Dług nie do wyegzekwowania

Jerzy Sibielak z Olkusza pięć lat temu pożyczył znajomemu 280 tys. zł. Zabezpieczeniem miał być dom w Żywcu. Niestety, dłużnik zniknął, a pan Jerzy nie może przejąć nieruchomości. Żona właściciela budynku dopisała się do księgi wieczystej, przez co zablokowała egzekucję komorniczą.

- Zabezpieczeniem pożyczki była przedwstępna umowa kupna-sprzedaży nieruchomości jego teścia – opowiada pan Jerzy.

Gdy pożyczkobiorca zniknął, pan Sibielak postanowił odzyskać pieniądze od jego teścia. To on stał się dłużnikiem, bo wcześniej gwarantował zwrot pożyczki swoim domem w Żywcu.

- Na spotkaniu z teściem usłyszałem, że co prawda on umowę podpisał, ale nie zamierza przenieść własności nieruchomości, ponieważ ten budynek nigdy nie był do sprzedaży - opowiada pan Jerzy.

Taki spór musiał skończyć się w sądzie. Sprawa wydawała się oczywista, a zajęcie domu przez komornika bezsprzeczne. Dom miał zostać zlicytowany.

- Wygraliśmy w Sądzie Okręgowym w Katowicach, oczywiście była apelacja, którą także  wygraliśmy. Następnie skierowałem sprawę do komornika sądowego w Żywcu, który rozpoczął procedurę egzekucji – opowiada Jerzy Sibielak.

Mężczyzna sam wylicytował dom. Sam siebie ustanowił zarządcą, ale sędzia nie udzielił przybicia licytacji, bo dłużnik składał zażalenia.

- Nigdy nie byłem w domu, który wylicytowałem i którego jestem zarządcą. Nie mam nawet klucza – mówi pan Jerzy.

Już po licytacji, gdy sprawa zdawała się zmierzać do szczęśliwego końca, okazało się, że to dopiero początek problemu.

- Przed tutejszym sądem w 2009 roku toczyło się postępowanie z powództwa pani Elżbiety M. o ustalenie, że nieruchomość położona w Żywcu, nabyta przez jej małżonka wiele lat temu, została nabyta ze środków wspólności majątkowej - informuje Aneta Podsiadły-Bugaj z Sądu Rejonowego w Sosnowcu.

- Sąd wydał orzeczenie ustalające, że pani Elżbieta M. jest współwłaścicielem nieruchomości. W tej chwili okazuje się, że żona ujawnia swoje prawa do całości, a więc do budynku i gruntu – mówi Artur Złotowski, pełnomocnik pana Jerzego.

Wynika z tego, że małżonka dłużnika postanowiła dopisać się do księgi wieczystej 14 lat po nabyciu działki przez męża i tuż po jej zlicytowaniu. Chcieliśmy ją zapytać dlaczego akurat wtedy. Niestety, mimo wielu prób nie udało nam się z nią spotkać. Informacji udzielił nam jej pełnomocnik.

- Małżeństwo o to nie dbało, miało wspólność ustawową. Nie dbało o takie sprawy porządkowe i organizacyjne. Sąd wydał wyrok ustalający, nie stworzył nowego prawa dla pani Elżbiety. Ona działa w celu uchronienia swojego majątku, bo stroną pożyczki nie była – informuje Mariusz Fras, pełnomocnik Elżbiety M.
 
- Wpis pani Elżbiety M. do księgi wieczystej spowodował, że nie jest możliwe skuteczne prowadzenie egzekucji – mówi Artur Złotowski, pełnomocnik pana Jerzego.

Jerzy Sibielak skierował więc sprawę do prokuratury. Dłużnikom zarzucił opóźnianie egzekucji, a sądowi w Żywcu nieuprawnione dopisanie do księgi wieczystej nowego właściciela działki i domu.

- Prokurator ocenił całokształt działania referendarza sądowego. Można mieć wątpliwości wobec jego działania, aczkolwiek nie możemy tego rozpatrywać w kategorii ewidentnego złamania prawa i działania tym samym na szkodę obywatela – informuje Mirosław Miszuda z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ.

Prokurator postępowanie umorzył, ale sąd nakazał sprawie przyjrzeć się ponownie. W międzyczasie nowe okoliczności skomplikowały sytuację jeszcze bardziej. 

- Wnieśliśmy kolejny pozew, tym razem o sprostowanie zapisu księgi wieczystej i w tym czasie, niestety, zmarł mój dłużnik. To postępowanie zostało zawieszone – opowiada Jerzy Sibielak.

A wierzycielowi pozostało szukać spadkobierców dłużnika. Ci jednak kolejno spadek odrzucają.

- Poza małoletnim wnukiem, pozostałe osoby odrzuciły spadek, m.in. żona i córka – mówi Artur Złotowski, pełnomocnik pana Jerzego.

- Moim zdaniem działania dłużnika zmierzają wyłącznie do tego, żeby mnie wykończyć finansowo albo zniechęcić do wszelkiego działania. Te wszystkie sprawy trwają bardzo długo, nie widać końca. Bez wynagrodzeń pełnomocników te wszystkie sprawy kosztowały mnie już 60 tysięcy złotych – podsumowuje pan Jerzy.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl