Urzędnik z promilami
Jeden z kierowników Urzędu Miasta w Rykach na Lubelszczyźnie mknął przez centrum miasta mając 2 promile alkoholu w organizmie. I choć został zatrzymany, a następnie skazany, to zachował swoje stanowisko. Burmistrz miasta uważa, że wszystko jest w porządku…
- To nie było związane z moją pracą. To zdarzenie było w czasie wolnym od pracy – mówi Tadeusz Bartnik, skazany urzędnik.
- To były godziny szczytu, ludzie wracali z pracy, działo się to w centrum miasta – opowiada Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
18 czerwca 2010 roku, miejscowość Ryki w województwie lubelskim: na policyjny numer alarmowy telefonuje anonimowy rozmówca i informuje, że główną ulicą miasta w okolicach magistratu jedzie samochód, którego kierowca jest pijany.
- Policjanci przystąpili do kontroli. Okazało się, że 52-letni mężczyzna jest pod wpływem alkoholu – mówi Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Pierwszy z wyników to 2 promile alkoholu, natomiast wynik drugiego badania to 2,2 promila. Prokuratura skierowała akt oskarżenia, 7 stycznia 2011 roku zapadł prawomocny wyrok. Sąd skazał Tadeusza B. na grzywnę i zakazał prowadzenia pojazdów przez 3 lata – dodaje Beata Syk – Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Zatrzymanym kierowcą okazał się kierownik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Inwestycji Urzędu Miasta w Rykach -Tadeusz Bartnik. Mimo że od zdarzenia wkrótce miną 2 lata, a urzędnik ma na swoim koncie wyrok skazujący za popełnienie przestępstwa, to nadal pracuje w urzędzie. I to na kierowniczym stanowisku. Co na to Jerzy Gąska, burmistrz miasta Ryki?
Burmistrz: Pracuje, bo sąd przywrócił go do pracy po moim wypowiedzeniu.
Reporter: Czy pan się odwołał od decyzji sądu?
Burmistrz: Nie. Wyrok jest dla mnie satysfakcjonujący.
Reporter: Nie przeszkadza panu, że osoba, która popełniła przestępstwo pracuje u pana w urzędzie?
Burmistrz: Nazywanie kogoś przestępcą, kiedy to była jazda pod wpływem alkoholu? Potrafię odróżnić przestępstwo typu kradzież, oszustwo, sprzeniewierzenie od przestępstwa, które zdarzyło się po godzinach pracy.
- Dostałem wypowiedzenie z pracy. Odwołałem się i sąd wydał orzeczenie, że wypowiedzenie było bezzasadne – opowiada Tadeusz Bartnik, skazany urzędnik.
- Burmistrz ma rację, że jazda po pijanemu nie jest takim samym przestępstwem jak kradzież. Jest znacznie gorszym przestępstwem, bo zagraża zdrowiu i życiu obywateli. Jest to przestępstwo umyślne – mówi Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych Alter Ego.
Postanowiliśmy dowiedzieć się w puławskim sądzie, co tak naprawdę zadecydowało, że unieważniono rozwiązanie umowy o pracę. Prezes sądu twierdzi, że zaważyły błędy formalne. Okazało się, że Tadeusz Bartnik należał do zarządu związków zawodowych urzędu miejskiego.
- Z dokumentów wynika, że burmistrz nie konsultował tego wypowiedzenia ze związkami zawodowymi, a taki miał obowiązek. Sąd badał kwestie formalne. To były przesłanki, które zaważyły o treści tego orzeczenia – informuje Danuta Wolska, prezes Sądu Rejonowego w Puławach.
Burmistrz Ryk twierdzi, że zachował wszelkie procedury przy zwalnianiu z pracy Tadeusza Bartnika. W tej sprawie w zeszłym roku interweniowała poseł Julia Pitera.
- Burmistrz specjalnie się nie przejął. Tłumaczył, że jest w porządku, że pracownik się pokajał i jest dobrym urzędnikiem – mówi Julia Pitera, poseł, która interweniowała w sprawie Tadeusza Bartnika.
- Jednoznacznych przepisów prawa nie ma. Osoba przyjmowana do pracy w urzędzie nie może być karana, ale nigdzie nie jest napisane, że dotyczy to także osób już pracujących w urzędzie – twierdzi Tadeusz Bartnik, skazany urzędnik.
Nic bardziej mylnego. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2009 roku nie pozostawia żadnej wątpliwości. Osądzono, że pracodawca ma obowiązek rozwiązania umowy o pracę z każdym pracownikiem samorządowym skazanym prawomocnie za przestępstwo umyślne.
- Ustawa o pracownikach samorządowych w sposób absolutnie jednoznaczny zakazuje zatrudniania urzędników samorządowych, którzy są skazani prawomocnym wyrokiem z oskarżenia publicznego – mówi poseł Julia Pitera.
- W małych miejscowościach jest tak, że są równi i równiejsi wobec prawa. To jest forma przyzwolenia, która wciąż funkcjonuje w społeczeństwie. Musimy od tego odejść, nie może być tak, że takie przestępstwa się lekceważy – apeluje Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych Alter Ego.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki