Dziecięcy pornobiznes
W sieci kwitnie biznes z dziecięcą pornografią. Pedofile wymyślają kolejne sposoby na ominięcie prawa i zarabianie ogromnych pieniędzy. Pięć lat temu pokazaliśmy stronę, na której serwowano wyjątkowo ohydną pornografię dziecięcą. Zamiast zdjęć i filmów, pedofile rozpowszechniali komputerowe grafiki, czego nie zabraniało prawo. Dziś, choć przepisy znowelizowano, wciąż są bezkarni…
Kiedyś żyli w ukryciu – sam na sam ze swoją chorą psychiką. Kiedy skrzywdzili dziecko, za wszelką cenę starali się zachować to w tajemnicy. Wszystko zmieniło się, kiedy działać zaczął internet. Od tej pory szczycą się tym, co robią. A swoje skłonności traktują jak świetne źródło dochodu.
- Pornografia dziecięca to biznes. Jeżeli coś powstaje, to znaczy, że jest na to zapotrzebowanie, tutaj działają prawa rynku – mówi Jakub Śpiewak z Fundacji „Kid Protect”.
- Jeżeli zdjęcie raz trafi do internetu, to nie ma szans, żeby z niego zniknęło. To jest jak walka z hydrą. Na miejsce uciętej głowy, wyrastają dwie – dodaje oficer operacyjny Komendy Głównej Policji.
Na stronie internetowej, na której trop wpadliśmy pięć lat temu, serwowana jest wyjątkowo ohydna pornografia dziecięca. Zamiast zdjęć i filmów prezentowane są tam komputerowe grafiki, łudząco podobne do fotografii.
- Te zdjęcia są wykonane w taki sposób i nawet wydruk jest taki, że trudno powiedzieć, czy jest to rzeczywista sytuacja czy też nie – mówi 5 lat temu Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.
Na takich stronach pedofile zarabiają olbrzymie pieniądze. Każdego dnia odnotowują po kilkadziesiąt tysięcy odwiedzin. Co więcej – do niedawna wszystko odbywało się w pełni legalnie.
- Polskie prawo mówi, że karalne są pewne czyny z udziałem małoletniego, czyli z udziałem dziecka. To oznacza, iż w takiej pornografii musi występować żywe dziecko. Jeżeli go nie ma, to nie ma przestępstwa – tłumaczy Jakub Śpiewak z Fundacji Kid Protect.
- Znowelizowano kodeks karny i wprowadzono nowy typ przestępstwa, który zakazuje 5 typów zachowań: produkowania, rozpowszechniania, prezentowania, przechowywania i posiadania przetworzonych, bądź wytworzonych wizerunków małoletnich uczestniczących w czynności seksualnej – informuje Tomasz Szafrański z Ministerstwa Sprawiedliwości.
W grudniu 2008 roku w życie weszła nowelizacja polskiego prawa karnego. Na jej mocy zamieszczanie w internecie rysunkowej pornografii dziecięcej stało się nielegalne. Grozi za to do dwóch lat więzienia. Mimo to, w rzeczywistości wirtualnej nie zmieniło się zupełnie nic.
- Prawo zmieniło się teoretycznie, natomiast w praktyce nie zmieniło się zbyt wiele. Stosowanie tego prawa jest bardzo trudne. Nie umiem w tym kraju znaleźć nikogo, kto powie, że pedofilia i pornografia dziecięca są dobre. Jednocześnie nie ma żadnej presji na to, żeby z tą pornografią dziecięcą skutecznie walczyć – mówi Jakub Śpiewak z Fundacji Kid Protect.
- Dla osób, które wykazują skłonności pedofilskie, takie strony są niebywałą gratką. Przez nie mogą nabierać coraz większej chęci, żeby te swoje fantazje seksualne zrealizować w świecie realnym – ostrzega oficer operacyjny Komendy Głównej Policji.
Takie strony pedofile umieszczają najczęściej na serwerach rosyjskich, azjatyckich, lub amerykańskich. Tamtejsze prawo w dalszym ciągu pozwala bowiem na publikowanie tego rodzaju treści. Dzięki temu, zwyrodnialcy pozostają zupełnie bezkarni. Polska policja może jedynie przyglądać się i zaciskać zęby.
- Moim zdaniem polska policja w dużym stopniu udaje, że walczy z pornografią dziecięcą i pedofilią. Łapie tak naprawdę płotki. To jest widowiskowe. Policja i prokuratura nie lubią takich spraw – uważa Jakub Śpiewak z fundacji „Kid Protect”.
- Gdy w grę wchodzi piractwo, to środki, siły i energia ludzi się znajduje. W przypadku pedofilii tak nie jest. Walka z piractwem ma możnych sponsorów, a walka z pedofilią takich nie ma – uważa Jerzy Łabuda z magazynu „Komputer Świat”.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski