Samochód wiecznie w naprawie

Fryderyk Szot z Zakopanego kupił w salonie nowego forda Focusa za 66 tys. zł. Dziś bardzo tego żałuje. Samochód był kilkakrotnie holowany z dróg w całej Polsce i kilkakrotnie serwisowany. Między innymi dwa razy wymieniono w nim silnik i turbosprężarkę! Kierowca ma już dość ciągłych napraw, niestety nowy model mu nie przysługuje.

- Jest punkt, który mówi, że gwarancje nie uprawniają do wymiany samochodu – ostrzega Fryderyk Szot.

Pan Fryderyk Szot z Zakopanego twierdzi, że zawsze miał szczęście do samochodów. Do czasu… Kiedy w sierpniu 2010 roku kupił na użytek swojej firmy samochód marki ford Focus, nie przypuszczał, że będzie to początek jego problemów.

- W tym samochodzie został wymieniony silnik, dwa razy wymieniona została turbo sprężarka, pompa paliowa, został wymieniony  wtryskiwacz, komputer sterujący, katalizator – wymienia Fryderyk Szot.

- To była jazda na lawetach, jazda do adwokatów, bardzo dużo straconych nerwów – mówi Bernardetta Weltschek, żona pana Fryderyka.

Kiedy naprawy nic nie dawały, pan Fryderyk chciał, żeby wymieniono mu samochód na nowy. Ale okazało się, że nie jest to możliwe. Nowy samochód panu Fryderykowi się nie należy.

- Najpierw  prosiłem o wymianę samochodu, niestety podpisana przeze mnie gwarancja pozbawiła mnie wszelkich do tego praw – mówi pan Fryderyk.

- Często sprzedawcy samochodów tak zastrzegają umowy, że gwarancja nie uprawnia do wymiany rzeczy sprzedanej. W takiej sytuacji możemy żądać jedynie naprawy usterek w samochodzie – tłumaczy Agnieszka Zwierzyńska, prawnik.

- Na dzień dzisiejszy straty wynikające z utraty samochodu, z konieczności wypożyczania samochodu, z tego, że jechałem na ważne spotkanie i
samochód stanął wyceniam na jakieś 38 - 42 tysiące złotych  - dodaje pan Fryderyk.

Niespełna dwuletni samochód kupiony w kredycie za 66 tysięcy złotych kilkakrotnie był holowany z dróg w całej Polsce i kilkakrotnie serwisowany.  Jak twierdzi pan Fryderyk, samochód nadal nie jest w pełni sprawny. 

- Przez 7 miesięcy dysponowałem samochodem tylko przez 6 dni. Po wyjechaniu z serwisu samochód mi stawał po 200-300 kilometrach z identyczną usterką silnika. Samochód w obecnym stanie jest nienaprawiony. Usterka polega na utracie mocy – mówi pan Fryderyk.

- Kupiliśmy nowy samochód, żeby nim pracować, a nie zwiedzać Polskę na lawetach.  Ja sama dwukrotnie jechałam na lawecie, bo samochód stanął – dodaje pani Bernadetta, żona pana Fryderyka. 

Ford zaproponował, że odkupi samochód od pana Fryderyka za cenę rynkową. Strat mężczyzny nie uwzględnił. Nie uwzględnił także tego, że samochód nie mógł być używany w firmie.

- Ford zaproponował mi odkupienie samochodu po cenie rynkowej, za 44 tysiące złotych a do spłaty mam jeszcze 42 tysiące kredytu. Nie starczy mi nawet na spłatę, bo muszę zapłacić VAT – mówi pan Fryderyk.

O komentarz w sprawie poprosiliśmy przedstawiciela Ford Polska. Odpowiedź dostaliśmy przez e-mail.

„Jesteśmy w trakcie ustaleń z klientem sposobu rozwiązania sytuacji. Do momentu zakończenia rozmów nie przedstawimy naszego stanowiska w tej sprawie.”

- Ford stwierdził, że nasza firma jest klientem roszczeniowym. Chcą odkupić samochód po  cenie rynkowej, w umowie kupna sprzedaży został zawarty punkt, że sprzedający zrzeka się wszystkich roszczeń – opowiada Fryderyk Szot.

- Gwarancję na samochód mamy do września. Później za naprawy będziemy płacić sami – dodaje pani Bernadetta, żona pana Fryderyka.
Kierowca zamierza walczyć o odszkodowanie. Twierdzi, że teraz dokładnie będzie czytał gwarancje. Dla uniknięcia tylu kłopotów.

- Powinniśmy wybierać samochód nie taki, który nam się podoba, tylko taki, którego sprzedający zapisuje nam jakiekolwiek prawa w gwarancji. Trzeba kilkakrotnie przeczytać gwarancję, bo jednym podpisem pozbywamy się praw – ostrzega pan Fryderyk.

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl