W obronie rolnika

Tuż przed świętami w Siemiatyczach na Podlasiu odbyła się rozprawa, w której oskarżony jest 65-letni rolnik ze wsi Kolonia Borzymy. Mężczyzna odpowiada za napaść na komornika, który chciał zająć jego gospodarstwo. Problem w tym, że komornik pomylił adresy i osoby... W dodatku rolnik nie wiedział, że nachodzi go urzędnik. Twierdzi, że bronił gospodarstwa.

- Oceniam to jako propagandę, oszustwo i świństwo, jakie mi wyrządzono – mówi pan Marian, oskarżony rolnik.

12 czerwca do pana Mariana i jego siostry przyjechał biegły sądowy. Oznajmił, że musi wycenić gospodarstwo, bo zostało zajęte przez komornika z tytułu niezapłaconych alimentów. Dwa tygodnie później przyjechał komornik z asystentem biegłego. Rolnik akurat pracował przy swoim domu z siekierą w dłoni.

- Wyrwali kołek od elektrycznego pastucha i weszli na moją posesję. Byli już 70 merów od ogrodzenia. Podszedłem z siekierą i kazałem im zawrócić. Chciałem ich tylko postraszyć. Oni mnie powalili na ziemię i skopali – opowiadał nam pan Marian, gdy pierwszy raz odwiedziliśmy go z kamerą. 

- Szedłem przez pole, doszedłem do pastucha elektrycznego i wtedy ktoś do mnie podbiegł i obrzucił inwektywami. Człowiek stanął naprzeciw mnie z siekierą, zamachnął się na mnie, chciał mnie zabić – przekonywał Roman Jakubiuk, komornik, który odwiedził pana Romana.

Zarówno rolnik, jak i komornik wezwali policję. Mundurowi wylegitymowali rolnika i okazało się, że to nie on jest dłużnikiem. Z alimentami zalega inny mężczyzna, który nazywa się identycznie, jak pan Marian. Jest także synem Józefa, ale mieszka w zupełnie innej miejscowości.

Dlaczego doszło do nieporozumienia? Okazuje się, że komornik szukając majątku dłużnika znalazł w księgach wieczystych gospodarstwo pana Mariana. Identyczne były dane osobowe. Jednak imię matki oraz daty urodzenia obu mężczyzn były różne. Nie przeszkodziło to komornikowi zająć własność niewinnego człowieka.

- W mojej ocenie ten człowiek podjął obronę przed napastnikami. Komornik nie przedstawił się, zachowywał się agresywnie. Ten człowiek nie miał prawa przewidywać, że to jest funkcjonariusz publiczny – ocenia Paweł Golcew, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.

W sprawę przeciw rolnikowi zaangażował się sam szef miejscowej prokuratury. Zarówno on, jak i komornik nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Pana Mariana wspierają sąsiedzi, którzy przyjechali z nim na rozprawę.

- Przyjechaliśmy bronić niewinnego człowieka, bo to są oszuści i bandyci. Ja znam go 30 lat, nawet muchy by nie skrzywdził, a uważa się go za silnego zbira. To jest prawo dżungli – powiedzieli sąsiedzi pana Mariana.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl