Dziecko nie żyje, oprawca wolny

Skatował dziecko i jest wolny. Za śmiertelne pobicie 18-miesięcznego Szymona sąd skazał Tomasza M. na dwa lata więzienia. Oprawca zapadł się jednak pod ziemię. Złapano go w Niemczech i skazano w kolejnym procesie .Tym razem na 7 lat i 8 miesięcy więzienia. Mężczyzna wciąż jest jednak wolny. Sprawa trafiła bowiem do sądu apelacyjnego, a ten uchylił mu areszt.

- Zdecydowałem się zadzwonić do redakcji programu Interwencja, chciałem pokazać, co dzieje się w naszym kraju, że przestępca, który zabija dziecko, chodzi po ulicy - mówi Dariusz Radomski, ojciec zakatowanego Szymonka. Mężczyzna mieszka i pracuje w Holandii. Do Polski przyjechał na święta. Wtedy dowiedział się, że osoba podejrzana o zakatowanie jego osiemnastomiesięcznego syna znów jest na wolności.

Do tragedii doszło 29 grudnia 2008 roku w Elblągu. Według śledczych, Tomasz M.  bestialsko skatował Szymonka. Następnie wyszedł z domu, mówiąc matce dziecka, będącej w innym pokoju, że chłopczyk śpi. Kiedy po godzinie kobieta weszła do pokoju, dziecko nie dawało znaków życia.

- Obrażenia u dziecka powstały w wyniku silnego uderzenia w górną granicę brzucha i dolną część mostka – mówił wówczas Sławomir Karmowski z Prokuratury Rejonowej w Elblągu.

Sekcja stwierdziła pękniecie wątroby, stłuczenie serca i wewnętrzny krwotok. Tomasz  M. nie przyznał się do winy, twierdził, że przypadkowo upadł na dziecko. Prokuratura postawiła mu zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. W 2010 roku sąd skazał mężczyznę tylko na 2 lata i wypuścił go z więzienia, aby na wolności czekał na uprawomocnienie wyroku.

- Wyrok oceniliśmy jako niesłuszny. Oparliśmy się na opinii biegłych, z których wynika, że obrażenia dziecka powstały w wyniku uderzenia, czyli pobicia umyślnego – informował wówczas Sławomir Karmowski z Prokuratury Rejonowej w Elblągu.

Prokuratura zaskarżyła ten wyrok jako zbyt łagodny. Sąd Apelacyjny  nakazał sprawę rozpatrzyć raz jeszcze. Jednak Tomasz M.  zaczął się ukrywać.  Wydano za nim list gończy. Policji w poszukiwaniach pomagała Żandarmeria Wojskowa i Straż Graniczna.

- Poszukiwania trwały kilka miesięcy. Policjanci ustalili, że mężczyzna przebywa po za granicami kraju, w mieszkaniu prywatnym na terenie Kolonii. Tam go zatrzymano - mówi Krzysztof Nowacki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.

W sierpniu ubiegłego roku elbląski sąd okręgowy uznał winę Tomasza M.  Skazał go na 7 lat i 8 miesięcy bezwzględnego wiezienia za śmiertelne skatowanie dziecka. Skazany mężczyzna odwołał się od wyroku do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, a ten... ponownie unieważnił wyrok.

- Sąd apelacyjny doszedł do wniosku, że ponownej oceny przez sąd okręgowy wymagają dowody, które zostały w tej sprawie przeprowadzone - informuje Włodzimierz Brazewicz  z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

Tomasz M. był już wcześniej trzykrotnie karany: za oszustwo, włamanie i sprzedaż narkotyków dzieciom. Mimo to Sąd Apelacyjny w Gdańsku był niezmiernie łaskawy dla podejrzanego o śmiertelne skatowanie dziecka i ponownie wypuścił go na wolność, nakazując mu jedynie raz w tygodniu meldować się na komisariacie

- Nic nie wskazuje na to, że ten mężczyzna będzie się dalej ukrywał - mówi Włodzimierz Brazewicz  z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

- Jeżeli ktoś się wprowadza i dziecko po miesiącu ma złamaną rączkę, po dwóch nóżkę, a po trzech rozerwaną wątrobę, to jakim naiwniakiem trzeba być, żeby wierzyć, że to był wypadek? - pyta Dariusz Radomski, ojciec zakatowanego Szymonka.

- Jestem oburzona, to karygodne, żeby człowiek, który zabił małe dziecko został wypuszczony na wolność bez ukarania. Nasze prawo jest chore - dodaje Anita Poręba, babcia zakatowanego Szymonka.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl