Spóźniona diagnoza?
Pani Marta Szafranek nie miała łatwego życia. Jako dziewczynka trafiła do domu dziecka. Po czternastu latach małżeństwa opuścił ją mąż, a kolejny partner znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Prawie dwa lata temu urodziła córkę i wtedy stwierdzono u niej raka żołądka w zaawansowanym stadium. Pani Marta twierdzi, że diagnoza mogła być postawiona wcześniej. Dzisiaj walczy o życie i byt dla swojej rodziny, bowiem według przepisów renta pani Marcie nie należy się.
Pani Marta Szafranek, ma trzydzieści sześć lat. Obecnie mieszka w Lublinie. Niestety stan zdrowia pani Marty jest dramatyczny. Od kilkunastu miesięcy walczy o swoje życie. Walczy z postępującym nowotworem.
- Rok czasu walczyłam dzielenie, a teraz w marcu wszystko się zepsuło. Wiem, że nie będzie dobrze, ale będę walczyć do końca - mówi Marta Szafranek, która jest chora na raka.
Niestety, pani Marta nie miała łatwego dzieciństwa. Wychowywała się w rodzinie patologicznej. Mając czternaście lat trafiła do domu dziecka.
- Było picie sprowadzanie obcych ludzi do domu. Jak poszłam do domu dziecka, to zobaczyłam, że życie może wyglądać inaczej. Mama nas zostawiła, poszła do innego pana, tata zaczął pić - mówi Marta Szafranek, która jest chora na raka.
Pani Marta będąc jeszcze w domu dziecka, marzyła o rodzinie. Obiecała sobie, że nigdy jej nie zniszczy. Powoli marzenia spełniała. Wyszła za mąż dziewiętnaście lat temu i urodziła syna. Niestety, po czternastu latach mąż odszedł. Została sama z dzieckiem i kredytem. Pomimo problemów kobieta nie poddawała się. Chciała znów ułożyć sobie życie. Z nowego związku półtora roku temu na świat przyszła dziewczynka.
- Ojciec córki okazał się draniem. Jak zaszłam w ciąże i dowiedziałam się, że jestem chora, on nade mną znęcał się psychicznie i fizycznie. Nie interesuje się niczym - mówi Marta Szafranek, która jest chora na raka.
- Podziwiam ją za siłę, pomimo nieustannych przeciwności. Ma dzieci i to jest jej ogromna siła, to ją trzyma przy życiu - mówi Ewa Janik, znajoma pani Marty.
Jak twierdzi pani Marta, lekarze zaczęli szczegółowe badania po porodzie córki. Ostateczna diagnoza była szokująca: nowotwór żołądka, który atakował już inne narządy. Zdaniem kobiety, lekarze popełnili błąd lecząc ją na mięśniaki macicy, a nie na nowotwór. Kobieta skierowała więc sprawę do prokuratury.
- Miałam cesarskie cięcie. Usłyszałam wtedy: ,,o Boże, a co to jest?” - opowiada pani Marta.
- Od wyników biegłego będą zależały wyniki postępowania. W realiach takich spraw znalezienie biegłego nie jest łatwe - mówi Beata Syk-Janowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Choroba pani Marty postępuje. Kobieta nie ma pieniędzy na życie i leczenie. Zakład Ubezpieczeń Społecznych odmówił jej renty. Powód? Przepisy.
- Niezdolność do pracy musi powstać w trakcie okresów składkowych lub nieskładkowych, do osiemnastu miesięcy po ustaniu tych okresów. Niestety, w tym przypadku niezdolność powstała później, chodzi zaledwie o 7 dni. Niestety musimy trzymać się bardzo dokładnie tych przepisów - mówi Małgorzata Korba, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Pobieram zasiłek 301 złotych, nie mam żadnych dochodów. Mieszkanie, w którym mieszkam jest wypożyczone, mogę w nim mieszkać do końca kwietnia - mówi Marta Szafranek, która jest chora na raka.
- Oczekuję na wskazanie lokalu, będziemy czynić starania, aby lokal otrzymać, ale trudno jest określić termin, bo to są mieszkania z odzysku. Każda pomoc, jakakolwiek finansowa przydałaby się w tej rodzinie - mówi Ewa Lipińska z Urzędu Miasta Lublin.
- To jest wszystko przewrócone do góry nogami. Jeśli człowiek jest chory, potrzebuje pomocy, to ona powinna być. Jakby nie ludzie, to umarlibyśmy z głodu - płacze pani Marta. *
*skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk