Na policję dzwoni po 200 razy!

Mieszkanka Jelcza-Laskowic na Dolnym Śląsku uporczywie wydzwania na policję. Nawet 200 razy dziennie! Pani Barbara dzwoni, by się przywitać, porozmawiać, zgłosić interwencję, a nawet przeczytać wiersz. Policjantom nie jest do śmiechu, bo nie mogą zlekceważyć żadnego telefonu. W dodatku miejscowy posterunek ma tylko jedną linię telefoniczną, którą blokuje pani Barbara.

- Jest to osoba, która potrafi dzwonić 150-200 razy do jednego dyżurnego, po to tylko żeby porozmawiać – mówi Jacek Gałuszka, komendant powiatowy policji w Oławie.

- Podsumowałam ilości telefonów, które ta pani do nas wykonała od marca ubiegłego roku. Do chwili obecnej to jest około 3 tysięcy rozmów - dodaje Alicja Jędo, rzeczniczka policji w Oławie.
To fragment osobliwej rozmowy pani Barbary z policją:

Dyżurny: Poznaję panią! W czym problem, bo tu nie ma czasu na takie rozmowy.
Pani Barbara: Dziwnie pan mówi, przez nos.
Dyżurny: Dziwnie mówię, tak?
Pani Barbara: Znamy się bliżej?
Dyżurny- Nie, nie znamy się bliżej.
Pani Barbara: Pewnie pan rozpoczął dopiero dyżur, więc życzę mało drastycznych zdarzeń.
Dyżurny- No, dziękuję pani, dobranoc.

- Według mnie ona chce tylko porozmawiać. Recytując wiersze, śpiewając nam chce zająć nam czas. Czas, który może być potrzebny komuś, kto potrzebuje pomocy, a nie dodzwoni się - mówi Jacek Gałuszka, komendant powiatowy policji w Oławie.

- Gdzie tylko jestem, pomagam policji. Niech pani zapyta się na numerze alarmowym - powiedziała nam pani Barbara.

Dyżurny: Policja w Oławie, słucham.
Pani Barbara: Chcę coś powiedzieć bardzo ważnego. Tu jest zakład fryzjerski i tej pani wszystko śmierdzi, nawet papierosy jej śmierdzą.
Dyżurny: Niech pani podejdzie do komisariatu w Laskowicach i opisze sytuację, bo ja nie mam teraz czasu.
Pani Barbara: Światła nie ma, co się dzieje?
Dyżurny: Nie wiem, proszę pani.

- Jeżeli ona dzwoni do nas, to my musimy ją wysłuchać. Tutaj jest jedna linia, więc w tym czasie nie możemy odebrać innego telefonu, gdyby działo się coś złego na naszym terenie - mówi Piotr Sosulski z policji w Jelczu-Laskowicach.

Pani Barbara: Proszę, niech przyjedzie radiowóz, bo mi teraz grozi coś. To jest sprawa o morderstwo.
Dyżurny: A gdzie pani teraz jest?
Pani Barbara: Jestem przy budce. To jest sprawa bardzo poważna, bo musicie wejść na konta bankowe i sprawdzić, gdzie te pieniądze są?

- Nie ma dziwnych telefonów, nie ma dziwnych informacji. Każda musi być przez nas zweryfikowana i sprawdzona - mówi Jacek Gałuszka, komendant powiatowy policji w Oławie.

- Zgłaszająca informuje, że pisze książkę i, jak stwierdziła, będzie ją wypalać. Być może będzie zadymienie. Stwierdziła, że idzie się kąpać. Patrol na miejscu zastał kobietę, nie stwierdzono zadymienia. Oświadczyła, że już więcej nie będzie dzwonić na policję - czyta opis jednego ze zgłoszeń pani Barbary Piotr Sosulski z policji w Jelczu-Laskowicach.

Dyżurny: Policja w Oławie, słucham.
Pani Barbara: Proszę, jaki pan dzisiaj uprzejmy.
Dyżurny: Ale o co chodzi?
Pani Barbara: Cały czas trzymać w tym tonie, zawsze. Może ktoś panu jeszcze wiersz napisze.
Dyżurny: Dziękuję, dobranoc.

- Ta osoba znalazła się w wyjątkowej sytuacji, została sama bez środków do życia. Utrzymuje się z pomocy społecznej. Mąż odszedł od niej, wzięli rozwód i nie potrafi sobie poradzić z tą sytuacją - mówi Piotr Sosulski z policji w Jelczu-Laskowicach.

- Chodzi o system, który brałby takie osoby pod opiekę. Być może potrzebna jest obecność kogoś w domu, być może kogoś na dyżurze telefonicznym, do kogo mój dyżurny przełączałby taką osobę. Ona mogłaby uzewnętrznić swoje oczekiwania, porozmawiać z kimś - dodaje Jacek Gałuszka, komendant powiatowy policji w Oławie.

- Słyszę syreny, to chyba karetka. Słyszę drugą syrenę, to chyba policja. Wypadek. Na dworze pada deszcze i tak witamy kolejny dzień. Praca, praca, ty mój policjancie. Może nie mój, ale na pewno nas wszystkich - czyta wiersz pani Barbary Piotr Sosulski z policji w Jelczu-Laskowicach.*

* skrót materiału
Reporterka: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl