Dyrektor kontra nauczycielka
Nauczycielka szkoły dla mniejszości ukraińskiej w Górowie Iławeckim oskarża swojego dyrektora o mobbing. Stefania Sokół twierdzi, że jej szef mści się na niej, bo stanęła w obronie byłego dyrektora szkoły. Obecny miał m. in. sfałszować dokumenty, by zniechęcić do nauczycielki resztę pedagogów. Kobieta pozwała dyrektora do sądu.
- Zostałam wyalienowana ze środowiska w pracy. To było dla mnie bardzo ciężkie. Nie mogłam spać, płakałam – opowiada Stefania Sokół, nauczycielka, która oskarża dyrektora szkoły o lobbing.
- Nie chciałbym o tym rozmawiać, to wewnętrzny konflikt w szkole – usłyszeliśmy od Mirosława O., dyrektora szkoły, w której pracuje pani Stefania.
Stefania Sokół z Górowa Iławeckiego od 20 lat pracuje w zespole szkół z wykładowym językiem ukraińskim. Przed pięcioma laty miejsce poprzedniego dyrektora zajął inny nauczyciel. Po kilku miesiącach rada pedagogiczna podzieliła się: jedni chcieli jego odwołania, a inni - stanęli za nim. Pani Stefania stanęła w obronie swojego byłego szefa i poinformowała o tym władze i kuratorium.
- Zbierała podpisy popierające byłego dyrektora, a nie obecnego i to mu się nie podobało – mówi anonimowo pracownik szkoły.
W końcu dyrektora odwołano, a jego miejsce zajął dotychczasowy kierownik internatu. Według części nauczycieli twierdził on, że pani Stefania zbierając wcześniej podpisy wprowadziła wszystkich w błąd. Jako dowód przedstawiał inną wersję pisma, niż to, które kobieta zawiozła do Olsztyna. Szkalowano w nim lidera społeczności ukraińskiej w miasteczku.
- Na pierwszej stronie tego dokumentu była zmieniona treść. My podpisywaliśmy co innego, a co innego nam dyrektor pokazywał – mówi jedna z pracownic szkoły.
Dyrektor szkoły miał też szykanować szkolną opozycjonistkę. Jak twierdzi kobieta i potwierdzają to pracownicy szkoły, w obecności innych nauczycieli, a nawet uczniów, często ją poniżał.
- Podczas omawiania lekcji powiedziałem Stefanii, że kłamie, że pisze na mnie różne rzeczy, które nie są prawdą. To było w moim gabinecie – twierdzi Mirosław O, dyrektor szkoły.
- Ona jest osoba zaszczuwaną, poniżaną. Inni nie są tak źle traktowani – twierdzi jeden z pracowników szkoły.
Pani Stefania dwukrotnie informowała o sprawie prokuraturę, jednak ta umarzała postępowanie. Nie inaczej zakończyły się sprawy cywilne w sądzie, jakie wytoczyła dyrektorowi za poniżanie i zniesławianie – choć sąd przyznawał, że dyrektor dopuścił się zarzucanych czynów.
- Dwukrotnie sąd w Bartoszycach uznał, że czyn zniesławienia był popełniony. Niemniej za pierwszym razem umorzył warunkowo postępowanie, a w drugim przypadku umorzył postępowanie z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu. Niemniej uznał, że został on popełniony – informuje Marek Gawryluk, adwokat nauczycielki.
- Nic złego nie zrobiłam, a byłam oskarżana o sfałszowanie dokumentu. Bardzo to przeżywałam, bo odsunęli się ode mnie koledzy z pracy – opowiada pani Stefania.
Nauczycielka nie zgodziła się z postanowieniem sądu i wytoczyła dyrektorowi kolejny proces. Teraz boi się o swoją pracę. Uważa, że dyrektor postanowił ją wyrzucić. Dowodem na to ma być wszczęcie przez niego postępowania oceniającego jej pracę jako nauczyciela. To oznacza, że jej dalsza kariera zawodowa jest w jego rękach.
- Dyrektor jest ze mną w konflikcie i chce oceniać moją pracę. Wiadomo, że ta ocena nie będzie obiektywna – uważa pani Stefania.
Sytuacja jest co najmniej dziwna – uważa skonfliktowana z dyrektorem nauczycielka. Podobnie uważa kuratorium oświaty, które jednak ma związane ręce.
- Wydaje się, że jest tu luka w prawie oświatowym, które nie zabrania dyrektorowi dokonania oceny pracy nauczyciela, o ile od ostatniej oceny minął ponad rok. Ja na miejscu dyrektora wycofałbym się, żeby nie być narażonym na brak obiektywizmu – mówi Marek Szter, warmińsko-mazurski wicekurator oświaty.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski