Ratuje jeże, prosi o pomoc
Swoje życie poświęca ratowaniu jeży. Andrzej Kuziomski prowadzi w Krakowie Pogotowie Jeżowe. Trafiają do niego przypadki, którym nikt nie daje szans na przeżycie. Obecnie mężczyzna ma 64 pacjentów. Więcej już nie pomieści. Apeluje o pomoc, bo skończyły mu się pieniądze na leczenie i opiekę. Zdrowe jeże chętnie odda ludziom dobrego serca.
Jeż to gatunek chroniony, mimo to jest bezmyślnie okaleczany i zabijany.
- Ludzie świadomie ucinają łapki, wydłubują oczy, spalają żywcem, rozszarpują kosiarkami lub dopuszczają psa, by się nim bawił – opowiada Andrzej Kuziomski.
4 lata temu w Krakowie, w prywatnym mieszkaniu pan Andrzej Kuziomski założył pierwsze i jedyne w Polsce Pogotowie Jeżowe. Trafiają do niego jeże z całego kraju w stanie tak ciężkim, że nikt już nie daje im szans na przeżycie. W jego Ośrodku Rehabilitacyjnym odzyskują silę i zdrowie. Teraz jego życie jest całkowicie podporządkowane zwierzakom.
- Funkcjonuje mit o tym, że jeże jedzą jabłka i, idąc za ciosem, marchewkę, sałaty i tak dalej. Nie dajemy takich rzeczy. Jeż jest owadożercą i mięsożercą. Trzeba mu dawać rzeczy mięsne i karmy wysokomięsne, które ściągam z Niemiec, bo w Polsce nie ma. W każdym pomieszczeniu są jeże. Ja mam tylko mały kącik, gdzie mogę zasnąć. Śpię nie dłużej niż 50 minut, bo zaraz urządzenia alarmowe się włączają albo timer, że trzeba podać leki – opowiada pan Andrzej.
Ciągła opieka nad 64 jeżami wypełnia każdy dzień pana Andrzeja. Swoich podopiecznych zostawia samych tylko wtedy, kiedy z chorymi jeżami jeździ do kliniki. Zostawia chore, a przywozi te, które już są po leczeniu. Niestety, największym problemem okazuje się brak pieniędzy na ich leczenie i opiekę. Za wszystko mężczyzna płaci sam.
- Ja zawsze powtarzam, że pan Andrzej jest bardzo pozytywnym szaleńcem , bo podporządkował całe swoje życie jeżom . Nie każdego na to stać. On to lubi i tym żyje. Ile mogę, to pomagam – mówi Przemysław Baran z Kliniki Weterynaryjnej Arka w Krakowie.
- Jest dramat, bo koszta są bardzo duże, a nie ma żadnego dofinansowania instytucjonalnego. W zasadzie łatamy koniec z końcem dzięki wpłatom osób prywatnych, które gdzieś przeczytają jakiś materiał czy zobaczą nas w telewizji – dodaje pan Andrzej.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
Wszystkich, którzy chcą pomóc, prosimy o kontakt z redakcją. Tel: (22) 514 41 26