Sanatorium nie dla chorych

Ciężko chorzy w domach, zdrowsi do sanatorium! Dla Narodowego Funduszu Zdrowia 27-letnia Joanna Gawryś jest zbyt niepełnosprawna, by się leczyć! Fundusz nie chce wysłać jej na rehabilitację do sanatorium. Powód? Kobieta nie porusza się samodzielnie na wózku inwalidzkim. Gdyby była zdrowsza, rehabilitację by otrzymała. To nie jedyny absurd związany z tą sprawą.

- To jest dyskryminacja i nie trzeba się bać tego określenia. Musimy uświadomić rządzącym, że jest grupa społeczna, której ta medyczna usługa należy się – mówi Ireneusz Marchewski z Miejskiej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych w Zielonej Górze.

27-letnia Joanna Gawryś od urodzenia cierpi na czterokończynowe Mózgowe Porażenie Dziecięce. Każdego dnia wygrywa małe bitwy z przeszkodami życia codziennego, ale wojny z urzędnikami wygrać nie może. Dla nich jest wciąż zbyt niepełnosprawna, by się leczyć.

- Jestem w stanie samodzielnie się ubrać, umyć, wyjść na dwór z pomocą wózka elektrycznego, zrobić zakupy, pozmywać naczynia, ugotować, wyprasować – wylicza pani Joanna.

- Jeżeli nie porusza się samodzielnie na wózku inwalidzkim  i nie jest zdolna do samoobsługi, to na leczenie sanatoryjne nie pojedzie. Żeby leczenia było skuteczne, musi być pełna współpraca między osobami, które wykonują zabiegi i osobą, która z nich korzysta – informuje Jolanta Kruk, zastępca dyrektora oddziału NFZ w Zielonej Górze.

Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 2007 roku wydaje się, że więcej jest przeciwwskazań niż wskazań do leczenia uzdrowiskowego. Pani Joanna, aby nie zostać całkowicie wykluczona chciała jechać z opiekunem, ale również i na to rozwiązanie nie dostała zgody.

- Osoba, która towarzyszy pacjentowi sama musi ponosić koszty związane z pokojem i wyżywieniem – mówi Agnieszka Gołąbek, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

O zgodę na leczenie w sanatorium starali się również rodzice pani Joanny. Ich choroby są ciężkie, ale pozwalają na swobodne przemieszczanie się, dlatego zgodę otrzymali. Chcieli zabrać ze sobą córkę i być jednocześnie jej opiekunami. Ale również na to przepisy nie zezwalają, bo nie można być jednocześnie i pacjentem, i opiekunem.

- Moim zdaniem to jest ewidentne wciskanie kitu, żeby tylko zepchnąć człowieka niepełnosprawnego na boczny tor – ocenia pani Joanna.

- Zakaz uczestnictwa opiekuna wraz z osobą niepełnosprawną w turnusie rehabilitacyjnym moim zdaniem jest naganny. Dyskryminuje pewną grupę społeczną, a przecież walczymy o to, by tę część społeczeństwa włączyć w społeczeństwo – dodaje Ireneusz Marchewski z Miejskiej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych w Zielonej Górze.

W podobnej sytuacji jest Elżbieta Błaszczak, mama niepełnosprawnego 27-letniego Kamila i 22-letniego Sergiusza. Ze względu na bóle kręgosłupa, pani Elżbieta może jechać do sanatorium, ale jej synowie z uwagi na znaczne upośledzenie umysłowe już nie. Ma się to zmienić.

- Jest nowe rozporządzenie, które obowiązuje od 8 stycznia 2012 roku , które mówi o tym, że nie jest to przeciwwskazanie do leczenia uzdrowiskowego – informuje Agnieszka Gołąbek, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

- Chłopcy mają opóźnienia, ale w życiu codziennym świetnie sobie dają radę. Nie mają problemu z porozumiewaniem się, obsługują komputer, Sergiusz chodzi do szkoły muzycznej, gdzie uczy się grać na gitarze. Próbują żyć jak zdrowi ludzie – opowiada Elżbieta Błaszczak, mama Kamila i Sergiusza.

Okazuje się, że większość przeciwwskazań i barier znika, gdy osoby niepełnosprawne chcą jechać do sanatorium na swój koszt. Problem w tym, że taki czterotygodniowy pobyt kosztuje blisko 4 tysiące złotych i nie każdego na niego stać.

- Moich rodziców na to nie stać, są na rentach inwalidzkich, a ja mam 611 złotych renty –mówi pani Joanna. 

- To jest absurd, że osoby bardziej sprawne otrzymują sanatorium, a te osoby, które wymagają ciągłej rehabilitacji, są odrzucane - podsumowuje Elżbieta Błaszczak, mama niepełnosprawnych Kamila i Sergiusza.*

* skrót materiału

Reporterki: Agnieszka Zalewska, Aneta Kaziuk

azalewska@polsat.com.pl