ZUS odmawia renty

Henryk Stolarek spadł w pracy z rusztowania. Sam nie chodzi, ma kłopoty w wyrażaniem myśli, nie ma siły podnieść kromki chleba. Mimo to mężczyzna usłyszał od ZUS-u, że nadaje się do pracy i renty nie otrzyma! Rodzina została bez środków do życia. Wyprzedaje majątek, by mieć się z czego utrzymać.

Henryk Stolarek dziś ma 55 lat. Mieszka w małej wsi pod Wieluniem. W 2009 roku uległ ciężkiemu wypadkowi na budowie. Tamto zdarzenie zmieniło życie jego i całej rodziny.

- Rusztowanie się skończyło i spadłem z trzech metrów - opowiada pan Henryk.

- To był bardzo ciężki uraz głowy, tam nie było kawałeczka zdrowej kości. Przez pół roku nie było źle, ale potem jego stan zaczął się pogarszać. Spowolniał, miał zaniki pamięci, czasami mówił coś bez sensu. Ma bardzo częste ataki, sinieje i dusi się - opowiada Maria Stolarek, żona pana Henryka.

Po wypadku mężczyzna dostał najpierw zasiłek chorobowy, a potem rehabilitacyjny. Gdy ten się skończył, pan Henryk stanął przed komisją lekarską ZUS-u. Tam uznano, że może pracować.

- ZUS mu nie przyznał renty dlatego, że jest zdrowy. Nadaje się do pracy. Złożyłam odwołanie do sądu w Sieradzu - opowiada Maria Stolarek, żona pana Henryka.

Podczas wielomiesięcznego procesu pana Henryka badali biegli sądowi. Wszyscy ocenili, że mężczyzna nie może pracować.

- Biegli sądowi: neurochirurg, psychiatra, psycholog stwierdzali całkowitą niezdolność do pracy, ale na każde badanie ZUS składał odwołanie. Twierdzi, że mąż ma wykształcenie podstawowe i może podjąć pracę w swoim zakresie intelektualnym - opowiada pani Maria.

Czyli może pracować na przykład fizycznie. Czy pan Henryk mógłby gdzieś znaleźć zatrudnienie? Czy utrzyma w ręku łopatę albo kilof?

- Tata nie potrafi nawet sam się najeść, podając mu obiad trzeba położyć poduszkę na kolana, podeprzeć go z tyłu i trzymać mu talerz. Nawet nie naszykuje sobie kromki chleba, bo nie ma siły w rękach - opowiada Małgorzata Bajzert, córka pana Henryka.

- Jego trzeba prowadzić trzymając pod pachę, blokady ma, to jak on może być zdolny do pracy, kto takiego człowieka przyjmie? - pyta Grzegorz Majchrowski, sąsiad pana Henryka.

Idziemy do oddziału ZUS-u w Zduńskiej Woli. Chcemy zapytać czy na przykład tam pan Henryk znajdzie jakieś zajęcie. Dyrektor oddziału odsyła nas jednak do rzecznik, a rzecznik do informacji na stronie internetowej urzędu...

Pracownicy ZUS-u nie widzą w jakim stanie jest pan Henryk. Na szczęście sąd uznał, że renta mu się należy.

- 12 stycznia bieżącego roku sąd zmienił decyzję ZUS-u przyznając ubezpieczonemu prawo do renty w związku z całkowitą niezdolnością do pracy - informuje Jacek Klęk rzecznik Sądu Okręgowego w Sieradzu.

- Sąd rentę przyznał, ale ZUS złożył apelację - mówi Maria Stolarek, żona pana Henryka.
Terminu rozprawy apelacyjnej jeszcze nawet nie wyznaczono. Rodzina Stolarków natomiast już niebawem nie będzie miała z czego żyć.

- Żyjemy z tego, co sprzedamy z gospodarstwa: ciągniki, maszyny, bo mąż nie będzie pracował w gospodarstwie rolnym, a ja sama tego nie zrobię. Już się jednak wszystko skończyło. Zostajemy bez środków do życia, nawet bez chleba, o leczeniu nie wspomnę. Jak nie będzie renty, to będzie roślinką - mówi Maria Stolarek, żona pana Henryka.*

* skrót materiału

Po realizacji naszego materiału ZUS zaprosił pana Henryka na kolejną komisję lekarską. Jeśli tam okaże się, że stan jego zdrowia pogarsza się, to być może dostanie rentę.

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl