Tropem zabójcy generała Papały, cz. 2

Czy generała Marka Papałę zabił Igor Ł., ps. „Patyk”, pospolity złodziej samochodów? Dotarliśmy do byłych członków jego gangu oraz „Masy” - najsłynniejszego świadka koronnego w Polsce, dla którego „Patyk” pracował. Byli gangsterzy wyśmiewają ustalenia śledczych. Czy człowiek, który kradł luksusowe mercedesy, skusiłby się na daewoo byłego Komendanta Głównego Policji?

Zapraszamy na drugą część reportażu.

Jarosław S. – pseudonim „Masa”, to najsłynniejszy świadek koronny w Polsce. W latach dziewięćdziesiątych był członkiem zarządu tzw. „mafii pruszkowskiej”. Jego grupa kontrolowała wówczas w Warszawie większość gangów samochodowych. Między innymi bandę Igora Ł. – pseudonim „Patyk”.

- Ceni się ślusarza czy hydraulika, bo zrobią dobrze robotę, a drugi przyjdzie i spartaczy. To samo było w jego fachu. Jeden podchodził do auta i nie ukradł, a on otwierał wszystko – opowiada Jarosław S. pseudonim „Masa”.

Gang „Patyka” działał jak sprawna firma. Kradł po kilkadziesiąt samochodów w miesiącu.  Idylla skończyła się wiosną 1999 roku. „Patyk” trafił za kratki. Aby uniknąć kary, zdecydował się na współpracę. Został świadkiem koronnym. W swoich zeznaniach pogrążył ponad 200 osób.

- To byli paserzy, złodzieje samochodów, bandyci, celnicy, policjanci, wszyscy, których znał. Na tym polega procedura, powiedzieć wszystko – opowiada były członek gangu „Patyka”.

25 czerwca 1998 roku około godziny 22 na parkingu przed swoim blokiem ginie generał Marek Papała – były Komendant Główny Policji. Nieznany sprawca strzela mu w głowę. Wszystko wskazuje na egzekucję. Rozpoczyna się jedno z najważniejszych śledztw w historii Polski.

- Wszyscy stali oddaleni od miejsca wypadku, bo policja tam nikogo nie dopuszczała i wszyscy byli w takim niemym zdumieniu, że takie coś mogło się w Polsce zdarzyć. Wtedy miałem jeszcze nadzieję, że mordercy szybko zostaną schwytani, ale mijają kolejne lata i jakiegoś znacznego postępu nie widać – mówi Leszek Miller, były premier, przyjaciel Marka Papały.

Na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnych istotnych śladów. Wiadomo, że morderca użył pistoletu z tłumikiem. Po oddaniu strzału zadbał o to, aby zabrać ze sobą łuskę. Kiedy generał padł martwy, spokojnym krokiem oddalił się i zniknął w ciemnościach.

- Papała podjeżdża, parkuje samochód, otwiera drzwi, sięga po teczkę… w tym momencie podchodzi do niego egzekutor i oddaje jeden strzał. Mamy do czynienia z wyjątkowym profesjonalistą – uważa Artur Górski z Magazynu „Śledczy”.

- Zadziwiające było, że ze środowiska zorganizowanych przestępców nie było żadnych przecieków, która z grup mogła dokonać tego zabójstwa – mówi gen. Adam Rapacki, były podsekretarz w MSWiA.

Trzy lata po zabójstwie gen Papały, „Patyk” składa w prokuraturze przełomowe zeznania. Twierdzi, że był na parkingu, na krótko zanim doszło do zbrodni. Rozpoznaje mordercę. Według niego to Ryszard Bogucki - jeden z zabójców „Pershinga” – przywódcy mafii pruszkowskiej.  

- „Patyk” był idealną osobą, która mogła potwierdzić, że tam była. Prokuratura wtedy szukała wyników. Mógł sobie nagle przypomnieć, że siedział w krzakach, czając się na jakiś samochód i widział, jak strzelano do Papały – mówi były członek gangu „Patyka”.

Kilka miesięcy później, opowieść „Patyka” uwiarygodnia Artur Zirajewski, pseudonim „Iwan” – znany trójmiejski gangster. Mężczyzna oskarżony o inne zabójstwo zgadza się  na współpracę z policją. Zeznaje, iż w jednym z gdańskich hoteli był świadkiem spotkania, podczas którego planowano zamach na generała.

- Oprócz Mazura miało tam być dwóch bardzo prominentnych przedstawicieli kryminalnego półświatka, mianowicie Andrzej Z., „Słowik” i Nikodem S. „Nikoś”, czyli szef podziemia przestępczego Gdańska – opowiada Artur Górski z Magazynu „Śledczy”.

Reporter: Ceną za głowę Papały było 40 000 dolarów.
Jarosław S., ps. „Masa”: No, to grubo.
Reporter: Jaka to była dla was kwota wtedy, w 1998 roku?
Jarosław S., ps. „Masa”: Proszę nie pytać nas, bo dla mnie to była mała kwota, ale dla kilera, to była duża kwota, bo kiler brał od 5 do 10 000 dolarów.

- Wydawało się, że układa się określona wersja śledcza, która stawała się coraz bardziej prawdopodobna, że za sprawą kryje się Mazur i grupa pruszkowska – opowiada Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości.

– Kto chciałby mnie wrobić? Ktoś, komu zależało na pogorszeniu stosunków Polski z USA – mówi Edward Mazur.

Obserwowane przez „Iwana” spotkanie miało odbyć się z inicjatywy Edwarda Mazura,  polonijnego biznesmena na stałe mieszkającego w Chicago. Dobrze znał Papałę. Był jedną z ostatnich osób, które widziały go przed śmiercią. W dniu zabójstwa, około godziny 20 spotkał się z nim na przyjęciu imieninowym w Warszawie. Według zeznań świadków, w maju 1998 roku miał ponownie zlecić zabójstwo Papały. Tym razem w jednym z hoteli w Mikołajkach.

- Nie tak szuka się zabójcy do wykonania zabójstwa. Robi się to w sposób absolutnie dyskretny, zdecydowanie nie w taki sposób – mówi gen. Adam Rapacki, były podsekretarz w MSWiA.

- Wychodzi na to, że on poszukiwał płatnego zabójcy, tak jakby poszukiwał wodzireja na bal swoich dzieci. Chodził od lokalu do lokalu i pytał: „panowie, nie znalazłby się ktoś chętny do odstrzelenia pewnego policjanta, szefa polskiej policji”? – ironizuje Artur Górski z Magazynu „Śledczy”.

- „Iwan” i „Słowik” byli na ścieżce wojennej, ale nie wykluczam takiego spotkania – mówi Jarosław S., ps. „Masa”.

W 2005 roku „Słowik” i Bogucki zostają postawieni w stan oskarżenia. Polskie władze występują o ekstradycję Edwarda Mazura. Amerykański sąd odmawia. Stwierdza, że prokuratura nie ma przeciwko niemu żadnych dowodów. W grudniu 2010 r. „Iwan” nieoczekiwanie popełnia w celi samobójstwo.

- Często przy tak długich procesach, trzeba wrócić do pierwszego tomu akt i popatrzeć na sprawę jeszcze raz, zupełnie inaczej. W tym pierwszym tomie był praktycznie tylko „Patyk” – mówi gen. Adam Rapacki z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

25 kwietnia tego roku w sprawie następuje nieoczekiwany zwrot. „Patyk” zostaje tymczasowo aresztowany. Prokuratura w Łodzi zarzuca mu, że to on jest zabójcą Papały. Motywem ma być… samochód generała. Kilkuletnie daewoo Espero.

- „Patyk” strzelił do Papały, żeby ukraść daewoo? Świetny plan. Komu to, na co? Ja nie słyszałem nawet raz, żeby ukradli jakiegoś takiego śmiecia – mówi były członek gangu pruszkowskiego.

- Nie wierzę w to, że chciał ukraść daewoo, albo inną jakąś popierdółkę, bo oni się zajmowali mercedesami. Oni się zajmowali grubymi furami. Wtedy robiło się to na „łamaka”, które były z tytanu i kosztowały grube pieniądze, takie daewoo Espero, kosztowało tyle, co „łamak” – śmieje się Jarosław S. ps. „Masa”.

- Nie jest moją rolą ustosunkowywanie się do tez, które pojawiają się w mediach, ponieważ nie wyobrażam sobie prowadzenia śledztwa w mediach – mówi Jarosław Szubert, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.

Według najnowszej wersji prokuratury, podczas kradzieży wywiązała się szarpanina. „Patykowi” puściły nerwy. Dowodzą tego zeznania jednego z jego dawnych kompanów. Miał on widzieć, jak Igor Ł. wyciąga broń i oddaje śmiertelny strzał. Problem w tym, że ów świadek sam wcześniej odsiedział wyrok na podstawie zeznań „Patyka”. Teoretycznie, ma zatem świetny powód, żeby się mścić.

- Gdyby ”Patyk” zbił, to w życiu nie obciążyłby go żadnymi zeznaniami, bo bałby się, że ten w odwecie wszystko powie, tak? Więc on by go chronił. – mówi były członek gangu „Patyka”.

- Myśmy te okoliczności badali przed postawieniem zarzutów, nie mogę informować o ustaleniach śledztwa w tym zakresie – powiedział Jarosław Szubert, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.

Prokuratura łódzka postawiła „Patykowi” zarzuty tuż przed ogłoszeniem wyroku na  „Słowika” i Boguckiego. Proces wstrzymano, ale warszawscy prokuratorzy wciąż podtrzymują swój akt oskarżenia. W sprawie Papały obowiązują więc teraz dwie sprzeczne wersje.

- Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. Sytuacja rzeczywiście jest kuriozalna – mówi Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Jeśli każdy prokurator mówi co innego, to mamy jakąś schizofrenię, a nie sytuację normalną. Może okazać się, że prawie brałem udział w zamachu na Word Trade Center, bo znajdzie się świadek. W Polsce wystarczy jedno zeznanie – opowiada Zbigniew Ziobro, były Minister Sprawiedliwości.

- Nie zdziwiłbym się, jakby „Patyk” nie dożył procesu. Nie byłbym zdziwiony – dodaje były członek gangu „Patyka”.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl