Urodziła dzieci, pochowała męża…

Apelujemy o pomoc dla pani Moniki. Kobieta samotnie wychowuje trójkę dzieci w 27-metrowym mieszkaniu w Świdniku. Jeszcze rok temu tworzyli z mężem szczęśliwą rodzinę i spodziewali się bliźniaków. Niestety, mężczyzna poważnie zachorował i zmarł tydzień po ich narodzeniu. Był zbyt słaby, by je zobaczyć. Pani Monika jest w dramatycznej sytuacji.

- Zdążył zostawić mi prezent, najlepszy jaki mógł, troje wspaniałych dzieci: córeczkę i dwóch synków, którzy kiedyś, mam nadzieję, będą podobni do taty – rozpacza Monika Misiak, została sama z trojgiem dzieci.

- Trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy kobieta zostaje sama z trójką dzieci w mieszkaniu, które ma dwadzieścia kilka metrów – dodaje Maciej Kulka, który pomaga pani Monice.

Jeszcze rok temu pani Monika Misiak była bardzo szczęśliwa. Miała kochającego męża i dwuletnią córeczkę Natalkę. Pani Monika pracowała jako pielęgniarka, a pan Krzysztof zajmował się córką.

- To było wspaniałe życie. Mąż był dobry, kochający, dbał o nas. Jak rok po ślubie wyszłam do pracy, mąż napisał na lustrze pastą do zębów „kocham cię” – opowiada pani Monika.

Oboje chcieli, żeby Natalka miała rodzeństwo. Kiedy w zeszłym roku okazało się, że pani Monika znowu jest w ciąży, byli bardzo szczęśliwi. Radość była jeszcze większa, kiedy dowiedzieli się, że urodzą się bliźnięta. Nagle, w grudniu, runął cały ich świat.

- Źle się poczuł, nie spał całą noc i rano stwierdził, że chyba pójdzie na pogotowie, bo dziwnie się czuje. Po badaniach okazało się, że jedynym ratunkiem będzie przeszczep serca – opowiada pani Monika.

13 stycznia – dwa miesiące przed terminem – urodziły się bliźnięta: Jakub i Maciej. 38-letni pan Krzysztof dzieci nie mógł już zobaczyć. Był bardzo słaby.

- Leżeli w jednym szpitalu, a nie mogli spotkać się. Krzysiek wiedział, że jego dzieci tam są, na pewno było to dla niego przykre. Nie życzę nikomu takiej sytuacji: wiedzieć, że dwa piętra niżej są moje dzieci i nie móc ich przytulić, zobaczyć – mówi Maciej Kulka, który pomaga pani Monice.

- Mąż widział dzieci tylko na zdjęciu w telefonie komórkowym. Pan Bóg trochę nam namieszał. Dokładnie tydzień po urodzeniu dzieci postanowił zabrać męża od nas - dodaje pani Monika.

Pan Krzysztof nie doczekał przeszczepu. Nie znalazł się dla niego dawca serca. Umarł 20 stycznia. Pani Monika została sama z trójką dzieci. W dodatku okazało się, że jeden z nowonarodzonych chłopców – Kubuś – jest poważnie chory. Chłopiec trafił do szpitala, w którym przebywa do dzisiaj.

- Od początku zmagał się z różnymi problemami wcześniactwa. Ze względu na niedojrzałość tkanki płucnej, przeszedł ciężkie zapalenie płuc z niewydolnością oddechową. Musiał być leczony na oddziale intensywnej terapii, wymagał mechanicznej wentylacji, antybiotykoterapii. Dobre warunki socjalne na pewno ułatwiłyby pielęgnację opiekę nad dzieckiem, bo te problemy z którymi zmaga się Kubuś mogą powodować nawracające zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli i astmę – mówi dr Elżbieta Szponar z oddziału patologii noworodków Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie.

- Teraz Kuba jest w normalnym łóżeczku, oddycha sam. Mamy nadzieję, że niedługo będziemy razem – dodaje pani Monika.

Tymczasem pani Monika mieszka w 27-metrowej kawalerce na czwartym piętrze bez windy w Świdniku. Teraz jej marzeniem jest przeprowadzka do Lublina. Tam ma pracę i tam leży w szpitalu jej synek.

- Można sobie wyobrazić jak wygląda wyjście z domu. Jest duży wózek, który trzeba znieść, a nie da się dwójki na raz znieść i jeszcze trzeciego sprowadzić – mówi Agnieszka Drwal, koleżanka z pracy pani Moniki.

- Szukamy osoby starszej z Lublina, która ma duże mieszkanie i nie stać jej na jego utrzymanie. W tym jest nadzieja, że będziemy mogli to mieszkanie zamienić, a jeśli trzeba będzie dopłacić. To apel do widzów, żeby wspomogli Monikę – mówi jej przyjaciel, Maciej Kulka.

Do września pani Monika przebywa na urlopie macierzyńskim. Jeśli nie wróci do pracy, zostanie bez środków do życia.

- Dużym kłopotem jest zakup mleka dla noworodków. To 40 złotych za puszkę, bo dzieci są uczulone i muszą przyjmować specjalne pokarmy. Mamy też problem z pampersami, to są ogromne koszty, które trzeba liczyć podwójnie – mówi Maciej Kulka, który pomaga pani Monice.

- Żeby wrócić do pracy, potrzebuję opiekunki do dwójki dzieci, bo córka pójdzie do przedszkola, a to też są finanse. Dla tych dzieci muszę dać radę, muszę być mamą i tatą – podsumowuje pani Monika.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl