Życie w rękach NFZ

Mukowiscydoza niszczy organizm 20-latka. NFZ czeka z przeszczepem. Maciej Najduszyński walczy z chorobą od urodzenia. Niestety, jego płuca są coraz słabsze, a od leków zniszczyła się wątroba. Oba organy wymagają jednoczesnego przeszczepu. Podjąć zadanie zgodziła się tylko klinika w Paryżu. Niestety, NFZ zwleka z refundacją zabiegu.

15 kwietnia 20-letni Maciej razem ze swoim ojcem i dziewczyną przyjechał ze Świnoujścia do Warszawy. Miał nadzieję, że następnego dnia wyjaśni się sprawa jego przeszczepu w zagranicznej klinice. Maciek od urodzenia choruje na mukowiscydozę.

- To jakby całe życie z zapaleniem płuc, brakuje mi tlenu. Czuję się jak człowiek po wysiłku fizycznym, który próbuje nabrać tlenu. Ja mam tak nawet, jak siedzę. Jest coraz gorzej, kiedyś tlen brałem 3 godziny dziennie, później coraz więcej, a od 3 lat biorę non stop – opowiada o chorobie Maciej Najduszyński.

- Bakterie, które gromadzą się w płucach sprawiają, że z czasem płuca się kurczą, mają coraz mniejszą pojemność i to prowadzi do śmierci chorego – mówi Anna Leśna, dziewczyna Macieja.

- Wątroba od niesamowitej ilości leków zaczęła dostawać marskości, czyli po prostu niszczyć się – dodaje Dariusz Najduszyński, ojciec Macieja.
Od 2010 roku Maćka wspiera 20-letnia Ania. Poznali się w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Ich znajomość nie zakończyła się po wyjściu ze szpitala.

- Miałam przeszczep wątroby i 3 miesiące po przeszczepie powikłania, byłam w szpitalu. Przy oglądaniu jednego z filmów poznałam się z Maćkiem – opowiada Ania.

Warszawa, Szczecin, Rabka Zdrój - to m.in. w tych szpitalach leczył się Maciek. Uznano, że dalsze leczenie w kraju nie jest możliwe. Aby Maciek mógł żyć, konieczny jest jednoczesny przeszczep płuc i wątroby.

- Pierwszą przeszkodą było znalezienie kliniki, która to wykona. Tylko klinika paryska nam nie odmówiła – mówi Dariusz Najduszyński, ojciec Macieja.

Francuzi za przeszczep zażądali ponad 800 tysięcy euro. Dla rodziny Maćka taka suma jest nie do zdobycia. Krajowy konsultant wycenił przeszczep na 340 tysięcy euro. Natomiast NFZ od ubiegłego roku zastanawia się, jakie stanowisko w tej sprawie zająć.

- Oni mnie wyceniają na 30 innych pacjentów, że za tę kwotę przeszczepiliby 30 innych osób z wątrobą – mówi Maciej.

Trzy dni temu 20-latek musiał pojawić się w warszawskim szpitalu. On i jego bliscy byli przekonani, że to tu ostatecznie wyjaśni się sprawa transplantacji w zagranicznej klinice. Okazało się inaczej.

- Wracamy do punktu wyjścia. Musimy zrobić ponowne badania, chociaż wszyscy wiedzą, że odpowiednie badania już zrobiliśmy. Teraz zamierzam skierować swoje kroki do NFZ – mówił tuż po konsultacji w szpitalu Dariusz Najduszyński, ojciec Macieja.

- Padły takie stwierdzenia, że skoro ściągnąłem tu telewizję, to oni w ogóle nie chcą ze mną rozmawiać i co ja w ogóle chcę od NFZ – mówił w siedzibie Funduszu pan Dariusz.

Mężczyźnie zostało porozmawiać z krajowym konsultantem ds. Transplantologii Klinicznej.

- Mówiłem o nowych badaniach, inne mnie nie interesują. To jest dynamika, to się zmienia. Ocenimy, czy można zrobić oddzielnie przeszczep wątroby i płuca. Jeśli można przeszczepić wątrobę za pół roku, to będzie miał przeszczep płuca w Polsce bardzo szybko – powiedział krajowy konsultant.

Pan Dariusz przyznaje, że znalezienie odpowiedniej kliniki trwało kilka lat. Przez cały czas próbuje sam zdobyć pieniądze, by uratować syna. Organizuje koncerty i akcje charytatywne. Propozycja przeszczepu w Polsce była już rozważana. Nic z tego nie wyszło, dlatego ostatniej decyzji lekarzy o kolejnych badaniach w Polsce pan Dariusz nie rozumie.

- To jest typowa zwłoka. Syn nie wytrzyma, zejdzie z tego świata i rozwiąże problem NFZ oraz naszych profesorów – denerwuje się Dariusz Najduszyński, ojciec Macieja.

- Ania mówi, że jak jest pod górę, to musi być też z góry. Patrzę na nią, że to okaz zdrowia, nigdy bym nie powiedział, że jest po przeszczepie. Myślę, że ze mną będzie tak samo – mówi Maciej.*

* skrót materiału
 
Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl