Dotacja przepadła. Windy nie będzie

Niepełnosprawny pan Aleksander od 10 lat jest uwięziony w swoim mieszkaniu w Będzinie. Mężczyzna dostał dotację na zamontowanie windy. Niestety, w sprawę zaangażowali się urzędnicy starostwa i stwierdzili, że do jej montażu potrzebne jest pozwolenie na budowę. Dotacja przepadła. Identyczne urządzenie w Krakowie zostało zamontowane bez takiego pozwolenia…

70-letni Aleksander Musiał od dziesięciu lat jest niepełnosprawny. Po operacji amputowano mu obie nogi. Od tego czasu mężczyzna jest więźniem we własnym mieszkaniu na ósmym piętrze bloku w Będzinie.

- Czuję się jak te ptaki zamknięte w klatkach. Nie mogę nigdzie wyjechać – mówi pan Aleksander.
Mężczyzna może samodzielnie zjechać windą na parter. Problemem jest kilka schodków  z parteru na chodnik.

- Często jeżdżę do lekarza. Nie raz muszę czekać i ze dwie godziny, żeby ktoś się trafił, żeby dwóch takich mocnych mężczyzn wciągnęło mnie na klatkę schodową – opowiada pan Aleksander.

Przez trzy lata państwo Musiał starali się o dofinansowanie windy, która pozwoliłaby niepełnosprawnemu mężczyźnie samodzielnie wydostać się z klatki schodowej. W lipcu zeszłego roku otrzymali w końcu pozytywną decyzję z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Będzinie.

- Wspólnota mieszkaniowa wyraziła wstępną zgodę na zamontowanie windy. Niemniej jednak wystąpiła z ostrożności do starostwa o interpretację przepisów, sprawdzić czy postąpiła słusznie. Dostała odpowiedź od naczelnika wydziału budownictwa, że musi uzyskać pozwolenie na budowę, co jest kompletnym nonsensem, absurdem. Wszyscy znający się na prawie budowlanym w tym kraju twierdzą, że takie urządzenia nie wymagają nawet zgłoszenia – mówi Czesław Gabiga, producent wind dla niepełnosprawnych.

Urzędnicy ze starostwa w Będzinie kazali państwu Musiał złożyć wniosek o pozwolenie na budowę. A takie pozwolenie wiąże się z dodatkowymi kosztami.

- Cała sprawa rozbiła się o definicję fundamentu ponieważ pan, który opracował dokumentację przewidział jego wykonanie. Jeśli mamy do czynienia z wykonaniem fundamentu, to potrzebne jest pozwolenie na budowę – twierdzi Krzysztof Kozieł, rzecznik Starostwa Powiatowego w Będzinie.

- Jeśli naczelnik wydziału budownictwa fundamentem nazywa płytę położoną w trawniku, na której ma być winda, to ja mu gratuluję – ironizuje Czesław Gabiga, producent wind dla niepełnosprawnych.

Decyzja będzińskiego starostwa dziwi tym bardziej, że identyczne urządzenie w Krakowie zostało zamontowane bez pozwolenia na budowę. Dzięki windzie, niepełnosprawna pani Jolanta nie musi być zamknięta w czterech ścianach.

- Wziąłem plany, poszedłem do wydziału architektury, urzędnik wysłuchał, wyciągnął prawo budowlane i odczytał mi kilka paragrafów. W moim przypadku stwierdził, że nie potrzebuję żadnego pozwolenia na budowę. Życzył powodzenia i zadowolenia – opowiada Zbigniew Calik, który starał się o zamontowanie windy dla niepełnosprawnej żony.

- Nie mogę się wypowiadać odnośnie interpretacji przepisów przez inne urzędy – mówi Krzysztof Kozieł, rzecznik Starostwa Powiatowego w Będzinie.

- To jest problem społeczeństwa i władz w tym kraju. Prawo jest tak skonstruowane, żeby można było mieszać, żeby urzędnik pokazał kto tu jest ważny – ocenia Czesław Gabiga, producent wind dla niepełnosprawnych.

Państwo Musiał nie dostali pozwolenia na budowę. Pieniądze na windę z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie przepadły. Zabrakło czasu i pieniędzy. Środki z PCPR trzeba było wykorzystać do końca listopada ubiegłego roku.

- Ja nie mam już siły za tym chodzić. Dałam spokój, niech będzie tak jak jest, nie da rady nic załatwić – podsumowuje Danuta Musiał, żona pana Aleksandra.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl