Bombą w sądy

Alarmy bombowe paraliżują prace sądów w Bielsku-Białej. Od początku roku było ich już blisko 60. Za każdym razem zarządzana jest ewakuacja, a rozprawy są przekładane. Policja jest pewna, że w ten sposób przestępcy próbują odsunąć w czasie moment wydania wyroku. Na razie pozostaje jednak bezradna.

Sądy w Bielsku-Białej od wielu miesięcy nękane są fałszywymi alarmami bombowymi. Zgłoszenia są tak częste, że paraliżują prace sędziów.

- Jak sąd mi wyznacza rozprawę o godzinie 9-tej, to się cieszę, bo wiem że ta rozprawa się odbędzie. Alarmy są tak około godziny 9.30-10 – dodaje Jolanta Seredyńska-Słota, adwokat.

Informacje o bombach docierają najczęściej do policji. Czasem telefonicznie, czasem faksem. Zawsze anonimowo.

- Sprawcy dzwonią na telefon alarmowy policji bądź do straży miejskiej, wysyłają SMS lub faks. Ten faks się powtarza, są w nim błędy ortograficzne. Informuje, że w budynku jest bomba i wybuchnie za jakiś czas – opowiada Elwira Jurasz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.

- Działania straży pożarnej polegają na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, pomocy policji w ewakuacji osób z budynków zagrożonych, bo zazwyczaj jest ich w granicach 200-300 osób – mówi Patrycja Pokrzywa, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bielsku-Białej.

Przerwane posiedzenia sądów i ewakuacje powodują, że wyroki w Bielsku zapadają kilka miesięcy później niż powinny.

- Był taki przypadek, że mężczyzna przyjechał na rozprawę z Gdańska i klął że jest tutaj trzeci raz i trzeci raz trafia na alarm bombowy, a podróż z Gdańska do Bielska-Białej trwa 12 godzin w jedną stronę – opowiada Beata Gaj, która pracuje na parkingu przed sądem w Bielsku-Białej.

W sądzie okręgowym doszli do wniosku, że alarmy to przykra, ale jednak codzienność. Postanowili więc uczestników postępowań o nich uprzedzać z góry.

- Przygotowaliśmy specjalny druk wezwania dla stron postępowania i świadków, z którego wynika jasna i czytelna informacja: może być ogłoszony alarm bombowy, ale i tak wrócimy do prowadzenia sprawy – informuje Jarosław Sablik, rzecznik Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.

Policja złapała już kilku autorów fałszywych alarmów. W ich przypadku były to głupie żarty. Ci, którym zależy na nękaniu bielskich sądów, wciąż są na wolności. 

- Policjanci zatrzymali ostatnio 35-letnia kobietę, która wywołała alarm w sądzie przy ulicy Bogusławskiego. Powiedziała, że zrobiła to, żeby sprawdzić jak szybko działa policja, jak szybko będzie na miejscu – mówi Elwira Jurasz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.

Postanowiliśmy ją odnaleźć. Anna C. mieszka w domu samotnej matki. Nie zastaliśmy jej. W rozmowie telefonicznej wyparła się telefonu z pogróżkami o bombie.

- To jest podejrzenie policji, przed sądem będę się bronić. Przyznałam się, bo chciałam szybko wyjść – powiedziała Anna C.

Autorom fałszywych alarmów grozi nawet 8 lat więzienia i zwrot kosztów ewakuacji sądów, czyli kilkadziesiąt tysięcy złotych… za każdym razem. Śledczy podejrzewają przede wszystkim tych, których sprawy toczą się przed bielskimi sądami.

- Są to osoby, które były już uprzednio karane i siłą rzeczy znają policyjne metody działania, metody operacyjne. Często próbują nas przechytrzyć, ale te osoby nie mogą czuć się bezkarne – ostrzega Elwira Jurasz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl