Zniszczony urzędnik

Prokuratura zniszczyła urzędnika? Śledczy oskarżyli Naczelnika Urzędu Skarbowego w Częstochowie o przyjęcie łapówki. Urzędnik spędził w areszcie 17 miesięcy. Zarzuty opierały się przede wszystkim na kontrowersyjnych zeznaniach świadka koronnego - Macieja B. Kontrowersyjnych, bo kilka miesięcy wcześniej mężczyzna został zatrzymany, gdy szantażował jedną z rodzin. Żądał łapówki za odwołanie swoich zeznań.

- Tak nie może być, żeby człowieka, który coś dla tego kraju zrobił, nagle wsadzić do więzienia, jak najgorszego bandytę - mówi Mirosława Zielińska, żona pana Bogdana.

Bogdan Zieliński przez 12 lat był Naczelnikiem Pierwszego Urzędu Skarbowego w Częstochowie. Przez ten czas otrzymał wiele nagród, cieszył się nienaganną reputacją. Swoją karierę urzędniczą zakończył jednak w areszcie tymczasowym.

Podstawą do zatrzymania urzędnika były między innymi oskarżenia świadka koronnego o pseudonimie Gruby, byłego członka gangu zajmującego się oszustwami gospodarczymi. Jak się okazało Maciej B. nie zerwał ze światem przestępczym. Razem ze szwagierką Katarzyną K. i jej partnerem Arturem G. chcieli zarobić na zeznaniach. Bandytę zdemaskował detektyw Krzysztof Rutkowski.

- Świadek Maciej B. miał zarzuty powoływania się na określone wpływy w różnych instytucjach i załatwianie uchylenia aresztów różnym osobom w zamian za korzyści majątkowe. Został zatrzymany na gorącym uczynku, w związku z tym dowody były więcej niż oczywiste - informuje Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Maciej B. został skazany na 7 lat więzienia za wyłudzenie i próbę wyłudzenia pieniędzy od czterech rodzin. Mimo to, prokuratura nie pozbawiła "Grubego" statusu świadka, a jego zeznania wciąż uważa za wiarygodne. Na ich podstawie Bogdan Zieliński został oskarżony o przyjęcie 10 tysięcy złotych łapówki. Do wręczenia łapówki przyznawał się właśnie Maciej B.

- Ja myślałem ,że to jest jakaś pomyłka. Tego świadka koronnego ani nie widziałem, ani nie znałem - twierdzi Bogdan Zieliński, oskarżony o korupcję.
Prokurator zarzucił również urzędnikowi siedmiokrotne korzystanie z pojazdów jednej z częstochowskich firm samochodowych w zamian za korzystne dla niej decyzje. Autami miał jeździć nie sam naczelnik, ale jego syn, student prawa. On również otrzymał zarzuty, ale do aresztu nie trafił.

- To nie była żadna łapówka, to była normalna forma testowania samochodu. Pan prokurator ma dokumenty poświadczające, że ten samochód był wypożyczany, użyczany - mówi Łukasz Zieliński, syn pana Bogdana.

- To było zrobione po to, żebym się przyznał do winy, bo pan prokurator przez rok trzymając mnie w areszcie nic mi nie udowodnił - dodaje Bogdan Zieliński.

Pan Bogdan spędził w areszcie blisko półtora roku, mimo że był jedynym żywicielem rodziny i cierpi na przewlekłą chorobę - wirusowe zapalenie wątroby typu C. W więzieniu nie mógł podjąć refundowanego przez NFZ leczenia interferonem. Nie pomogły również poręczenia złożone przez szanowane autorytety.

- Musi mieć nadzieję, że prędzej czy później sprawiedliwości stanie się zadość - mówi o. Jan Jerzy Tomziński, były generał i przeor Zakonu Paulinów na Jasnej Górze, który poręczył za pana Bogdana.

- Należałoby życzyć nam, aby tak kompetentni urzędnicy pracowali w naszym kraju - dodaje Janusz Darocha, 10-krotny mistrz świata w lataniu precyzyjnym, który poręczył za pana Bogdana.

Po dwóch latach śledztwa akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Częstochowie. Prokurator dodatkowo oskarżył urzędnika o przekraczanie uprawnień, niedopełnienie obowiązków i korupcję. Ku zaskoczeniu samego sądu zniknął wątek świadka koronnego. Akt oskarżenia został zwrócony prokuratorowi „w celu usunięcia istotnych braków postępowania przygotowawczego”. Dlaczego w akcie oskarżenia nie pojawił się wątek świadka koronnego?

- Ten zarzut został jeszcze w prokuraturze, do sądu zostały skierowane te materiały, w których wyjaśniliśmy wszystkie wątpliwości, natomiast te rzeczy, które nie do końca zostały udowodnione, zostały. Zresztą potem ten zarzut z powrotem pojawił się w akcie oskarżenia z 2011 roku - tłumaczy Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.

Prokurator potrzebował kolejnych czterech lat na uzupełnienie aktu oskarżenia, który ostatecznie w marcu tego roku ponownie trafił do sądu. Od tego czasu sprawa jeszcze nie trafiła na wokandę.

- Przechodzimy piekło, bo to wszystko wisi w próżni. Tak się nie da żyć! - mówi Mirosława Zielińska, żona pana Bogdana.*

* skrót materiału

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl