Fotoradary – gminna żyła złota

To może być początek końca nabijania gminnych kas pieniędzmi z fotoradarów. Działania Straż Gminnych, które obsługują urządzenia, skontrolowała NIK i nie zostawiła na nich suchej nitki. Okazuje się, że ogromna liczba mandatów została wystawiona bezprawnie. Sprawę bada prokuratura.

- NIK nie wypowiada się negatywnie na temat fotoradarów. Wypowiadamy się krytycznie na temat organizacji pracy straży gminnych oraz błędów prawnych popełnianych przy wystawianiu mandatów – mówi Paweł Biedziak z Najwyższej Izby Kontroli.

Bezprawne karanie mandatami kierowców przez Straże Miejskie i Straże Gminne stwierdziła w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, sprawdzając działanie tych instytucji w całej Polsce. Tak NIK oceniła 2009 i 2010 rok:

- W ówczesnym stanie prawnym nie można było wystawiać mandatów po 30 dniach od dnia ujawnienia wykroczenia. Niestety, Straże Gminne w całej Polsce, w tym w Kobylnicy, takie mandaty wysławiały, czym łamały prawo – mówi Paweł Biedziak z Najwyższej Izby Kontroli.

Wójt Kobylnicy broni swoich strażników. Powołuje się na interpretacje, które uzyskał przed laty. Twierdzi, że 30 dni należy liczyć nie od czasu ujawnienia wykroczenia, ale od daty ustalenia właściciela pojazdu.

- NIK zarzuciła nam łamanie prawa w dwóch kwestiach. Ta druga to karanie właścicieli pojazdów w momencie, kiedy nie wskazali kierującego pojazdu, który popełnił wykroczenie.

Dysponuję opinią z Komendy Głównej Policji, z której jasno wynika, że działamy zgodnie z prawem – tłumaczy Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.

- To groteskowe tłumaczenie. Na pierwszym roku studiów prawniczych uczy się, że data wystawienia mandatów jest liczona od chwili ujawnienia wykroczenia, a nie sprawcy. Posługiwanie się wiejskimi interpretacjami szkodzi – mówi Paweł Biedziak z Najwyższej Izby Kontroli.

Najwyższa Izba Kontroli powiadomiła prokuraturę w Słupsku. Okazuje się, że sprawę prowadzi tylko jeden prokurator. Przez pół roku trwania postępowania nie przesłuchano nawet żadnego kierowcy.

- Wszczęto postępowanie o przekroczenie uprawnień przez strażników gminnych. Według zawiadomienia NIK-u, pokrzywdzonych jest 38 tysięcy kierowców. Nie wykluczamy, że trzeba będzie ich przesłuchać – mówi Monika Ryszkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

- Nie przewiduję takiej sytuacji, że będziemy musieli zwrócić te dwa miliony złotych, ale budżet gminy to udźwignie. W gminie Kobylnica wpływy z fotoradarów to 7 milionów złotych, z 6 fotorejestratorów – zdradza Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.

- Straże Gminne przewidziane są do różnych działań, a zaczynają się zajmować jednym typem działalności. Staje się to taka policja fotoradarowa. Szkoda, bo nie do tego zostali powołani. Dzieje się tak w wielu gminach, w tym w Kobylnicy – dodaje Paweł Biedziak z Najwyższej Izby Kontroli.

Raport NIK-u zmobilizował mieszkańców gminy Kobylnica. Chcą zorganizować referendum. Ma ono doprowadzić do likwidacji tamtejszej Straży Gminnej, która odpowiada za fotoradary.

- Jeśli ktoś pracuje na poczcie lub w melioracji, a dwa tygodnie później jest strażnikiem, to w pewnym momencie musi wyjść brak profesjonalizmu – mówi pan Romuald, mieszkaniec gminy Kobylnica, organizator referendum.

- Ta straż jest jedną z najbardziej aktywnych w Polsce pod względem fotoradarów. Ci, co występują z wnioskiem o referendum twierdzą, że przez fotoradary psuje się wizerunek gminy – dodaje Marcin Barnowski, dziennikarz Głosu Pomorza.

Pomysł referendum popiera koszaliński biznesmen Krzysztof Łukasik. Sam nie boi się  fotoradarów, bo jak twierdzi, lata swoim śmigłowcem. Jednak żeby zmobilizować mieszkańców Kobylnicy do udziału w referendum przygotował specjalną promocję na swoje produkty.

- Obiecujemy dać mieszkańcom tej gminy specjalne upusty, jeśli referendum dojdzie do skutku i fotoradary zostaną zlikwidowane. W Polsce przekroczono granice rozsądku, jeśli chodzi o gminne fotoradary – uważa biznesmen.

Mieszkańcy nic nie mają przeciw kontrolom drogowym prowadzonym przez policję, żandarmerię, czy straż graniczną. Uważają jednak, że fotoradarami powinna zajmować się wyłącznie Inspekcja Transportu Drogowego. Strażnicy powinni mieć inne zadania.

- Podjąłem się inicjatywy odwołania Straży Gminnej w Kobylnicy. Uważam, że powinna się ona zajmować prewencją, ściganiem za wyrzucanie śmieci, czy bezpańskimi psami – mówi pan Romuald, organizator referendum.

- Protestuję przeciw temu, że gmina czerpie korzyści z dróg, nic przy nich nie robi. Jak są dziury na drogach, to gmina mówi, że to droga krajowa i nie będzie jej remontować, czy odśnieżać, a korzyści czerpią. Ja się na to nie zgadzam – dodaje Krzysztof Łukasik, biznesmen z Koszalina.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl