terapię trzeba zacząć jak najszybciej. Dlatego rodzice Oliwiera zwrócili się do Narodowego Funduszu Zdrowia. Mają opinię krajowego i wojewódzkiego konsultanta, że dalsze leczenie jest konieczne, a w Polsce niemozliwe.

- Codziennie czekam na decyzję NFZ. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że nam odmówią, ponieważ jest to badanie kliniczne, którego nie ma tego w koszyku świadczeń – mówi Remigiusz Przybek, tata Oliwiera.

- Wystąpiłam do NFZ o refundację tego wyjazdu. Jeśli to ma mieć jakiś sens, to Oliwier powinien wyjechać w listopadzie lub grudniu – dodaje prof. Alicja Chybicka z Akademii Medycznej we Wrocławiu.

Na ratowanie dziecka rodzice zebrali już ponad 100 tysięcy złotych. Potrzeba jeszcze ponad 260 tysięcy. Cały czas jednak czekają na odpowiedź z NFZ, bo dalej nie wiedzą, czy leczenie Oliwiera jest w koszyku świadczeń gwarantowanych, czy nie.

- NFZ już nawet odpowiedział. Zapytał, gdzie to jest w koszyku? Odpisałam im. Te dokumenty leżą u nich od września – opowiada prof. Alicja Chybicka z Akademii Medycznej we Wrocławiu.

- Leczenie Oliwiera jest w koszyku świadczeń gwarantowanych. Mamy opinię działu merytorycznego NFZ. Teraz decyzję podejmie prezes – mówi Joanna Mierzwińska. rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl