Ustawa dzieli dzieci
To miał być przełom. Nowa ustawa miała poprawić życie rodziców zastępczych. Na każde dziecko państwo miało płacić nie 650 zł a tysiąc złotych. Niestety, w ślad za nowymi przepisami nie poszły pieniądze. Wyższą stawkę dostają nieliczni, ci których dzieci pochodzą z bogatszych powiatów. Powstały nierówności i wielkie zamieszanie.
- Każda z rodzin zastępczych czekała na tę ustawę, bo przez 7 lat w rodzicielstwie zastępczym nie działo się nic – mówi Ewa Puchalik, która wychowuje 7 dzieci.
Nowa ustawa miała ułatwić życie rodzinom zastępczym, a jak się okazuje wprowadziła zamęt. Pani Ewa Puchalik z Czechowic-Dziedzic zawodowo wychowuje siedmioro dzieci. Na każde dziecko dostaje 650 zł. Od stycznia weszła nowa ustawa o wspieraniu rodzin zastępczych. Podwyższyła ona miesięczny koszt utrzymania dzieci z 650 zł na 1000 zł.
- W powiecie cieszyńskim od razu wypłacono podwyższone pieniążki, rodziny dostały po 1000 zł, a nasze dzieci nadal nie mają takich pieniędzy – mówi Ewa Puchalik.
- To bolesne, że są lepsze i gorsze dzieci. Tyle szumu, żeby wspierać rodziny zastępcze, a starostwo traktuje nas jak zło konieczne – dodaje Irena Bodzek, która wychowuje 6 dzieci.
- Policzyliśmy, że na wprowadzenie tej ustawy w Polsce brakuje około 800 mln zł. My nie dostaliśmy nawet złotówki na jej wprowadzenie. Skąd mamy wziąć pieniądze? - pyta Andrzej Płonka, Starosta Bielski.
Podwyżka miała być, ale jej nie ma, bo nie wszystkie starostwa powiatowe mają na nią pieniądze. Dlatego cześć dzieci w rodzinach zastępczych w Polsce otrzymuje większe pieniądze, a część nie. Z częścią rodzin podpisano umowy jedynie na 3 miesiące.
- Zgodnie z nową ustawą wszystkie umowy, które były zawarte pod rządami starej ustawy zachowają swoją ważność do 1 kwietnia, więc mogła być tak sytuacja – mówi Bożena Diaby z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Pani Ewie od stycznia obcięto również 600 zł wynagrodzenia. Teraz zarabia niecałe 1500 zł miesięcznie na rękę.
- Do grudnia miałam podpisaną umowę na zawodową rodzinę zastępczą i niecałe 2000 zł na rękę. W styczniu weszła ustawa i zabrano mi 30 procent – opowiada kobieta.
Mniej pieniędzy dostaje również pani Zofia Pezda ze Szczyrku, pod której opieką jest 6 dzieci. Za dzieci przebywające pod opieką pani Zofii płaci miasto Siemianowice Śląskie, bo stamtąd wszystkie pochodzą. Miasto zagwarantowało zwiększoną stawkę, ale powiat bielski pieniędzy nie wypłacił.
- Moje dzieci pochodzą z Siemianowic. Miasto przeznaczyło środki, nie wiem dlaczego ich nie otrzymaliśmy. Powiat bielski te środki blokuje – mówi Zofia Pezda, która wychowuje 6 dzieci.
- Pewnie zapłacimy te pieniądze. To nie ja podejmuję decyzje, tylko rada powiatu – mówi Andrzej Płonka, Starosta Bielski.
Rodzinom zastępczym miało być lżej, a niej jest. Przynajmniej nie wszystkim. Muszą walczyć o pieniądze i … interpretację ustawy.
- Czekaliśmy na ta ustawę, bo dotychczasowa stawka była niewielka. Staramy się, żeby te dzieciaki miały wszystko, dokładamy z własnej kieszeni – mówi Irena Bodzek, która wychowuje 6 dzieci.
- My dostajemy 650 zł, a na dziecko skierowane do palcówki wychowawczej Czechowicach-Dziedzicach płaci się 4000 zł, w Siemianowicach 5500 zł – dodaje Ewa Puchalik, która wychowuje 7 dzieci.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska