Matka kłamała

Poszukiwana od ponad tygodnia półroczna Madzia nie żyje. Matka dziewczynki przyznała detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu, że dziecko nie zostało porwane, ale wypadło jej z kocyka i uderzyło głową w próg. Ponieważ nie dawało oznak życia, ze strachu ukryła ciało.

- Przyznała się po godzinnym przesłuchaniu, które prowadziłem – powiedział Krzysztof Rutkowski.

Po ukryciu ciała Madzi Katarzyna W. upozorowała atak na siebie i porwanie dziecka. Od ponad tygodnia 6-miesięcznej dziewczynki szukała cała Polska.

- Przez głowę mi nie przeszło, że może chodzić o Madziulkę. Ja myślałam, że temu panu, który szedł za mną chodzi o mnie – opowiadała przed kilkoma dniami Katarzyna W., matka Madzi. Detektyw Krzysztof Rutkowski dodawał: w tej chwili jest to najbardziej poszukiwane dziecko w Polsce. Takich sytuacji tu nigdy nie było.

Jeszcze wczoraj wersja matki była przez nią podtrzymywana. Na konferencji prasowej  w niedzielę apelowała.

- Błagam, żebyście oddali mi dzieciątko, żeby ono już było w domu – prosiła Katarzyna W.

Matka ze szczegółami opisywała moment porwania dziewczynki. Madzię Waśniewską nieznany mężczyzna miał wykraść jej z wózka na osiedlu w Sosnowcu. Opowiadała, że 24 stycznia po godzinie 17. wyszła z malutką Madzią do swojej matki. Miały do przebycia ponad dwa kilometry. W pewnym momencie zauważyła, że idzie za nią 30-letni mężczyzna. 

- Mężczyzna był w jasnej kurtce z ciemniejszym paskiem na piersi. Był Bardzo wysoki, jego  nogi wyglądały jak dwa patyki. Za kładką skręciłam w ścieżkę, na której to wszystko się stało. (Kobieta utrzymywała, że została uderzona w głowę – przyp. red.). Ocuciło mnie słowo rzucone przez kobietę, która pytała, gdzie jest dziecko. Każdą matkę by to postawiło na równe nogi. W wózku leżał tylko lisek. Madziunia została zabrana razem z różowym kocykiem – rozpaczała na konferencji prasowej matka Madzi.

Policja przeczesała dosłownie każdy centymetr ziemi w pobliżu miejsca porwania. Policjanci rozpoczęli wyścig z czasem. Sprawdzano także rodzinę i znajomych, rodziców Madzi. Przepytywano sąsiadów.   

- Przeczesywali teren, pobliskie osiedle, piwnice, pomieszczenia, w których usytuowane były kosze na śmieci, pobliski las, park miejski i rzekę w pobliżu miejsca zdarzenia. Stworzono specjalną grupę doświadczonych policjantów wydziału kryminalnego – opowiadał Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.

W Sosnowcu i okolicach wolontariusze rozkleili tysiące plakatów ze zdjęciami zaginionej Madzi. W poszukiwaniach pomagali wszyscy. Ufundowano nagrody.

- Żadna z nas, by nie chciała, żeby którąś z nas to spotkało. Ta pani była naszą klientką, trzeba było jakoś pomóc. Zadzwoniłyśmy więc do prezesa naszej firmy i zgodził się ufundować nagrodę – opowiada Żanetta Kochańska, pracownica sklepu, którego właściciel ufundował 100 tys. zł nagrody za informację o losie Madzi.

Wczoraj wieczorem Krzysztof Rutkowski zadzwonił na policję w Sosnowcu z informacją, że matka przyznała się przed nim do spowodowania śmierci dziecka i poinformował, gdzie - według relacji kobiety - miałoby się znajdować ciało.*

* skrót materiału