Pani Ewa dziękuje za pomoc!

Historię pani Ewy Prill-Szczepińskiej i jej dzieci pokazaliśmy na początku grudnia ubiegłego roku. Po tragicznej śmierci męża została sama z trójką dzieci: siedmioletnim Kamilem, czteroletnią Olą i jedenastomiesięczną Nataszą. Bez nadziei i środków do życia. Dzięki ofiarności naszych widzów pani Ewa nie martwi się już o to, co dać dzieciom do jedzenia. Odzew po materiale był tak duży, że pani Ewa dosłownie została zasypana paczkami i ofertami pomocy.

- Nie martwię się,  co dam dzieciom jeść, nie martwię się o pieluchy dla Nataszy. Jestem wzruszona taką ludzka dobrocią  – mówi Ewa Prill-Szczepińska, której pomogli widzowie Interwencji.


-  Bardzo dziękuję, że nam wysłali paczki,  bo umarlibyśmy  z głodu – mówi Kamil, syn pani Ewy.


Po grudniowej emisji materiału dotyczącego pani Ewy Prill-Szczepińskiej i jej trójki dzieci w naszej redakcji  rozdzwoniły się telefony, przyszło kilkaset e-maili. Wszyscy oferowali pomoc dla tej rodziny.


-  Ten czas po materiale, to był taki czas, jakiego jeszcze nie mieliśmy, to była wielka pomoc od ludzi, takiej pomocy ja się  nie spodziewałam. Ta pomoc była z całej Polski, ale i z Norwegii, z Irlandii, z Niemiec. Nie myślałam, że to może się zdarzyć - mówi pani Ewa.


33-letnia pani Ewa to wdowa samotnie wychowująca trójkę dzieci: siedmioletniego Kamila, czteroletnią Olę i jedenastomiesięczną Nataszę.  We wrześniu ubiegłego roku mąż pani Ewy wyszedł do pracy i już nie wrócił. Ciało mężczyzny znaleziono po ponad dwóch miesiącach w lesie pod Bydgoszczą. Pani Ewa została sama. Po mężu ma rentę 640 zł. W grudniu przyznano jej zasiłek rodzinny  czyli kolejne 600 zł. Kobieta czekając na jego przyznanie zadłużyła się.  Za sam czynsz w trzydziestometrowym mieszkaniu socjalnym kobieta musi zapłacić 200 zł.


-  Myślałam, żeby pójść do pracy, ale musiałabym mieć opiekunkę do trójki dzieci i wyszłabym na czysto, nie zarobiłabym nic, gdybym zapłaciła za jedzenie. Uważam, że przyznanie renty 640 zł na cztery osoby to jest banał, ja bym chciała dać tę rentę komuś z państwa rządzących, żeby przeżyli i ciekawe czy z 3 dzieci  przeżyłby -  mówiła pani Ewa.


Dziś sytuacja pani Ewy i jej dzieci jest zupełnie inna. Do rodziny trafiła pomoc. Paczki z jedzeniem, pieluchy dla najmłodszej Nataszy, ubrania dla dzieci, zabawki. Wszystko od ludzi dobrej woli.


-  Dostaliśmy nowe meble, lodówkę, kuchenkę mikrofalową, dostaliśmy również pomoc finansową.  Przyjechała  pani, która wzięła wszystkie rachunki, jakie mieliśmy i opłaciła je. Ja byłam w szoku, że ludzie jeszcze mają takie serca – mówi pani Ewa.


-  Były słodycze, makaron, pieluchy, mleko,  do picia soczki – mówi Kamil, syn pani Ewy.


Pani Ewa z nadzieją patrzy w przyszłość. Nie ma już długów. I najważniejsze, że ma co dać dzieciom do jedzenia. Kamil dostał też pod choinkę upragnionego królika. To pierwszy prezent, jaki dostał od bardzo dawna.


-  Maciej to mój nowy królik, dostałem go od Mikołaja.  Lubi jeść marchewkę i jabłka – mówi Kamil, syn pani Ewy.


- Nie jestem w stanie podziękować tym wszystkim osobom, bo niektórych nazwisk nawet nie znam. Teraz mam  okazję: chciałabym  z całego serca wszystkim podziękować,  w imieniu swoim i dzieci,  za pomoc, za nadzieje, za to, że  może będzie to lepsze jutro – mówi panie Ewa. *

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl