Walczyli o dzieci – dostali nagany

Legalna demonstracja bełchatowskich rodziców zakończyła się interwencją policji i sądowymi naganami. Ludzie wyszli na ulice, by zaprotestować przeciw jednym z najwyższych stawek w kraju za nadgodziny w przedszkolach. Policja twierdzi, że interweniowała, bo protestujący nie dostosowali się do poleceń funkcjonariusza kierującego ruchem. Rodzice odpowiadają, że nikogo takiego nie było.

- Policjanci wychwytywali ludzi z tłumu, prowadzili do radiowozów i spisywali za legalną demonstrację – opowiada Edyta Korytek, uczestniczka demonstracji.

- Na podstawie monitoringu miejskiego ustaliliśmy personalia sprawców wykroczeń – mówi Sławomir Szymański, oficer prasowy Komendy Policji w Bełchatowie.

W październiku ubiegłego roku w Bełchatowie demonstrowali rodzice. Wyszli na ulice, by walczyć o tańsze przedszkola. Legalna demonstracja zakończyła się interwencją policji i sądowymi naganami.

- My musimy spełniać oczekiwania wszystkich mieszkańców miasta. Te osoby wydzwaniały do nas, bo nie mogły skutecznie przejechać przez Bełchatów. Gdyby była zgoda na zablokowanie pasa ruchu, policjanci nie musieli by tego robić. W tej sytuacji próbowaliśmy jedynie przywrócić stan zgodny z prawem – informuje Sławomir Szymański, oficer prasowy Komendy Policji w Bełchatowie.

- Pan policjant przesłuchiwał mnie godzinę, pokazywał mi zdjęcia innych osób – opowiada Renata Jabłońska, uczestniczka demonstracji.

Pani Edyta, pani Joanna i pani Renata to jedne z kilkudziesięciu matek, które protestowały pod bełchatowskim magistratem. Kobiety nie zgadzały się z uchwałą rady miasta, która za każdą dodatkową godzinę ponad program podstawowy przedszkolnej opieki wprowadzała opłatę prawie 3, 50 zł. Jedną z najwyższych w Polsce.

- Oni nic nie zaproponowali tylko przyjęli uchwałę o opłacie 3,47 zł za godzinę ponad darmowy czas. Dla porównania w Katowicach, Piotrkowie Trybunalskim czy Warszawie opłaty oscylowały w granicach 2 zł – mówi Edyta Korytek, ukarana przez sąd naganą.

- Miejscy radni przyjęli uchwałę, natomiast  po sygnałach od rodziców doszli do wniosku, że trzeba na takim projektem uchwały pochylić się ponownie – informuje Beata Kwiecińska-Pintos, rzecznik Prezydenta Miasta Bełchatowa.

Dlaczego podczas pokojowej demonstracji rodziców z dziećmi interweniowała policja? Twierdzi, że protestujący nie dostosowali się do poleceń funkcjonariusza kierującego ruchem. Rodzice odpowiadają, że nikogo takiego nie było.

- Z jednej strony puszczali nas na pasy, a z drugiej nie pozwolono nam z nich schodzić. Tam nie było policjanta, który kierował ruchem. Było jedno wielkie zamieszanie – twierdzi Edyta Korytek, ukarana sądową naganą.

- Do naruszenia prawa doszło, gdy przyjechał policjant, żeby kierować ruchem, a jego polecenia nie były wykonywane – mówi Sławomir Szymański, oficer prasowy Komendy Policji w Bełchatowie.

Konfliktowa uchwała nie weszła w życie. Radni uchwali nową, według której rodzice będą płacić za przedszkola w zależności od swoich zarobków. Mniej zamożni zapłacą najmniejszą stawkę. Tak według magistratu będzie sprawiedliwe.

- Opłaty w przedszkolach bełchatowskich wynoszą od 1,5 zł za godzinę nadliczbową do 3,75 zł. Intencją radnych było to, żeby wyjść w kierunku osób o najniższych dochodach – mówi Beata Kwiecińska-Pintos, rzecznik Prezydenta Miasta Bełchatowa.

Rodzice chcą ujednolicenia stawki, czyli takiej samej opłaty dla wszystkich rodziców. Zapowiedzieli kolejny protest na 17 kwietnia.

- Przedszkole publiczne, tak jak szkoła publiczna powinna wszystkich traktować na tych samych zasadach. Ja nie widzę powodu, żeby dzielić dzieci.
Czy te bogatsze mają lepsze kredki, lepsze krzesełka, czy wychowawca poświęca im więcej uwagi? – pyta Edyta Korytek, protestująca matka, ukarana sądową naganą.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com