Skatowali w sylwestra

17-letni Jakub Wójtowicz z Radomia został brutalnie pobity w noc sylwestrową. Napad próbowali zgłosić na policji naoczni świadkowie, ale nikt nie odebrał telefonu. Po pobiciu nieprzytomny Kuba znalazł się na torach. Nadjeżdżający pociąg zmiażdżył mu rękę. Napastników nie złapano.

Ostatnia noc sylwestrowa wraca do siedemnastoletniego Jakuba Wójtowicza w najgorszych snach. Jakub i jego kolega Bernard postanowili przywitać Nowy Rok 2012 na Placu Jagiellońskim w Radomiu. Pół godziny przed północą przechodzili przez ten tunel. Zaczepiła ich grupa wyrostków.

- Ta dziewczyna mówiła, że potrącił ją ręką i powinien za to zapłacić. Wiem, że pierwszy dostał Kuba w twarz. Zatoczył się i upadł na schody. Próbowałem go bronić, ale sam w końcu dostałem. Biło nas czterech chłopaków. Raz Kubę, raz mnie - opowiada Bernard Leszczyński, kolega Jakuba Wojtowicza.

Leżącego chłopaka i kopiących go napastników zobaczyła mieszkanka jednego z okolicznych domów. Kobieta nie chce ujawniać swojego nazwiska.

- On leżał, a oni go kopali. Zaczęłyśmy krzyczeć, by go zostawili. Ten młody zaczął uciekać na czworakach, tak zakręcony był. Poszedł w stronę torów. Prosiłyśmy, by zawrócił. Dzwoniłam kilkakrotnie na policję, ale nikt się nie zgłaszał. Głos z automatycznej sekretarki kazał czekać na przyjęcie zgłoszenia – opowiada świadek zdarzenia.

- Z tego tunelu wybiegłem w prawo, a Kubę znaleźli po lewej stronie, gdzie są tory. Nie mam pojęcia czy sam się tam znalazł, czy go tam zanieśli - dodaje Bernard Leszczyński, zaatakowany w tunelu kolega Jakuba. 

- Proszę pamiętać, że jest to noc sylwestrowa. Policjanci mają naprawdę bardzo dużo pracy. Setki ludzi potrafią dzwonić w ciągu kilku minut – mówi Andrzej Lewicki z Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.

Nie wiadomo, w jaki sposób Jakub Wójtowicz znalazł się na torach. Być może zanieśli go tam napastnicy. Mógł też dotrzeć tam sam i zasłabnąć. Ona sam zdarzenia nie pamięta.

- W ocenie Bernarda to wygląda tak, że on nie mógł dobiec do torów. W pewnym momencie on chciał podnieść Kubę, ale nie miał już siły i płakał. Na pewno został pozostawiony bez pomocy. Przecież byli ludzie, którzy go widzieli - mówi Dorota Wójtowicz, mama Jakuba.

- Obudziłem się w szpitalu. Lekarz powiedział, że miałem amputowaną rękę – dodaje Jakub.

Maszynista pociągu, który przejeżdżał tędy przed pierwszą w nocy zauważył leżącego na torach Jakuba. Na zatrzymanie pociągu było już za późno.  

- Może 5 metrów zabrakło, żeby ten pociąg zatrzymał się przed synem – mówi Tomasz Wojtowicz, ojciec Jakuba.

Prezydent Radomia wyznaczył 10 tysięcy złotych nagrody za pomoc w ujęciu sprawców pobicia Jakuba. W szkole, w której uczy się chłopak, rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na kupno protezy. Jej cena przekracza 300 tysięcy złotych.

- Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które przypomną sobie wydarzenia tamtej nocy. Może widziały bójkę, szarpaninę, czy słyszały jakieś krzyki. Być może to pomoże w schwytaniu sprawców – mówi Dorota Wójtowicz, mama Jakuba.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl