Rodzina grodzi rodzinę

W Janowie koło Kielc mieszka rodzina, która nie ma drogi do domu. Miała ją jeszcze pół roku temu, ale spokrewnieni i skłóceni z nią sąsiedzi postawili betonowy płot. Teraz do domu rodziny Zielonków nie dojedzie ani karetka pogotowia, ani listonosz, ani straż pożarna.

Dzieci z odgrodzonego od świata domu muszą przedzierać się przez dziury w drucianym płocie działki sąsiadów. Dom pani Zielonki od pół roku nie ma drogi dojazdowej. Odgradza ją betonowy, niemal dwumetrowy płot postawiony przez sąsiadów – państwo S.

- W dniu 16 lipca, widać na zdjęciu, jak sąsiad zagradza nam jedyny dojazd do domu. Do 2005 w roku żyliśmy z nimi w zgodzie – mówi Ewa Terelak, córka Jadwigi Zielonki, do której należy dom bez drogi dojazdowej.

Listonosz zostawia listy do rodziny na murku.

- Na płocie się nie da. Jak ja bym wystawił skrzynkę, to mi ją sąsiad wyrzuci. Chciałem przywieść opału, ale nie ma jak. Siostra nie miała czym palić, to porozsadzało grzejniki. Teraz mieszka u mamy, w drugiej części domu. Tam gdzie nie było palone, zrobiła się wilgoć i wszystko popękało – opowiada Albert Zielonka, syn właścicielki domu Jadwigi Zielonki.

Państwo Zielonkowie i państwo S. byli jedną, przykładnie żyjącą rodziną, ale przed wojną.  Po wojnie bracia podzielili działkę, płotu między jej częściami nie postawili. Rodzina Zielonków bez przeszkód chodziła do najbliższej drogi gminnej przez działkę państwa S. Do czasu, gdy państwo S. postawili betonowy płot na granicy swojej – potwierdzonej aktem własności – działki.

- Policja prosiła, by zostawili choć 50 centymetrowe przejście dla nas, ale nie posłuchali – opowiada Ewa Terelak, córka Jadwigi Zielonki, do której należy dom bez drogi dojazdowej.

- Nie zgadzam się na zdjęcie przęsła. Jest pięciu sąsiadów dookoła, mogą znaleźć inną drogę – mówi Anna S., żona właściciela sąsiedniego domu, który zagrodził dojazd.

- Sprawa jest do załatwienia w trybie drogi koniecznej służebności przejazdu. Wystarczy wystąpić o prawo przejazdu przez działkę do sądu. Rodzina dostanie ją na pierwszej lub drugiej rozprawie. Gdzie tu problem ? – pyta Tadeusz Dąbrowa, wójt Gminu Piekoszów.

- Ja byłam na rozprawie. Sędzia powiedziała, że takie sprawy toczą się latami - odpowiada Ewa Terelak, córka Jadwigi Zielonki, do której należy dom bez drogi dojazdowej.

Wójt proponował obu rodzinom budowę przez ich działkę drogi gminnej i poprowadzenie jej do dalszych działek, na których mają powstać domy. Aby nic nie straciły – gmina miała w zamian przekazać obu rodzinom równowartość w ziemi gminnej. Rodziny się nie dogadały, bo Zielonkowie zgodzili się tylko na drogę do płotu, na co nie zgadzała się rodzina S.

- Ja zaproponowałem rozwiązanie dla wszystkich. Nikt nie straci nawet metra ziemi, a będzie miał dojazd – mówi Tadeusz Dąbrowa, wójt Gminu Piekoszów.

Państwo Zielonkowie wynajęli adwokata, który ma im pomóc w walce o prawo do przejścia drogą.

- Płot postawiony w poprzek drogi, która prowadziła do posesji pani Terelak stoi niezgodnie z prawem – mówi Konrad Kamiński – pełnomocnik Ewy i Pauliny Terelak.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl