Emerytka zamarza w mieszkaniu

Ratujcie naszą sąsiadkę, bo zamarza – ten dramatyczny apel wysłali do naszej redakcji sąsiedzi pani Zofii Marciniak z Łodzi. 65-letnia kobieta mieszka sama w nieogrzewanym mieszkaniu. Temperatura w jej lokalu nie przekracza zera! Sąsiedzi boją się, że w nocy zamarznie.

- Pani Zofia żyje w warunkach krytycznych praktycznie. Każdego dnia sprawdzamy, czy w ogóle żyje, bo nie wiem, jak można tam wytrzymać. Wczoraj opowiadała, że już nie czuje rąk i nóg, tak jej pozamarzały – opowiada Beata Gryga, sąsiadka pani Zofii.

- Najgorszy jest ten miesiąc. Gdyby  nie te mrozy, to bym nawet nie interweniowała – rozpacza pani Zofia.

Pani Zofia Marciniak od lat mieszka samotnie. Nie ma bieżącej wody, łazienki. Mimo to, dawała sobie świetnie radę. Problemy pojawiły się dwa lata temu, kiedy uderzyła się w nogę. Błahe skaleczenie doprowadziło do poważnej choroby.

- Drzwiami szarpnęłam i uderzyły w palce, aż na schodach usiadłam z bólu. Trzy palce prawie wygniły, mam po pól palca. Kości tylko wystają i te kości mają odpaść. Zawsze miałam. Tylko w zeszłym roku, jak ta noga mi się paprała i nie miałam opału, to sąsiadka mi pożyczyła grzejnik i chociaż tym grzejnikiem się ogrzałam  – opowiada pani Zofia.

Na efekty ogrzewania mieszkania grzejnikiem elektrycznym nie trzeba było długo czekać. Rachunek na 800 zł przerósł możliwości finansowe emerytki.

- Rozpoczęto normalną procedurę windykacyjną, która skończyła się wyłączeniem dopływu energii do mieszkania – informuje Jan Będkowski z Łódzkiego oddziału Polskiej Grupy Energetycznej Obrót S.A.

Bez prądu pani Zofia żyła pięć miesięcy. W styczniu spłaciła część zadłużenia i kupiła nowy licznik. Łączny koszt - 750 zł. Po zapłaceniu tej kwoty z jej emerytury na kupno opału nie zostało już nic.

- Jej syn mieszka trzy domy dalej, w pięknym budynku. Ma cieplutko, ale nawet go nie widziałam z miesiąc. Nie sprawdził nawet, czy żyje – opowiada Beata Gryga, sąsiadka pani Zofii.

- A co ja mogę zrobić? Ja sam pracuję za najniższą pensję, mam dwójkę dzieci, żona właśnie dostała zasiłek, bo jest po operacji. Żona za bardzo nie chce, żeby mama przychodziła, zresztą mama również. One się ze sobą kłócą. Ja nic nie poradzę. Pójdę tam, to kłótnia w domu, nie pójdę, to  również źle – mówi syn pani Zofii.

- Syn by pomógł, ale się boi żony. Ma pełną piwnicę drzewa. Gdy proszę o worek, to odmawia, boi się, że żona będzie się awanturować – twierdzi pani Zofia.

Kobieta nigdy nie korzystała z pomocy społecznej. Kiedy w jej mieszkaniu pojawił się mróz, poszła do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tam jednak pomocy nie znalazła.

- Opieka stwierdziła, że pani Zosia ma emeryturę i jej się nic nie należy – mówi Beata Gryga, sąsiadka pani Zofii.

W środę wybraliśmy się razem z panią Zofią do ośrodka pomocy społecznej. Mimo panującego mrozu, usłyszeliśmy to samo, co kobieta kilka dni wcześniej.

- Ta pani ma swoje świadczenie emerytalne w wysokości 800 zł, powyżej naszego kryterium, które dla osoby samotnej wynosi 477 zł – usłyszeliśmy od urzędnika.

Pani Zofia boi się, że nie przetrwa panujących mrozów. Wczoraj pojawiła się jednak nadzieja. Przed naszą kamerą padły ważne deklaracje.

- My się już zajęliśmy panią Zofią. Wysłaliśmy pracownika socjalnego w celu przeprowadzenia całego wywiadu, po to żeby nie doszło do jakiejś dramatycznej sytuacji – powiedział Igor Mertyn, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

- Chociaż wiaderko węgla, to już bym po kawałku co dzień podpaliła – mówi pani Zofia.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

 

WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCĄ POMÓC PROSIMY O KONTAKT Z REDKACJĄ interwencja@polsat.com.pl