Skąd taka wycena?

Pani Zofia ubezpieczyła samochód w firmie Uniqa. Gdy auto ucierpiało w wypadku, przyjechał rzeczoznawca i wycenił szkodę na 16 tys. zł. Kobieta nie skorzystała jednak z własnej polisy, tylko z ubezpieczenia sprawcy wypadku. A drugi ubezpieczyciel, choć korzystał z tych samych dokumentów, wycenił szkodę na zaledwie 7,5 tys. zł.

Pani Zofia z miejscowości Niedźwiada niedaleko Lublina jest właścicielką dwunastoletniego Audi A6. Kobieta zawsze dopełniała wszelkich formalności związanych z ubezpieczeniem auta. Regularnie płaciła składki.

- Za samo AC płaciłam 1500 złotych rocznie – opowiada pani Zofia.

5 lutego 2010 roku kobieta zapłaciła firmie ubezpieczeniowej Uniqa kolejne składki. Wartość samochodu oszacowano wtedy na 26 tysięcy złotych. Dziewięć dni później syn pani Zofii, jadąc autem matki, miał wypadek.

- Inny kierowca wyskoczył na ulicę jak wariat. W ostatniej chwili uniknąłem czołowego zderzenia. Zderzyliśmy się bokami, on latał po całej drodze, nie mógł opanować pojazdu – opowiada Radosław Haratym, syn pani Zofii.

Pan Radosław zderzył się z Andrzejem B., kierowcą renault. Sprawca kolizji był pod wpływem alkoholu.

- Kierujący samochodem marki Renault doprowadził do zderzenia z innym samochodem. Miał ponad promil alkoholu – informuje Artur Marczuk z policji w Lubartowie. 

Andrzej B. za to  przestępstwo nie dostał żadnego wyroku. Zatrzymano mu prawo jazdy na rok i nałożono 500 złotych grzywny. 

- Sad wziął pod uwagę, że sprawca nie był wcześniej karany, że do zdarzenia doszło w nocy, kiedy natężenie ruchu jest stosunkowo niewielkie. Uwzględnił także to, że oskarżony pracuje kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania i ma na utrzymaniu troje dzieci – informuje Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.

Pani Zofia zaczęła walczyć o pieniądze na naprawienie szkody. Kilka dni po kolizji rzeczoznawca z firmy Uniqa, w której miała ubezpieczone auto, oszacował, że koszty naprawy mogą przekroczyć 16 tysięcy złotych. Jak twierdzi pani Zofia, polecono jej, by koszty pokryła firma, w której Andrzej B. ubezpieczał auto, czyli w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych. Kobieta czekała więc na rzeczoznawcę od ubezpieczyciela sprawcy.

- Nikt nie przyjechał i nie zrobił oględzin samochodu. Nie wiem, skąd wzięli kwotę odszkodowania, chyba z głowy – mówi pani Zofia.

Na rzeczoznawcę pani Zofia nie doczekała się. Wierzyła jednak, że uzyskanie pieniędzy od ubezpieczyciela sprawcy kolizji będzie dla niej korzystne. Niestety, Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych wyceniło szkodę na zaledwie 7,5 tys. zł. Nie kwestionowało części do wymiany, ale ich wartość wyceniło według własnego cennika.

- Uniqa nie wzięła pod uwagę, że ten samochód był po wcześniejszych naparach blacharsko- lakierniczych. Przy wycenie uwzględniliśmy fakt, że części nie były częściami  pełnowartościowymi – wyjaśnia Dorota Chmielewska z Towarzystwia Ubezpieczeń Wzajemnych, gdzie ubezpieczył samochód sprawca wypadku.

- Żeby nie przechodzić drogi przez mękę, nieraz lepiej uruchomić własną polisę autocasco. Wtedy to ubezpieczyciel, już poza nami, dochodzi wszelkich praw – mówi Aleksander Daszewski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

- To jest samowolka na rynku ubezpieczeń. Te firmy robią sobie z człowieka, co chcą – denerwuje się Radosław Haratym, syn pani Zofii.*

* skrót materiału

Reporterka:Żanetta Kołodziejczyk

interwencja@polsat.com.pl