Przerażone przedszkolaki

Terror w przedszkolu? Rodzice uczniów i przedszkolaków z Lipin niedaleko Łodzi walczą z nauczycielką ich dzieci. Twierdzą, że maluchy panicznie boją się Joanny J. Za nic nie chcą chodzić do przedszkola, moczą się i budzą z krzykiem w nocy.

- Dziecko płakało, reagowało histerycznie, budziła się w nocy z krzykiem. Pójście do przedszkola było wielką tragedią – opowiada pani Anna. 

- Moje dziecko zrobiło więzienie z klocków i zamknęło się w środku – dodaje pani Urszula. Dzieci obu pań chodzą do szkoły w Lipinach, niedaleko Łodzi. Tam uczęszczają dzieci do podstawówki i przedszkola. Rodzice maluchów od kilku miesięcy walczą z jedną z nauczycielek - Joanną J. Jak twierdzą, zachowanie kobiety daleko odbiega od zachowania przedszkolanki. Pierwsze oznaki miały pojawić się kilka lat temu.     

- Rozmawiałam z tą panią. Nie zaprzeczyła, że nakrzyczała na córkę, ale zapewniła, że jeśli to zrobiła, to w dobrej wierze – opowiada pani Anna.

O wypowiedź na temat Joanny J. poprosiliśmy dyrektor szkoły. Wyraziła zgodę na oficjalną wypowiedź, jednak kilka dni później zmieniła zdanie i… zabroniła pokazywania swojej twarzy.

- Rozmawiałam z nauczycielkami, które współpracują z panią J. Szarpanie dziecka? Może ten jeden uczeń został trochę pociągnięty, aby staną w kółku – opowiadała dyrektor szkoły.

Jak twierdzą rodzice, ich dzieci nie chcą uczęszczać do przedszkola. Rodzice zaczęli więc szukać przyczyny. Oceniali swoje i dzieci zachowanie. Pomocy zaczęli szukać nawet u psychologa.       

- Myśleliśmy, że dziecko jest może niedojrzałe emocjonalnie i dlatego się boi, ale problem się powtarzał. Moczyło się, płakało, że pani na nią krzyczy, ustawia ją, nie pozwala bawić się zabawkami. Skorzystaliśmy z porady pani psycholog, która powiedziała, że to nie jest podłoże psychiczne, tylko efekt tego, co się dzieje w przedszkolu – opowiada pani Sylwia.

- Zgłosiliśmy się do poradni na konsultacje psychologa. Tam utwierdzono nas w przekonaniu, że to nie jest problem leżący w tych małych dzieciach. Czterolatki nie mogą kłamać, bo my im tak każemy. One się po prostu boją, płaczą, krzyczą, nie chcą wstawać do przedszkola. My nie jesteśmy pierwszymi rodzicami, te skargi pojawiają się od trzech lat – dodaje pani Anna.

Rodziło się coraz więcej pytań. Rodzice próbowali więc rozwiązać konflikt z panią dyrektor. Twierdzą, że mijały miesiące, a w sprawie nie się nie działo. Interweniowali w kuratorium, u wójta, u Rzecznika Praw Dziecka. Nie za wiele przyniosła też ankieta przeprowadzona wśród rodziców, w której tylko troje rodziców opowiedziało się za Joanną J.

- Akurat wypowiadali się niechętnie, ale ja nie mogę zwolnić kogoś tylko dlatego, że dziecko niechętnie idzie do przedszkola. Dokonałam oceny pracy nauczycielki w ramach nadzoru pedagogicznego i wystawiłam ocenę dobrą – mówi dyrektor szkoły w Lipinach.

W trakcie realizacji reportażu sprawa zaczęła jednak nabierać tempa. Dyrektor szkoły podjęła działania. Wydaje się, że konflikt został zażegnany. Nauczycielka Joanna J. została przeniesiona na inne stanowisko. Nie udało nam się z nią porozmawiać, była na zwolnieniu lekarskim.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

interwencja@polsat.com.pl