Drogowy bubel
Ponad rok temu w Woli Zambrowskiej doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło sześć osób. Biegli stwierdzili, że zjazd na drogę, na której doszło do tragedii, został wykonany nieprawidłowo. Rodziny ofiar dzisiaj walczą o 250 tysięcy odszkodowania, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad twierdzi, że wina nie jest po jej stronie.
Sześciu mężczyzn z Hajnówki zginęło 10 lutego 2011 roku. Bus, którym jechali do Warszawy wpadł w poślizg i czołowo zderzył się z TIR-em. Biegli ustalili, że zjazd wykonano źle, dlatego woda spłynęła na jezdnię. Teraz cztery z sześciu rodzin ofiar domagają się od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad po 250 tysięcy złotych.
- Chciałabym zabezpieczyć przyszłość córeczki odłożyć, żeby miała na przyszłość, żeby miała na swój start - mówi Honorata Zimnoch, której mąż zginął w wypadku.
Generalna Dyrekcja uważa, że droga jest bezpieczna, a woda spływa z winy przydomowej oczyszczalni. Propozycja ugody nie pada. Rodziny ofiar prosiły, by o sprawie poinformować ministra transportu Sławomira Nowaka. Zostały zbyte lakoniczną odpowiedzią. Także z nami Ministerstwo Transportu nie chce rozmawiać. Otrzymaliśmy jedynie odpowiedź pisemną:
,,Rozstrzygnięcie sprawy przez niezależnego prokuratora i niezawisły sąd pozwoli wymierzyć sprawiedliwość zgodnie z przepisami prawa. (...) Na obecnym etapie postępowania nie jest przewidziane zajmowanie stanowiska w tej sprawie przez Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.’’
W styczniu tego roku prokuratura wykluczyła winę kierowców. Na początku kwietnia postawiła pierwsze zarzuty. Kierownik projektu miał pozwolić, by wybudowano zjazdy niezgodnie ze sztuką budowlaną. Białostocki sąd postanowił o przeniesieniu sprawy do Warszawy. Jeżeli GDDKiA nie zdecyduje się na ugodę, przed rodzinami długa walka przed sądem.
- To postępowanie będzie skomplikowane. Wymaga zbadnia skomplikowanej sytuacji osób, które wnoszą pozew. Należy zbadać ich sytuację materialną, bytową - mówi Joanna Toczydłowska z Sądu Rejonowego w Białymstoku.
- Powinno ukarać się tych ludzi, ale na miłość boską ci ludzie będą napiętnowani. Dzieci stracą ojca, bo ewentualnie pójdzie któryś siedzieć - mówi Mikołaj Dorofiejuk, którego syn zginął w wypadku. *
*skrót materiału
Reporterka: Marta Terlikowska