Święta spędzą w domu dziecka

To będą smutne święta dla dzieci z polskich domów dziecka na Litwie. Podopieczni od kilkunastu lat przyjeżdżali do polskich rodzin na wakacje i święta. Poznawały naszą tradycję, odwiedzały przyjaciół. Niestety, litewscy urzędnicy tak zmienili przepisy, że teraz przyjazd dzieci do Polski graniczy z cudem.

- Dzieci wracały z Polski nie tylko z prezentami i dobrym nastrojem, ale też z bagażem wiedzy o kulturze, tradycjach. To jest bardzo ważne – mówi Oksana Obłoczyńska, dyrektorka samorządowego domu dziecka w Solecznikach.

Na Litwie znajduje się kilkanaście polskich domów dziecka. Mieszkające w nich dzieci od 16 lat przyjeżdżały do polskich rodzin na wakacje i święta. Państwo Hrycowie z Wysokiego Mazowieckiego prowadzą gospodarstwo agroturystyczne. Od 4 lat pod swój dach zapraszają osierocone dzieci z kresów.

- Trafiały nam się dzieci z rozbitych, patologicznych rodzin. Chcieliśmy pokazać im normalną rodzinę, dlatego je braliśmy – opowiadają Wanda i Ryszard Hrycowie.

- To są polskie dzieci, o polskich korzeniach tylko, że z domów dziecka. U nas rozmawiają po polsku, poznają nasze obyczaje – mówi Irena Stankiewicz ze Stowarzyszenia Otwarty Dom - Pomoc Polskim Dzieciom na Wschodzie.

Dzieci sprowadza do Polski na swój koszt między innymi Stowarzyszenie Otwarty Dom. Na zbliżające się Święta Wielkanocne także planowano zorganizować przyjazd. Okazało się jednak, że Minister Opieki Socjalnej i Pracy Republiki Litwy wydał rozporządzenie, które uniemożliwia zaproszenie sierot z Wileńszczyzny na święta.

- Niedawno dowiedzieliśmy się, że są nowe przepisy. Dwanaście stron nowych przepisów. Są nie do przeskoczenia - opowiada Irena Stankiewicz ze Stowarzyszenia Otwarty Dom Pomoc Polskim Dzieciom na Wschodzie.

- Jest masa dokumentów, które stowarzyszenie musi złożyć. Do tego dochodzi koszt tłumaczeń, a nie wiemy jak do tego podejdą litewscy urzędnicy. To jest główna obawa. Dodatkowo powinniśmy przedstawić zaświadczenie o dochodach – mówi Ewa Tyburczy, która przyjmowała dziewczynkę w polskiego domu dziecka na Litwie.

Do tej pory, żeby przyjąć dziecko z Litwy podpisywało się u notariusza dokument, który potwierdzał chęć jego ugoszczenia. Taką rodzinę odwiedzał wówczas psycholog i pracownik socjalny z ramienia Stowarzyszenia, którzy przeprowadzali wywiad środowiskowy. Teraz jest to o wiele bardziej skomplikowane.

- Każda rodzina musi mieć zaświadczenie o niekaralności, o stanie zdrowia psychicznego,  musi napisać oświadczenie, że nie będzie ubiegać się o adopcję takiego dziecka. Każde dziecko ma kuratora na Litwie. Ma on obowiązek raz w miesiącu przyjechać i sprawdzić, w jakich warunkach przebywa, na nasz koszt – wylicza Irena Stankiewicz ze Stowarzyszenia Otwarty Dom Pomoc Polskim Dzieciom na Wschodzie.

- Urzędnicy sprawdzający domy dziecka stwierdzili, że administracje tych domów często decydowały o wysłaniu dzieci samodzielnie, często nie wiedziały ile dzieci i gdzie konkretnie wyjechało. Panował chaos. Wprowadzono te przepisy, żeby uwzględnić interesy dzieci – tłumaczy Ričardas Černiauskas z Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy Republiki Litwy.

O ile przedstawienie zaświadczeń o niekaralności nie budzi zastrzeżeń, to reszta litewskich żądań jest kontrowersyjna. Wielu polskich rodzin nie będzie teraz stać, żeby zaopiekować się dziećmi i płacić jeszcze za kuratora.

- Wytworzyły się więzi między rodzinami a tymi właśnie dziećmi. Był okres, że przyjeżdżała setka dzieci, dwa autokary – mówi Irena Stankiewicz ze Stowarzyszenia Otwarty Dom Pomoc Polskim Dzieciom na Wschodzie.

- Przyjazd Reginy był dla mnie czymś naturalnym. Zbliżają się święta i będzie Regina. Potem się okazało, że są te głupie przepisy. Czekałam – opowiada 15-letnia Diana Tyburczy z Białegostoku, która przyjmowała z rodzicami dziewczynkę z kresów.

Odwiedziliśmy na Litwie dwa polskie domy dziecka w Podbrodziu i Solecznikach. Tylko w obu tych placówkach mieszka ponad setka dzieci. Podczas świąt i wakacji zazwyczaj budynki te były puste, ponieważ dzieci przebywały u polskich rodzin.

- Żadne dziecko nie wyjechało na święta. Zostało ich dużo. Nie odczują rodzinnych świąt, oni zawsze wracają z Polski szczęśliwi – mówi Oksana Obłoczyńska, dyrektorka samorządowego domu dziecka w Solecznikach na Litwie.

- Jeździłyśmy na każde święta. Latem też bardzo nam się podobało i chcemy jeździć tam dalej. Obcujemy z  rodzinami, mamy dużo kolegów, poznajemy inne życie – mówią Laura, Bożena i Grażyna, dzieci z domu dziecka w Podbrodziu na Litwie.

Urzędnik z litewskiego Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy podczas rozmowy z dziennikarzem Interwencji po raz pierwszy publicznie zadeklarował, że rozporządzenie ministra nie jest ostateczną decyzją i będzie modyfikowane.

- Trwamy na stanowisku, że teraz panuje porządek idealny. Z samorządami stwierdziliśmy, że przez pół roku będzie ten porządek funkcjonował, a potem będziemy zbierać uwagi, czy któreś przepisy nie są zbyt restrykcyjne i wprowadzimy poprawki – powiedział Ričardas Černiauskas z Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy Republiki Litwy.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl