Agresja 9-latka

Dawid ma 9 lat, ale nie zachowuje się jak typowe dziecko. Klnie, rzuca kamieniami, obraża dorosłych i rówieśników. W dodatku znęca się nad zwierzętami. Chłopiec mieszka u babci we wsi niedaleko Lęborka. Jego rodzice rozeszli się i nie chcą zajmować się chłopcem. A Dawid potrzebuje natychmiastowej pomocy.

- On myśli, że jak kura go udziobie, to trzeba jej wlać. Cieszył się, że wsadził kota do muszli klozetowej, myślał że to zabawa – opowiada babcia Dawida. 

Dziewięciolatek według rodziny i znajomych to bardzo inteligentny chłopiec. Jest jednak  agresywny. To spowodowało wykluczenie z grona rówieśników. Dawid wydaje się nie odróżniać dobra od zła. Agresja i wulgarne zachowanie towarzyszą mu od najmłodszych lat.

- Jak był młodszy, to inaczej to okazywał, noże wyciągał i mówił, że nas zabije. W tym momencie już z tymi nożami nie chodzi, ale jak mu się klapsa da, to potrafi oddać – opowiada babcia Dawida.

- Były różne sytuacje. Najgroźniej było, gdy podszedł z nożyczkami do dziewczynki. Na szczęście nauczyciel szybko zareagował - mówi Ewa Gębarowska, dyrektor zespołu szkół w Garczegorzu.

Sytuacja rodzinna Dawida jest bardzo skomplikowana. Ojciec chłopca 3 lata temu popełnił samobójstwo.  Mama 9-latka poznała mężczyznę, z którym się związała i z którym ma kolejne dziecko. Dawida oddała pod opiekę babci, która nie radzi sobie z wychowaniem dziecka.

Rok wcześniej Dawid chodził do innej szkoły podstawowej, w niej też nauczyciele mieli problemy z chłopcem. Szkoła, do której aktualnie chodzi Dawid, próbowała zapanować nad wybuchami  jego agresji przez niekończące się rozmowy z pedagogiem szkolnym, dyrektorem, wychowawcą i umożliwienie chłopcu sesji psychologicznych. Szkoła ucieka się nawet do bardziej niekonwencjonalnych metod wychowania 9-latka.

- Kiedy mam informację, że Dawid dezorganizuje życie klasowe, zabieram go do swojego gabinetu. Tam czeka przez pewien czas. Czasami sprząta korytarze i łazienki bez toalet. W klasie podnosi krzesełka, ściera parapety – opowiada Ewa Gębarowska, dyrektor zespołu szkół w Garczegorzu.

Mała społeczność, w jakiej funkcjonuje agresywny chłopiec, boi się mówić cokolwiek na jego temat. Nikt nie złożył oficjalnej skargi do dyrekcji, choć Dawid dezorganizuje życie klasy i szkoły.

- Mojej córce na razie nic się nie stało. Gdy się stanie, to zareaguję. Raz szarżował z nożyczkami. Nikt tu jednak nie chce nic mówić. Jeden rodzić przez drugiego uciszają się – opowiada matka uczennicy z klasy Dawida.

Dawid mieszka u dziadków, ale szkoła wielokrotnie informowała matkę o złym zachowaniu dziecka i zalecała, jak z nim postępować. Inaczej postąpić nie mogła. Według przepisów musi kontaktować się z opiekunem prawnym chłopca, a tym jest matka. Ta nawet nie zawsze przychodzi na wezwania szkoły.

- Mimo naszych działań wychowawczych, nie było widocznej poprawy w zachowaniu chłopca. Dlatego zwróciłam się do sądu rodzinnego z prośbą o zainteresowanie się sytuacją naszego nowego ucznia. Takich pism do sądu wysłałam kilka – opowiada Ewa Gębarowska, dyrektor zespołu szkół w Garczegorzu.

Poprzednia szkoła, do której chodził 9-latek, również zgłosiła sprawę sądowi rodzinnemu. Rok temu sąd wyznaczył kuratora i ograniczył prawa rodzicielskie matce chłopca.  Nie wiadomo, czy chłopiec cierpi na jakąś chorobę, prawdopodobnie nikt nie zalecił matce badań w tym kierunku. Teraz toczy się kolejna sprawa: o odebranie matce dziecka.

Chłopiec ma również drugą babcię, od strony ojca. Czy widzi rozwiązanie tej sytuacji?

- To matka powinna zabrać dziecko do siebie, tak wszyscy sądzą. Ja nie mogę wziąć Dawida. Mąż jest  po dwóch zawałach, ja go cały czas prowadzam na kulach – powiedziała kobieta.

- To nie jest wina Dawida. To jest wina wychowania. Przecież szkoła tylko po części wychowuje. To my, rodzice powinniśmy wychowywać dzieci. Powinny czuć atmosferę domową, widzieć, jak rodzice się szanują. Gdy tego nie ma, to jak dziecko ma szanować innych ? – pyta Jacek Sycha, którego dziecko uczęszcza z Dawidem do jednej szkoły.

* skrót materiału

Reporterka: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl