Sądowa wojna 14-letnia

Podobno ta sprawa przytaczana jest na wyższych uczelniach jako przykład totalnego absurdu w polskim wymiarze sprawiedliwości. Dwadzieścia lat temu Szwed Tommy Wadenhed pożyczył Markowi M. 200 tysięcy dolarów i o odzyskanie pieniędzy walczy do dziś. Wszystko przez opieszałość sądów oraz lawinę zażaleń składanych przez dłużnika.

- Przylatuję do Polski już jakiś 30 raz. Mam nadzieję, że ostatni. Ja już zawał miałem, ten co pożyczał też – mówił Sven Savlund, gdy przywitaliśmy go na polskim lotnisku.

Sven Savlund to Szwed, który przez większość życia prowadził interesy w Polsce. Kilkanaście lat temu postanowił pomóc swojemu szwedzkiemu przyjacielowi w odzyskaniu długu od polskiego biznesmena.

- Powiedziałem, że mu pomogę. Znam polski, wiem, że Polacy co powiedzą, to zrobią i prawo też jest w Polsce. Wstyd było mi słyszeć za granicą, że Polacy to złodzieje – opowiada Sven Savlund, który pomaga przyjacielowi odzyskać dług.

Dług z odsetkami obecnie wynosi niemal 2 miliony złotych.  W 1992 roku Tommy Wadenhed pożyczył Markowi M. 200 tysięcy dolarów. 

- Mieli założyć spółkę. To im nie wyszło. No, i tak to się odciągał zwrot tych pieniędzy, że poszliśmy do sądu – opowiada Sven Savlund.

Zabezpieczeniem pożyczki była willa dłużnika. W 1998 roku zapadł wyrok korzystny dla Szweda. Jednak Marek M. pieniędzy nie zwrócił.

- W całej karierze zawodowej nie spotkałam się z takim przypadkiem, nikt z moich znajomych też się z tym nie spotkał. Z tego co wiem, to już jest przywoływany na uczelniach jako przykład totalnego absurdu – mówi Agnieszka Rabenda-Ozimek, pełnomocnik szwedzkiego wierzyciela.

Ten absurd ma dwa powody. Pierwszy z nich to opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Sprawa zwrotu pieniędzy trwa bowiem 14 lat i prawdopodobnie potrwa jeszcze kilka.

- Nie ulega wątpliwości , że tego typu sprawa nie powinna trwać tak długo. Niestety, nie tylko strony postępowania powodowały, że nie toczyło się ono szybko. Część winy niewątpliwie spoczywa na sądzie – przyznaje Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

- Sąd dla Warszawy-Pragi jest najgorszym, jeśli chodzi o opieszałość postępowania. Rozprawy wyznaczane są co 9-10 miesięcy – dodaje pełnomocniczka polskiego dłużnika

Drugim, a jednocześnie ważniejszym powodem tej absurdalnej sytuacji jest lawina zażaleń, jakie dłużnik i jego pełnomocniczka składają na działanie sądu i komornika. Ostatnie zażalenie dłużnik – Marek M. złożył w lipcu zeszłego roku.

- Każde zażalenie musi zostać rozpatrzone przez sąd. To jest normalne. Natomiast w momencie, gdy są zażalenia na zażalenia i każde kolejne argumenty się powtarzają, to mamy sytuację, która powoduje niesamowite przedłużenie sprawy. Gdy mamy już jedno zażalenie, pojawia się kolejne, i kolejne, i kolejne, i kolejne - tłumaczy Agnieszka Rabenda-Ozimek, pełnomocnik szwedzkiego wierzyciela.

- Teza, że sprytny dłużnik, wykorzystujący luki w systemie prawnym, może sparaliżować egzekucję, jest prawdziwa. Sędziowie i komornicy od wielu lat wskazują, że postępowanie egzekucyjnie wymaga w tym zakresie zmiany – dodaje Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

Chcemy zapytać dłużnika, jak długo jeszcze to postępowanie będzie przedłużał. Szukamy go w domu, który jest przedmiotem licytacji.

- Ja to go znałam. Jak tu mieszkał, to przychodził do mnie do sklepu. Wyprowadził się już kilka lat temu – mówi sąsiadka.

Świeże ślady kół na śniegu świadczą jednak, że ktoś tam bywa. Znaleźliśmy inny adres dłużnika. Tam już go zastaliśmy. Wystąpić przed kamerą jednak nie chciał.

- Jeżeli klient mówi, że chciałby w jakiś sposób przedłużyć proces, bo może zdobędzie pieniądze, żeby pospłacać długi i zatrzymać nieruchomość, to moja rola polega na tym, żeby to postępowanie trwało odpowiednio długo - mówi pełnomocniczka polskiego dłużnika.

- Radca prawny, jeżeli uważa, że coś jest nieuzasadnione z punktu widzenia merytoryczno-formalnego, to może odmówić wniesienia takiego środka zaskarżenia – uważa jednak Albert Stawiszyński, rzecznik Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.

- Wszystko jest już przygotowane, żeby iść z tym do Strasburga, ale Polska będzie płacić wielkie pieniądze. Nie chcemy szkalować Polski za granicą
– podsumowuje Sven Savlund, który pomaga przyjacielowi odzyskać dług. 
 
Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl