Kat czy ofiara żony?
Niewinny w więzieniu? Pan Jacek został skazany na cztery lata ze znęcanie się nad żoną i doprowadzenie do próby samobójczej córki, która rzekomo przedawkowała leki. Mężczyzny bronią psycholodzy ze Stowarzyszenia Stop Manipulacji oraz... teściowa. Kobieta opowiada, że jej własna córka to manipulantka, która nigdy nie interesowała się swoimi dziećmi, a męża zamierzała otruć. W dodatku zadłużyła rodzinę.
- Jednorazowy incydent, nawet z agresją jest traktowany jako znęcanie się, a tego nie można robić. Człowiek jest tylko człowiekiem, ma pewne wady, niedociągnięcia. Nie wiem. jak to się stało, że na podstawie takich słabych dowodów człowiek został skazany na tak wysoką karę - twierdzi Barbara Gujska, psycholog ze Stowarzyszenia Stop Manipulacji.
Jacek i Jolanta M. przez kilkanaście lat żyli zgodnie na jednym z warszawskich osiedli. Wkrótce po ślubie zamieszkali wspólnie z rodzicami pani Jolanty. Potem w innym mieszkaniu piętro wyżej. Wspólnie prowadzili małą firmę. Nieporozumienia pojawiły się, gdy pan Jacek zaczął chorować i przeszedł wylew.
- Córka wychodzi do mnie i mówi, że warzywkiem nie będzie się zajmować. Jak Jacek wróci, że trzeba będzie go otruć insuliną - mówi pani Krystyna, teściowa pana Jacka.
- Moja starsza córka, kiedy miała 12 lat usłyszała od żony, że postanowiliśmy mieć drugie dziecko, że żona jest w ciąży, a ja córki nie kocham - mówi pan Jacek.
Gdy pan Jacek doszedł do siebie po wylewie, to on zajął się prowadzeniem domu i wychowaniem dwóch córek. Jak mówi, żona mu w tym w ogóle nie pomagała.
- Pięć lat moja córka nie uczestniczyła w życiu rodziny. Zięć był po wylewie, a ona przychodziła późno do domu. Udawała że pracuje, ale tych pieniędzy nie było. Popadli w długi. Niby pracowała, a przez 5 lat nie przynosiła do domu pieniędzy. Nie wiadomo, co z nimi robiła. Wiem, że nawiązała dużo znajomości z innymi mężczyznami - mówi pani Krystyna, teściowa pana Jacka.
Pan Jacek mówi, że gdyby nie pomoc rodziny, nie wiadomo jak by przeżyli. Jeździł z młodszą córką na obiady do swojej mamy, zabierał zapas jedzenia na cały tydzień.
- Nie wiem, na co ona wydawała. Przychodziła jeszcze do mnie i pożyczała. Ja sprzedałam mieszkanie, częściowo pokryłam ich dług. Zarządzała nieruchomościami. Doprowadziła do defraudacji 18 tys. zł, wyrok dostała. Ja pokrywałam wszelkie długi. Pracowała w banku, też zostawiła dług - opowiada pani Krystyna, teściowa pana Jacka.
- Ona potrafiła rano zrzucać moją teściową ze schodów, dzień wcześniej robić jej karczemną awanturę, bić młodszą córkę. Następnego szła do pani psycholog i skarżyła się, że jest ofiarą maltretowania - dodaje pan Jacek.
Cztery lata temu najmłodsza córka państwa M., Joanna nie chciała pójść na zajęcia siatkówki. Między nią a ojcem doszło do kłótni. Trzynastolatka twierdzi, że ojciec ją przewrócił, potem zażyła 10-12 tabletek. Badania toksykologiczne wykazały tylko kilka.
- Wstając gwałtownie popchnęła swoje krzesło nogami we mnie. Zostałem ugodzony. Ona się rzuciła na mnie, ale straciła równowagę i potknęła się o pufę. Podstawiłem ręce pod jej głowę, asekurowałem ją, upadliśmy. Potem się okazało, że ja w tej pozycji bocznej, asekurującej głowę miałem ją podduszać i szarpać - twierdzi pan Jacek.
- Niech mi pani uwierzy, moim zdaniem, szkoda pani czasu na zajmowanie się tym tematem - powiedziała Jolanta M., żona pana Jacka.
- Zatrucia jako takiego nie było. Nie stwierdzono żadnych przejawów posiadania jakichś substancji toksycznych w organizmie. W związku z tym zachodzi podejrzenie, że w ogóle tego nie było, że nie wzięła tych środków. To była jej czysta konfabulacja, świadome kłamstwo - mówi Barbara Gujska, psycholog ze Stowarzyszenia Stop Manipulacji.
Pan Jacek od razu trafił na trzy miesiące do aresztu. Następnie sąd skazał go na cztery lata więzienia. Za doprowadzenie do próby samobójczej córki oraz znęcanie się nad żoną i córkami. W areszcie pan Jacek otrzymywał listy od swojego teścia. Nieżyjący już dziś starszy pan podtrzymywał go na duchu. Pisał, że zbiera dowody jego niewinności.
- Ten człowiek nie powinien być ukarany. Nie było żadnych podstaw, wyrok jest absurdalny - grzmi Barbara Gujska, psycholog ze Stowarzyszenia Stop Manipulacji.
Pan Jacek chce złożyć kasację wyroku. Jednak to nie zwalnia go z obowiązku pójścia do więzienia. Małżonkowie M. rozwodzą się. Pan Jacek otrzymał zakaz kontaktowania się z rodziną. Sąd zasądził też jego eksmisję z mieszkania.
- Ja się czuję jak w czyśćcu. Nie wiem, czy ja żyję, czy ja ten wyrok przeżyłem, czy żyję w nadal czyśćcu. Nie mam zielonego pojęcia - mówi pan Jacek.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba