Śmierć czy zaginięcie dziecka?

W tej sprawie jest więcej pytań niż odpowiedzi. 8-letnia Ola z Osowa w Łódzkiem zaginęła w 2002 roku. Policja wiązała z jej zniknięciem Roberta B., znajomego rodziny. Mężczyzna przyznał, że dziewczynka nie żyje, a jej ciało ukrył. Podawał jednak różne wersje zdarzenia. Roberta O. skazano na 7 lat więzienia. Dziś jest już na wolności i przedstawia kolejną, zupełnie inną wersję tego, co się wydarzyło.

Ola miała osiem lat. Mieszkała w Osowie – małej wsi w województwie łódzkim. Codziennie dojeżdżała do oddalonej o 10 kilometrów szkoły. Po lekcjach czekała na autobus powrotny u państwa B. - zaprzyjaźnionej z jej rodzicami rodziny. Tak też było 14 czerwca 2002 roku.
Ola po raz ostatni widziana była około godziny 15. Zaraz po tym, miała udać się na przystanek. Do autobusu jednak już nie dotarła. Po kilku godzinach wszczęto poszukiwania.

- Przyjęto wersję, że dziecko poszło do lasu na jagody. Dla mnie to wersja dość dziwna. Zwłaszcza, że z materiałów, jakie posiadała policja, wynikało, że z posesji w Biadaszkach to dziecko nie wyszło – opowiada Jarosław Trembecki, były policjant komendy powiatowej w Wieruszowie.

Poszukiwania Oli trwały przez kilka tygodni. Nie udało się znaleźć nawet najdrobniejszego śladu dziewczynki. Po kilku dniach od zaginięcia, w kręgu podejrzeń nieoczekiwanie znalazł się jednak… jej ojciec. Do śledczych dotarła wiadomość, że mógł porwać Olę. Z dnia na dzień mężczyzna został więc zatrzymany.

- To była jakaś plotka, że mam jakąś konkubinę i wziąłem sobie Olę - opowiada Waldemar Bielewski, ojciec Oli.

- To było postępowanie, w którym mogliśmy się opierać tylko na przypuszczeniach. Od jakichś przypuszczeń musieliśmy zacząć – mówi Jarosław Trembecki, były policjant komendy powiatowej w Wieruszowie.

Od samego początku w poszukiwania Oli zaangażowała się rodzina państwa B. Najbardziej aktywny był 24-letni wówczas Robert. Oprowadzał policjantów po miejscowych lasach i bez przerwy podsuwał im kolejne teorie. Śledczy zdecydowali się przebadać go wykrywaczem kłamstw. W sprawie nastąpił wówczas gwałtowny zwrot.

- On nie był badany wariografem jako osoba podejrzana, tylko jako niewiarygodny świadek. Na pytanie, czy miał jakiś związek z zaginięciem Oli Bielewskiej wszystkie wskaźniki badania wychyliły się – opowiada Rafał Przybył, dziennikarz, autor filmu dokumentalnego o Oli.

Natychmiast po badaniu Robert B. został zatrzymany. Podczas przesłuchania przyznał się do zabicia Oli. Ze szczegółami opowiadał o tym, co stało się z dzieckiem. Nie mógł zdecydować się jednak na żadną konkretną wersję.

- Podał niezliczoną ilość wersji zdarzeń. Od tego, że zrobił to co zrobił, po tezę, że jest niewinny. Wyprowadził w pole policję, prokuraturę, wszystkich – mówi Rafał Przybył, dziennikarz, autor filmu dokumentalnego o Oli.

- Można było odnieść wrażenie, że on bawi się całą tą sytuacją. Przedstawiał wersje tylko po to, żeby następnego dnia je podważyć i wymyślić sobie zupełnie inne - twierdzi Radosław Szkudlarek z Komendy Powiatowej Policji w Wieruszowie.

- Najbardziej prawdziwa jest, mimo wszystko, wersja morderstwa – dodaje Jarosław Trembecki, były policjant Komendy Powiatowej w Wieruszowie.

- Włożyłem ją na taczkę, urwałem trawy, przykryłem ją i wywiozłem na podwórko z tyłu. Leżała w niej do rana – mówił podczas wizji lokalnej Robert B.

Podczas przesłuchań mężczyzna podał trzy różne wersje wydarzeń. W dwóch twierdził, że doszło do nieszczęśliwego wypadku podczas prac w gospodarstwie. W trzeciej – przyznał, że udusił dziewczynkę. Szybko się jednak z tego wycofał. Największe wrażenie na policjantach zrobiło jednak to, co zrobił z ciałem Oli.

- Próbowałem je spalić w taczce. Bałem się, że ktoś zobaczy dym za stodołą i zagasiłem to. Nie wiedziałem, co zrobić. Przyszedł na myśl mi parnik. Dodałem tam stare buty, gumy, żeby nie było czuć zapachu kości – opowiadał podczas wizji lokalnej Robert B.

- Najbardziej realna wersja, jeśli już zrobił coś Oli, to jest to, że mógł ją uparować. Świnie mogły zjeść dziecko – mówi Anna Świegot, dziennikarka Ilustrowanego Dziennika Powiatowego.

Podczas wizji lokalnej Robert B. wskazał policjantom miejsce, w którym mogły zachować się szczątki Oli. Na miejsce wysłano psa szkolonego w poszukiwaniu zwłok. Po chwili makabryczna opowieść zaczęła nabierać realnych kształtów. Pod niewielką warstwą ziemi odnaleziono fragmenty skóry i włosy.

- Badania DNA uprawdopodobniły, że to są włosy Oli, ale nie dały 100-procentowej pewności – mówi Dorota Bielewska, matka Oli.

W sądzie Robert B. odwołał wszystkie swoje zeznania. Odmówił też składania wyjaśnień. W ciągu sześciu lat odbyły się trzy procesy. W każdym z nich sąd za prawdziwą uznał inną z podawanych wcześniej przez niego wersji.

- Sąd dysponował wyłącznie dowodem z relacji jednej osoby w sprawie, innych dowodów było niewiele – mówi Jacek Klęk z Sądu Okręgowego w Sieradzu.

- Co mi pozostało? Udać wariata i najmniejszy wyrok złapać. Lepiej 7 niż 25 lat – powiedział nam Robert B.

Ostatecznie przed sądem Robert został oczyszczony z zarzutu zabójstwa. Sąd uznał go jedynie za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci oraz zbezczeszczenia zwłok Oli. W sumie skazano go na 7 lat więzienia. Obecnie jest już na wolności. Pytany o Olę, buduje jednak kolejną wersję.

- Tu nie chodziło o wykrycie sprawcy, tylko o zamknięcie kogoś. Na komendzie mi powiedzieli, że trzeba dopasować sprawcę do sprawy. Dlatego wybrali mnie – mówi Robert B..

Mężczyzna twierdzi dziś, że jest niewinny. Zarzuca policjantom, że do podpisania zeznań zmusili go przy pomocy tortur i odurzając lekami. Wyniki badań na wykrywaczu kłamstw zostały, jego zdaniem, podmienione przez prokuratora. Zamierza walczyć o odzyskanie dobrego imienia.

W czerwcu od zaginięcia Oli minie już 10 lat. Mimo to, jej rodzice wciąż wierzą, że dziewczynka żyje. Nie zdecydowali się na wybudowanie jej żadnego symbolicznego grobu. Tymczasem policja wciąż poszukuje miejsca ukrycia jej szczątków.

- Jezu, jak ja bym chciał tego dziecka dotknąć, pogłaskać, przytulić. Jaka ona by nie była. Zabili moje życie – rozpacza Waldemar Bielewski, ojciec Oli.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl