Mandat zamiast odszkodowania

Strach jeździć po Bytomiu. Przekonał się o tym pan Jan Sałamacha, który na jednej z ulic wpadł w poślizg i poważnie uszkodził samochód. Droga była nieodśnieżona, pełna dziur i kolein, a mężczyzna jechał prawie dwa razy wolniej niż pozwalają przepisy. Mimo to zamiast odszkodowania… dostał mandat.

Życie kierowców w zimie nie jest łatwe. Przekonał się o tym pan Jana Sałamacha z Bytomia, który w grudniu ubiegłego roku jechał jedną z ulic swojego miasta. Wystarczył moment, żeby uszkodził swoje auto.

Jedno z kół tak jakby wpadło w poślizg, czy w tych koleinach utkwiło. Samochód odwrócił się, odbijając od lewego, skrajnego pasa. Tam był krawężnik. Uszkodzone miałem przednie zawieszenie, silnik i lekko wgnieciony próg – opowiada pan Jan.

Pan Jan na miejsce wezwał policję. Ta ukarała go mandatem za niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Na nic zdały się tłumaczenia i pokazywanie jak wygląda ulica i koleiny.

- Ja jechałem 40 km/h, a znak jest do 70 km/h. Myślę, że jechałem bezpiecznie, moja prędkość pozwalała mi spokojnie wyhamować, ale jeżeli tam są takie koleiny, dziury i droga jest nieodśnieżona, to nawet przy 20 km/h człowiek nie jest w stanie wyhamować, jeżeli tam będzie jakiś wertep i zarzuci - mówi pani Jan.

- Policjanci nie negowali tego, że on nie przekroczył dozwolonej prędkości. Na autostradzie mamy dopuszczalną prędkość 140 km/h, ale kiedy jest ślisko, to zwykle kierowcy zwalniają, aby ich jazda była bezpieczniejsza – tłumaczy Adam Jakubiak z Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu.

Kierowcy pozostała walka o odszkodowanie za uszkodzony samochód. Pan Jan zwrócił się do Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Bytomiu. Tam skierowano go do firmy, która feralnego  dnia miała odśnieżać drogę. Ta jednak wypłaty odszkodowania odmówiła. Sprawa znowu trafiła do Zarządu Dróg.

- Kierowcy pozostaje druga droga, na którą również wnioskujący zwrócił uwagę. Mianowicie tak zwany zły stan nawierzchni oraz koleiny. Gromadzimy dokumenty, które będziemy słać do firmy ubezpieczeniowej, w której mamy ubezpieczone drogi – zapowiada Andrzej Kijanka z Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Bytomiu.

Pan Zdzisław Zebranowski z Bytomia również uszkodził samochód. Najechał na źle zabezpieczoną studzienkę kanalizacyjną.

- Udałem się do Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, który jest właścicielem tej studzienki i zgłosiłem szkodę całą. Poinformowano mnie, że sprawę przekażą swojemu ubezpieczycielowi i on będzie się ze mną kontaktować – opowiada pan Zdzisław.

800 zł odszkodowania, bo na tyle wyceniano szkody, pan Zdzisław się nie doczekał. Stwierdzono, że studzienka była oznaczona, tylko ktoś ukradł znak. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Pan Zdzisław zapowiada walkę nawet w sądzie.

Pan Jan czeka na odpowiedź od ubezpieczyciela Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Bytomiu - firmy Ergo Hestia. Czy uzyska odszkodowanie - nie wiadomo. Zapowiada, że będzie walczył do skutku

- Policja i urzędy starają się znaleźć winnego wśród użytkowników drogi. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że to drogi są w złym stanie, a przepisy są źle dopracowane – mówi pan Jan.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl