Tajemnicze poronienie

Szok! 19-letnia Ewa R. z małej miejscowości na Podlasiu poroniła w piątym miesiącu ciąży, a jej mąż zakopał zwłoki dziecka na podwórku! Sprawa wyszła na jaw pięć miesięcy później. Wygląda na to, że rodzina uniknie odpowiedzialności, bo dziś nie sposób ustalić czy dziecko żyło. W dodatku w świetle prawa, to płód a nie człowiek.

Mała miejscowość na Podlasiu od kilku tygodni żyje historią jednej rodziny, która na początku roku miała się powiększyć. Chłopczyk miałby dziś dwa miesiące.

We wrześniu ubiegłego roku 19-letnia Ewa R. była w piątym miesiącu ciąży. Spodziewała się drugiego dziecka. To wtedy kobieta poroniła. Twierdzi, że w samotności, że nikt z domowników o niczym nie wiedział. Ciało zaniosła na strych. Później o wszystkim opowiedziała mężowi. Mężczyzna zakopał zwłoki na podwórku.

- Córka też nie będzie rozmawiać. Wystarczy nam już tego. My chcemy spokojnie żyć, przeszliśmy swoje, wystarczy – powiedziała matka Ewy R.

O mrocznym sekrecie pewnie do dziś nikt by nie wiedział, gdyby nie mąż Ewy R. W lutym tego roku zadzwonił na policję.

- Mężczyzna stwierdził, że nie mógł już sobie poradzić z tą sytuacją, bo to on zakopał ten płód mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Przyjechali, poszli i odkopali spod brzózki. Mierzyli to wszystko. My myśleliśmy, że to pampersy, że ktoś zgłosił, że nielegalnie zakopali – mówi jedna z mieszkanek wsi.

Mieszkańcy wsi, choć wstrząśnięci, o tak delikatnej sprawie mówią niechętnie. Nie chcą też rozmawiać przed kamerą.

- Ja to odchorowałam, jak się dowiedziałam, że to jest Ewy dziecko. Całą noc nie przespałam, płakałam – mówi jedna z mieszkanek. Mieszkaniec dodaje: To normalna rodzina. Do kościoła chodzili.

Z uwagi na toczące się postępowanie prokuratura nie ujawnia treści zeznań Ewy R. Kobieta twierdziła, że chłopczyk urodził się martwy. Czy do porodu mogły przyczynić się leki wywołujące poronienie? Nie wiadomo. Dziecko pochowano na lokalnym cmentarzu jako NN.

- Z uwagi na rozkład szczątków nie udało się ustalić, czy ten płód żył po porodzie oraz co było przyczyną poronienia – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie 

Ewa R. przez całą ciążę nie odwiedzała ginekologa. Czy to możliwe, by poronić dziecko w domu, w ciszy, samotności? Tak żeby domownicy niczego nie słyszeli? Ojciec kobiety jest  katechetą w miejscowej szkole. Matka pracuje w szpitalu.

- Zapytajcie się tej matki, bo to wszystko na pewno było przez nią nakręcone. Ona z nikim nie chce rozmawiać. Ona pracowała jako sprzątaczka w szpitalu, akurat na położnictwie, to wiedziała, jak i co – twierdzi jedna z mieszkanek wsi.

Ponieważ chłopczyk, jak ustalili biegli, nie był zdolny do samodzielnego życia, prokuratura nie prowadzi postępowania pod kątem dzieciobójstwa. Rodzice nie odpowiedzą też za zbezczeszczenie zwłok, bo dziecko Ewy R. z punktu widzenia prawa nie było człowiekiem. 

- Ludzie w takich traumatycznych sytuacjach mogą wyłączyć emocje i działać w taki aktywny sposób. To możliwe, że ta kobieta zakopała płód – przyznaje Magdalena Kaczmarek, psycholog.

Małżeństwo R. ma jeszcze jedno dziecko, półtorarocznego chłopczyka. W związku z prowadzonym postępowaniem policja zawiadomiła sąd rodzinny. Ten wysłał kuratora, który przygląda się rodzinie.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl