Stracił dorobek życia

Starszy, schorowany mężczyzna sprzedał duże mieszkanie w Janowiczkach koło Lęborka za 40 tys. zł. Pan Franciszek zrobił to bez wiedzy swojej rodziny. Dziś żałuje. Choć ma dożywotnie prawo zamieszkiwać sprzedany lokal, to wejść do niego nie może, bo nie ma kluczy. W dodatku twierdzi, że pieniędzy ze sprzedaży nie dostał.

Pani Jolanta wraz z mężem i dwójką synów mieszkała razem z 82-letnim dziadkiem i 85-letnią babcią w Janowiczkach, w 74-metrowym mieszkaniu. Postanowiła jednak się wyprowadzić i wynajęła mieszkanie. Jak twierdzi nie mogła znieść sąsiadów, którzy dokuczali całej rodzinie.

- Zostawiliśmy w mieszkaniu sprzęt, ubrania, zabawki dzieci. Oni to spalili, rozkradli i  zdemolowali całe mieszkanie. Ciężko mi o tym mówić – opowiada Jolanta Baranowska, wnuczka Franciszka Wopa.

W ciągu dwóch tygodni po wyprowadzce wnuczki 82-letni pan Franciszek sprzedał mieszkanie. Nie wiadomo jak wyglądała transakcja. Nie można się tego dowiedzieć od staruszka.

- Dziadek twierdzi, że go chcieli do domu starców oddać – mówi Jolanta Baranowska.
Mieszkanie 82-letniego mężczyzny kupili sąsiedzi za 40 000 złotych. Pan Franciszek miał jednak prawo do dożywotniego zamieszkiwania lokalu i swobodnego dostępu do kuchni, łazienki i wszystkich pomieszczeń.

- Nie dostałem tych pieniędzy. Pytałem się, to mówili, że dostanę. Jak przyjechali na Zielone Świątki, to ten facet już uciekał przed mną – mówi pan Franciszek.

Próbowaliśmy umówić się z kancelarią notarialną na rozmowę w sprawie sprzedaży mieszkania Franciszka Wopa. Bezskutecznie.

Pan Franciszek twierdzi, że nie otrzymał pieniędzy za mieszkanie, twierdzi również, że był pod wpływem alkoholu podpisując akt notarialny. Rodzina poszła do notariusza, który sporządzał akt sprzedaży mieszkania, aby zapytać jak przebiegała transakcja. - Jeżeli państwo uważacie, że dziadek jest pokrzywdzony, to możecie wystąpić do sądu o unieważnienie aktu, sąd będzie oceniał stan psychiczny, stan faktyczny i prawny. Jakby dziadek pił, to wyczułby alkohol – powiedział notariusz, który sporządzał akt sprzedaży mieszkania.

- Rolą notariusza jest przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo transakcji. Przepisy są tak skonstruowane, że jeśli notariusz poweźmie wątpliwość, co do stanu psychicznego osoby stającej do aktu, a w szczególności co do zdolności prawnej takiej osoby, to powinien odstąpić od tych czynności – mówi Robert  Dor, notariusz.

Pan Franciszek według aktu notarialnego ma prawo mieszkać do końca życia w sprzedanym mieszkaniu. Prawo ma, ale czy może? Wydaje się, że nie. Zamki w lokalu zostały wymienione, w środku został cały dobytek nie tylko staruszka, ale także jego rodziny. Wyłamać zamków, bez zgody sądu, nie można.
Policja również jest bezradna.

Próbowaliśmy skontaktować się z ludźmi, którzy kupili od staruszka mieszkanie. W końcu udało nam się do nich dodzwonić.

- Zamki wymieniła moja żona. Ona uciekła mi za granicę z moim synem. Zmieniała zamki, gdy musiałem wyprowadzić się do rodziców – powiedział Janusz P., współwłaściciel mieszkania.

- Dziadek stracił mieszkanie, dorobek całego życia. Został bez niczego, my również – podsumowuje Jolanta Baranowska, wnuczka Franciszka Wopa.*

* skrót materiału

Reporterka: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl